***
Pokój Marii.
Maria rozmawia z Liz przez telefon.
— Liz, ja nie mogę już bez niego wytrzymać. Ciągle o nim myślę.
— To co ci przeszkadza w odwiedzeniu go?
— To on miał do mnie przyjść, ale chyba nie zna się na czasie ziemskim.
Dziewczyny parsknęły śmiechem.
— Muszę już kończyć. Max przyszedł. Porozmawiamy później.
— Dobrze... rozumiem. Muszę jeszcze trochę poczekać na Miśka, ale jak tak dalej pójdzie, to obiecuję sobie, że podam mu w Crashdown colę z arszenikiem.
Maria odłożyła słuchawkę w momencie, kiedy Michael wchodził do jej pokoju przez okno.
— O, Michael! – w jej głosie słychać było zadowolenie.
— Tęskniłaś? – zapytał z uśmiechem na twarzy.
— Nie, w ogóle. Liz potrafiła mi cię wspaniale zastąpić. Nie chciała, bym się z nią rozłączała. Nawet gdybyś nie przyszedł, to z nią mile spędziłabym ten czas. Wymyśliłam przy okazji, że podam Ci colę z dodatkiem.
— Tak, jakim? – Michael po tych słowach przytulił Marię.
— Nieważne, przekonasz się kiedyś, jeśli... – nie dokończyła, po czym dodała z uśmiechem na twarzy: – Zastanawiałam się, czy ty, jako kosmita, już zapoznałeś się z czasem ziemskim?
— Nie, jeszcze nie, ale z chęcią posłucham twojego wykładu na ten temat – uśmiechnął się.
— Misiek, myślę, że zacznę od podstawy. Daj mi buziaka.
— Hm...przyjemne tzn. ciekawe macie na Ziemi wykłady z czasem! Chyba jeszcze czegoś nie zrozumiałem, czy możesz... – w głosie Michaela słychać było zadowolenie...
— Czego się nie robi dla poznania nowej cywilizacji – po tych słowach znowu go pocałowała.
KONIEC