Ciąg dalszy nastąpił
Cz.11
Prawda 2.
Od autora; jest tak jakby dokończenie cz. 9- Prawda. Wielu z was zauważyło, że w cz.10 nie wspomniałam nic o wspomnieniach Michaela. Chciałam jednak przedstawić wam ogólny zarys. Dla przypomnienia umieszczam najważniejsze kawałki z cz.9.
Prawda? Czym ona dla mnie była? Nigdy do końca nie pozwoliłam się poznać. Udawałam i to nie raz. Myślą, że jestem inna, a tak naprawdę niewiele różnie się od mojej poprzedniczki. Nie jestem dobrą, cierpliwą dziewczynką i podejrzewam, że to ich najbardziej zaskoczy.
Dziwię się, że nadal tu tkwimy. Już dawno powinniśmy zmienić "lokum".
— Nie rozumiesz. Ty jesteś wolny, Gwen jest kretynką... Pasujecie do siebie!
— Dzięki?
— Już ty się nie bój Kaly, załatwimy to po mojemu.
— Ja... Niedawno miałem sen. Przypomniałem sobie co nieco, ale chciałbym pamiętać więcej.
— Sądzę, że to się da załatwić. Wejdziesz?
— Jasne.- Weszli do środka.- Ładnie tu...- nie dokończył, Gwen oparła go o ścianę i namiętnie pocałowała.
— Taka dawka wspomnień powinna ci wystarczyć.- powiedziała po dłuższej chwili, kiedy skończyli pocałunek.
*****************************************************************************************************************
Michael spojrzał zaskoczony na Gwen.
— Coś nie tak? Może źle całuję?
— Nie, ja... Chyba wiesz, że jestem z Marią.
— Wiem. Ale to nie ja prosiłam o wspomnienia.- uśmiechnęła się do niego.
— Yyy... Ja już pójdę.
Liz przyglądała się Maxowi i Zanowi. Max był dobrym ojcem. Tylko czy poradzi sobie z byciem królem?- to pytanie nie dawało Liz spokoju. Podeszła do niej Isabel.
— Jak tam samopoczucie?
— Szkoda mówić.
— Chyba nie jest tak źle?
— Boje się, że straciłam wasze zaufanie.
— Nie możesz tak mówić. Przecież Kal ci zabronił nam mówić.
— Mówisz co innego, myślisz co innego.
— Nie o to chodzi. Mam ci za złe tylko to, że tyle ryzykowałaś.
— Zaryzykuję jeszcze więcej...- przeszło jej przez myśl kiedy dosiadła się do nich Ava.
Michael wszedł do mieszkania. Pierwszy zobaczył go Kaly. Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
— Chłopie, ale ci się oberwie. Idź się lepiej umyć.
— Co?- Kaly nie zdążył mu odpowiedzieć, gdyż podeszła do nich Maria.
— Michael!
— No co?
— Jak mogłeś?
— Co?
— To na pewno wina tej lafiryndy! Ona ci coś zrobiła. Już ja jej pokaże.- wzięła kluczyki z jego ręki wyszła.
— Maria!- trzask drzwi- Kaly o co jej chodzi?
— Od kiedy malujesz usta?- spytała Ava w drodze do kuchni.
W innej części miasta(blisko mieszkania Gwen).
Maria zaczęła walić w sypiące się drzwi. Po dłuższej chwili otworzyła jej Gwen.
— Co ty tu...?- Gwen nie zdążyła dokończyć pytania. Poczuła silny ból głowy wywołany ciągnięciem za włosy i głośny trzask drzwi.
Isabel wzięła słuchawkę telefonu.
— No dzwoń!- ponaglił ją Alex.
— Nie mogę.
— Ale chcesz.
— Jeszcze nie teraz.
***
Od autora: teraz zacznie się część opowiadania po cz.10- Ona.
Liz spojrzała na Maxa.
— Musimy tam wrócić?
— Najwyraźniej.- przytulił ją do siebie.
— Będzie dobrze.
— Na pewno.
— Musimy powiedzieć Gwen.
— Powiemy.
Zan przypatrywał się Gwen. Pierwszy raz od dłuższego czasu dziewczyna czuła się nieswojo.
— Czemu mu się przyglądasz?
— Nie zabijaj Arwel.
— Skąd...?
— Any by tego nie chciała.
— Skąd wiesz czego ona chce?
— Po prostu wiem.
— Masz z nią kontakt?
— Lecimy na Antar.- dosiedli się do nich Max i Liz.
— Jak to? To zbyt pochopna decyzja, musimy jeszcze zostać.
— Lecimy.- dodał zdecydowanie Zan.
— Ale...
— To rozkaz. Wiesz, że musisz mnie słuchać.
— Dobrze.
— Jak to?- spytał Max.
— Jest moim opiekunem.
Kilka dni później.
Maria zalana łzami przytulała się do Michaela. Kaly patrzył niepewnie na nich wszystkich.
— Tak po prostu lecicie?
— Maria rozmawialiśmy o tym.
— Wiem, ale nie mogę się z tym pogodzić.
— Wrócimy.- dodała Liz przytulając się do Marii.- Niedługo wszystko się wyjaśni i wrócimy. – spojrzała na Maxa.- Musimy porozmawiać.
— Teraz?
— Im szybciej tym lepiej. Chcę byś poznał prawdę.
— Prawdę?
— Tak.
Wyszli, dopiero po dłuższej chwili wrócili. Stanęli razem na środku pokoju; Gwen, Ava, Zan, Max, Michael, Isabel, Zan i Liz. Max przyłożył kamień do medalionu. Wyleciało z niego światło. Maria i Kaly zostali sami w pokoju. Maria wybuchnęła jeszcze większym płaczem. Kaly ją przytulił.
— Spokojnie Maria, na pewno wrócą.
C.D.N.