The Christmas Time część 8
— Dobra Liz, jeśli chciałaś mnie wystraszyć i zaszokowac to ci sie to
udało!
— Michael ja...
— Liz, co ty do jasnej bredzisz?
— Michael... więc
— A jednak miałem rację ty wiesz więcej! Nie jesteś Liz prawda?
— Michael, posłuchaj, masz racje wiem więcej, ale nie mogę wam tego
powiedzieć teraz, bo nie wiem jakie to będzie miało skutki,
oczywiście mam zamiar was uprzedzić o tym co ważne, ale...
— Ale co? I kim u diabła jesteś?
— Jak to kim Liz!
— Jasne! To niby skąd wiesz o tym wszystkim?
— Michael nie mogę powiedzieć, dowiesz się w swoim czasie..
— Nie!
— Nie?
— Nie! Powiesz mi teraz!!!!
— Nie mogę Michael zrozum! Słuchaj dowiedziałeś się i tak więcej niż
miałeś...
— I co z tego!
— Posłuchaj, ja kocham Maxa...
— A co to ma do tego?
— Chciałabym żeby on pierwszy się dowiedział, więc proszę nie mów
nic nikomu i daj mi proszę trochę czasu, przeciez sam mówiłeś że
chcesz spędzić te święta w spokoju z Marią
— Ok.
Kolejne dni mijały w spokoju i radości. Wiki chciała wykorzystać każdą
chwilę jaka jej pozostała, a nie wiedziała długo jeszcze tu zostanie.
Całą paczką każdego dnia wybierali się na różne wycieczki, zapewniali
sobie rozrywki, a przede wszystkim zachwycali się pięknem jaki panował
dookoła, kiedy zbliżały się święta. Isabel zamieniła się znowu w
świąteczną faszystkę, co bardzo rozbawiło Wiki, szczególnie wtedy kiedy
Max gonił za „specjalną" choinką którą chciała Isabel. Oczywiście Wiki
pomagała mu we wszystkim, przy czym była sobą, a nie Liz. Jej więź z
Maxem zacieśniała się z godziny na godzinę. O dziwo Max nie zauważył
żadnej różnicy, a może nawet się mu bardziej to podobało... w każdym
razie byli bardzo szczęśliwą parą. Lecz nadeszła Wigilia, dzień w którym
Wiki miała wszystko wyjawić Maxowi.
— Widzisz nie było tak źle!
— Bo miałem taką cudowna nauczycielkę- Max pocałował Wiki- swoja
drogą, nie wiem jak ci zawodowi łyżwiarze mogą wykonywać te całe
piruety i te podwójne czy potrójne axle, czy jakoś tak
— Jakbyś ćwiczył 10 godzin dziennie też byś umiał
— 10 godzin!? O nie! Wole już być zwykłym kosmitą!
— To będzie trudne- Wiki zrobiła poważną minę
— Czemu?
— Bo ty jesteś najbardziej niezwykłym kosmitą którym znam!- i
pocałowała go
Max przyciągnął Wiki bliżej. Zaczął padać śnieg, dookoła było dużo
oświetlonych choinek, co oddawało atmosferę świąt.
— Liz, nie wiem co się stało, ale przez ostatnie dni byłaś jakaś inna...
— Max ja ci to zaraz wytłuma...
— Nie Liz, chodzi mi o to, że nie wiem co się stało, ani kto cię zmienił,
ale cieszę się, przez te ostatnie dni dałaś mi wiele szczęścia i wiele
nowych poglądów na różne sytuacje, Liz kocham cię, proszę to dla
ciebie
— Mój Boże jaki on piękny!
— Ten wisiorek jest z tamtego świata, chciałbym żebyś go zatrzymała i
za każdym razem kiedy spojrzysz na niego niech ci przypomina
mnie
— O Max!- Wiki zaczęły spływac ły po policzku- nie mogę tego przyjąć
— Dlaczego?
— Max ja też cię kocham nawet niew iesz jak bardzo, ale ja nie jestem
tym za kogo ty mnie uważasz
— Liz co ty bredzisz? Liz czy Michael mówił prawdę?
— Max, najpierw chce ci coś dać, proszę
— Kto to jest?
— Max, długo zastanawiałam się co ci mam dać. Bo widzisz, na tym
zdjęciu jestem ja...
— Jak to ty?
