presea

Wyrocznia (4)

Poprzednia część Wersja do druku

Za Vilandrą wyszedł Nasedo. Niewiele się zmienił odkąd Athaya widziała go ostatni raz – nadal zabójczo przystojny. Tylko jedno ja w nim denerwowało – czasami wydawało się, że jest pozbawiony wszelkich uczuć.
Niedaleko lądowiska stał mały hangar. Stamtąd na pewno by lepiej słyszała. Tylko ochrona zaraz by ją zastrzeliła, gdyby próbowała przejść po otwartej przestrzeni do hangaru.
Od czego są moce?
Rozejrzała się czy nikt jej nie widzi i znikła. Ta umiejętność był tak rzadka jak moc uzdrawiania.
Athaya zerknęła w stronę statku. Nasedo odwrócił głowę w jej kierunku, jakby wyczuł, że ktoś tam jest. Athaya stała nieruchomo, a Nasedo z powrotem odwrócił się do Vilandry, która witała się z Rathem. Korzystając z tego momentu Athaya wspięła się na rosnące obok drzewo i zeskoczyła po drugiej stronie ogrodzenia. Przebiegła wzdłuż niego i weszła do hangaru od tyłu. Był pusty. Na wszelki wypadek nadal pozostała niewidoczna.. Podeszła do wielkich, rozsuwanych drzwi i popatrzyła przez wąską szparę. Doskonały widok. Vilandra podeszła do tej, którą Athaya widziała wczoraj z Rathem.

—Pani ambasador – powiedziała Vill, chłodno się uśmiechając. – Słyszałam, że rozmowy w sprawie porozumienia Khavara i Kathany zbliżają się do końca. To prawda?
Ambasador! Komandor wojsk Antaru i wysłanniczka Kathany mają romans! Sensacja na skalę wszechświata, myślała Athaya. Przecież on jest zaręczony z Vilandrą!

"Rath nie kocha Vilandry"

Wyrocznia odezwała się tak nagle, że Athaya o mało nie stała się znów widzialna. Nasedo spojrzał na hangar. Cholera, pomyślała Athaya, kiedy zaczął iść w kierunku jej kryjówki. Wszedł do środka i rozejrzał się po pomieszczeniu.

"Oni mu zaufają"

"Nasedo siedzący na pustyni z małą, jasnowłosą dziewczynką.
-Teraz tamten kamień – wskazał.
Kamień rozpadł się na kawałki. Dziewczynka się zaśmiała."

—Athaya? – Zapytał Nasedo zdziwionym głosem. – Co ty tu robisz?

—Eee... Cześć – odpowiedziała zdając sobie sprawę, że jest widzialna. Nasedo opuścił gotową do ataku dłoń.

—Co tu robisz? – Ponowił pytanie.

—Właściwie, to usiłuję się z tobą skontaktować.

—Nie mam teraz czasu – powiedział chłodno i skierował się do wyjścia. Athaya zagrodziła mu drogę.

—Kiedy będziesz go miał?
Zerknął na Vilandrę i resztę.

—Wieczorem będę wolny. Wpadnij do baru niedaleko Pałacu – powiedział cicho i odsunął jej rękę.




Poprzednia część Wersja do druku