Za wszelką cenę
Część druga
Będę wierzyć(2)- Prawda i tylko prawda.
To wszystko jest co raz bardziej dziwne. Obudziłam się i nie czułam niepokoju, czułam tylko spokój i cudowny zapach lawendy. Jednak teraz gdy "wytrzeźwiałam" znowu boję się o jutro i nie wiem jak przeżyję dzisiejszy dzień w szkole.
Liz zamknęła pamiętnik i zeszła na dół. W salonie siedziała Lena i coś oglądała.
— Cześć.- przywitała się Liz.
— Cześć.- cisza.- Kivara nie ma.
— Nie ma?- spytała jakby z nutą rozczarowania.
— Dobrze słyszałaś. Powiedział, że wróci dopiero wieczorem.
— Wieczorem
— Będziesz tak za mną powtarzać?
— Nie, muszę już iść. Mam coś do załatwienia.- po tych słowach Liz szybko opuściła mieszkanie.- Do załatwienia. Jasne Liz tak sobie tłumacz. Czego ja się właściwie spodziewałam? Że będzie czekał na mnie, ze śniadaniem? Jaka ja jestem głupia.- myślała Liz w drodze do szkoły.
Isabel usiadła na ławce przed szkołom. Tak dziwnie się czuła. Widziała Liz i widziała jej ból w oczach. Żałowała, ze nic nie zrobiła, że nie podeszła i nie próbowała jakoś tego wszystkiego załagodzić
Tess nie chodzi do szkoły. Zaczyna dopiero od przyszłego miesiąca. Może to i lepiej? W jej towarzystwie czuła się naprawdę dziwnie
Liz podeszła do szafki. Już do perfekcji opanował jej otwieranie, bez użycia pozaziemskich mocy.
— Cześć ślicznotko.
— To znowu ty?- spytała się Liz wysokiego bruneta.
— Zero entuzjazmu. Trzeba to naprawić.
— Naprawdę?
— Tak, na przykład dzisiaj wieczorem.
— Sądzę, że się przeliczasz
— Nie, to ty mnie nie doceniasz.
— Kim ty do diabła jesteś?- pomyślała Liz i usłyszała jakby w odpowiedzi na swoje pytanie.
— Nazywam się Derek.- powiedział to tak jakby było to coś naprawdę ważnego.
— Z tych Dereków?- Liz zaczęła kpić z nowo poznanego chłopaka.
— Bardzo śmieszne.
— Cześć.- podeszła do nich Maria.
— Cześć.
— Bardzo cię dręczył?- spytała wskazując na Dereka.
— O co ty mnie podejrzewasz?
— A więc było, aż tak źle?- Liz tylko się uśmiechnęła. Lecz uśmiech szybko zszedł z jej twarzy. Max patrzył w jej stronę, jej Max Nie, już nie jej. Teraz należał do Tess, czy tam Avy. A przecież jej obiecywał, że nigdy w nią nie zwątpi. Ale to było tak bardzo dawno temu.- Ziemia do Liz.- powiedziała Maria machając jej ręką przed oczami.
— Gdzie Derek?
— Już poszedł. Nawet tego nie zauważyłaś?
— Wybacz zamyśliłam się.
— On też jest nowy, prawda?- spytała wskazując na Maxa.
— Tak Kiedyś nawet uważałam go za przyjaciela.
— A teraz coś się zmieniło?
— Żebyś wiedziała jak wiele, Mario
- pomyślała Liz.- Nie ważne.- usłyszała Maria w odpowiedzi .
Kilka lekcji później.
Liz siedziała w pustej klasie. Miała nadzieję, że chociaż tu ich nie spotka. Że uniknie ich dziwnych spojrzeń bez wyrazu. Myliła się, do klasy wszedł Max.
— Może nie powinnam uciekać przed nimi? Może powinnam o nich walczyć? Przecież Lay by mnie nie okłamał - myślała Liz, Max chciał właśnie wyjść, gdy - Max.- powiedziała cicho Liz.
— Tak?
— Chciałabym - poczuła się dziwnie, zabrakło jej słów, nie mogła przecież powiedzieć " Chcę was odzyskać." To by było zbyt szybko - Chciałam się przywitać.
— Cześć Liz.- powiedział Max, na jego twarzy pojawił się ledwo dostrzegalny uśmiech.
— Jak tam wszyscy ?- chciała dodać prócz Tess, ale wiedziała, że wtedy znajdzie się na straconej pozycji.
— Nie wiem.- takiej odpowiedzi się nie spodziewała.
— Nie wiesz?
— Liz, To nie jest takie proste
— Co nie jest proste?- spytała Liz jakby nie rozumiała, wiedziała jednak dokładnie o co chodziło Maxowi
— To wszystko Liz ja, muszę już iść.
— A więc jednak, wolą ją
Max wreszcie znalazł kogoś kto go kocha
Michael i Isabel pewnie też znaleźli jakieś plusy
Zostałam sama.
Wróciła do domu późno, nawet bardzo. Kivar i Lena siedzieli w kuchni i o czymś rozmawiali. Weszła od razu. Nie pukała, nie dzwoniła w końcu miała się czuć jak u siebie. Na jej widok Lena zrobiła zaskoczoną minę, natomiast Kivar się uśmiechnął.
— Długo kazałaś nam na siebie czekać. A ja myślałem, że to tobie zależy na informacjach.
— Bo tak jest. Miałam parę spraw do załatwienia.
— Oczywiście.
— A więc?
— Idź do salonu, zaraz do ciebie dołączymy.
— Dobrze.- Liz wyszła.
— Potulny baranek.- stwierdziła pobłażliwie Lena.
— Uważaj, żeby cię kiedyś nie zaskoczyła. Twój baranek umie kopać.
Maria kończyła zmianę jednak podarowała czas jeszcze jednemu klientowi.
— Co podać?- spytała podchodząc do stolika.
— Colę wiśniową.- odpowiedział Max.
— Dobrze.- Maria stała jeszcze przez chwilę.
— Czy coś się stało?- spytał zdezorientowany.
— A więc nazywasz się Max? To bardzo interesujące, a teraz porozmawiamy o twojej koleżance.
Liz cierpliwie siedziała na kanapie, otulona w koc. Po dłuższej chwil dołączył do niej Kivar z Leną. Usiedli naprzeciwko.
— A więc?- powtórzyła Liz, swoje pytanie sprzed kilkunastu minut.
— Nie wiem od czego zacząć.
— Aż tyle jest podpunktów?
— Tak.
— Zacznij od początku. Od tego jak to się stało, że Zan wyszedł za Avę, skoro byłam jego żoną?
— A więc coś jednak pamiętasz.
— Powiedzmy, że lawenda nakłania do wspomnień.
Michael spojrzał na Isabel, była przygnębiona.
— Kocham cię.- powiedział cicho, przytulając ją mocniej. Isabel nie odpowiadała, po chwili odsunęła się od niego. Jej oczy były jednolitego koloru.- Is? Isabel. Co ci jest?
— On tu jest Michael
Koniec części drugiej.