— Max, to jestem ja, widzisz ja nei jestem Liz, jestem kimś innym, ale
nie wrogiem, nie jestem kosmitą, jestem po prostu zwykłą
dzieczwyną..
— Zaraz, ja tą dziewczynę widziałem w swoich wizjach jak się
calowaliśmy...
— Widziałeś mnie?
— Tak
— Co widziałeś?
— Widziałem jak ta dziewczyna dorasta, jak pomaga mamie podczas
nadchodzących świąt, widziałem wiele sytuacji w szkole, ale
najdziwniejsze jest to, że widziałem siebie, ale w telewizji, Isabel,
Michael też tam byli, ale jakby troche starsi...
— Max, bo widzisz, moim marzeniem było dostać się tutaj, być z tobą,
mieć takich prawdziwych przyjaciół i chłopaka, który by mnie tak
kochał jak ty Liz.
— Jak ja ciebie chciałaś powiedzieć
— Nie Max, ja nie jestem Liz nazywam się Wiktoria i nie jestem stąd,
nie wiem co się stało z tamtą Liz, ale pwenie jak ja stąd zniknę to
ona wróci
— Liz- Max miał przerażenie w oczach
— Max rpszę nie bój się ja nie zrobię ci krzywdy ja cię kocham-
powiedziała Wiki ze łzami w oczach
— Lzi , ale przecież ja czuje że cie kocham, nie czuje w tobie nikogo
obcego!
— Max nie wiem ile czasu mi zostało, ale musze ci wszystko wyjaśnić,
a ty to powiesz Michaelowi, Isabel, Marii i Alexowi
— Słucham cię
— Ja nie jestem stąd, jestem z innego świata, jakby równoległego,
proszę zaufaj mi tak jak ufałeś Liz, ta dziewczyna na zdjęciu to ja,
tak wyglądam w moim świecie. Wiem że cie to moje dziwić, ale
jeszcze wiele różnych, dziwnych i tragicznych wydarzeń przed tobą,
musicie się strzec, a szczególnie ty! Przybędą wrogowie, musisz
chcronic granilith, znajduje się on na pustyni niedaleko rancza n
aktórym rozbuł się wasz statek, w skale znajdują się inkubatory, a
za nimi granilith. Za jaki rok przybędzie do Roswell blondynka o
imieniu Tess, ona jest kosmitką twoją narzeczoną z Antaru, bo ty
Max byłeś tam króle, tak Max, ale wszystkiego owiecie się znajdując
granilith, wysłuchajcie Tess ale jej nie ufajcie, szczególnie ty Max,
nie możesz pozwolic byu zawładnęła tobą musicie uważać, bo
ona...ona zabije Alexa, Alex przetłumaczy specjlną książke, w której
będzie instrukcja jak macie powrócić na swoją planetę...
Wiki czuła że zaczyna słabnąć.
— Max to już czas proszę zatrzymaj to zdjęcie, pamiętaj że cię
kocham! Zawsze będę o tobie pamiętać!!
— Wiki nigdy o Tobie nie zapomnę, zatrzymaj wisiorek dziękuje za
wyjawienie prawdy, naprawdę ci dziękuję, i musze ci powiedzieć, że
gdybyś mieszkała tu w Roswell, może bym się w tobie zakochał, bo
już zaczynam!
— Max dziękuję, ale ty naprawde kochasz Liz, ale proszę cię nie
zapomij o mnie....
— Wiki! Wiki! Obudź się!!!!
— Co się stało?
— Zasnęłaś, a już pierwsza gwiazdka, czas zasiadać do stołu. I wiesz
co musisz przestać oglądać ten twój cały serial, bo już nawet o nim
krzyczysz przez sen.
Kiedy mama Wiki wysła z pokoju Wiki przetarła oczy myśląc sobie
— a więc to był tylko sen! Więc tylko mi się to śniło, ale jakie to było
prawdziwe.- wstała spojrzała w okno, faktycznie pierwsza gwiazdka
już świeciła, nagle przez niebo przemknęła strużka światła. Wiki
odruchowo złapała się za sweter i coś poczuła. Na jej szyi wisiał
dokładnie ten sam wisiorek jaki dał je Max w jej śnie (ten w
kształlcie spirali, chyba wiecie który ?)
— Nie to niemożliwe! Jak to? Przeciez to był sen! A może nie?-
momyślała dotykając wisiorka i przypominając sobie pocałunki z
Maxem. Uśmiechnęła się- Ale czy życie nie jest snem?
THE END