_liz

Polar Dream (12)

Poprzednia część Wersja do czytania Następna część


Liz na nic nie czekając weszła do jego mieszkania i skrzyżowała ręce. Michael zamknął za nią drzwi i wciąż pełen zaskoczenia podszedł. Zapytał zimno:

— Co tu robisz? Miałaś być z Maxem na randce.

— Byłam. – odpowiedziała równie chłodno

— Więc?
Liz nic nie odpowiedział tylko przeszła kilka kroków dalej, w stronę ściany. Wiedziała, ze Michael się niecierpliwi, ale miała to gdzieś. Niech on się teraz denerwuje. W końcu obróciła się i powiedziała:

— Nie obchodzi mnie, jak się czujesz. – Michael spojrzał na nią dziwnie, a ona mówiła dalej – Ale powiem ci jak ja się czuję.

— Liz... – chciał zaprotestować Michael

— Nie! Zamknij się choć raz i daj mi coś powiedzieć!

— Proszę bardzo. – syknął cynicznie

— Czuję się jak wykorzystana szmata! – Michael otworzył usta, aby coś powiedzieć, nie udało mu się to – A jak niby inaczej mogłabym się czuć? Najpierw jesteś ze mną i praktycznie ze sobą sypiamy, a potem mnie rzucasz i robisz ze mnie towar przejściowy, który przekazujesz przyjacielowi, aby on mógł sobie poużywać!

— Poużywać? – Michael powiedział sam do siebie, poczym podszedł bliżej i zapytał ostro – Czy Max coś ci zrobił?
Zapanowało milczenie. Guerin się wściekł i krzyknął:

— Zrobił ci coś?! Zabiję drania, jeśli cię tknął!

— Michael! – krzyknęła Liz, a potem się zaśmiała sarkastycznie ale jakby z goryczą – Zabijesz go jeśli mnie tknął?! Ha! O ile się nie mylę to właśnie tego chciałeś.

— Przestań.

— Nie! Nie przestanę! Tak właśnie było. Co ty sobie myślałeś, że jak będę się z nim spotykać, to będziemy grac w szachy?!

— Liz czy on ci coś zrobił?

— Tak! Pocałował mnie. – krzyknęła – I tyle wystarczyło, żeby mnie wystraszyć i dać mi wizję.

— Miałaś z nim wizję? – zapytał z lekkim żalem

— Tak. – powiedziała
Zapanowała cisza. Michael opuścił głowę. Bolało go, że Liz miała wizję z kimś innym. Jednak brunetka odezwała się:

— Michael... – szepnęła – Miałam wizję o tobie.

— Co?

— To! Max mnie pocałował, a ja widziałam jedynie ciebie i tylko o tobie myślałam, tylko ciebie czułam!

— Tak? – zapytał dość głupio

— Czy do ciebie nic nie dociera? – Liz jęknęła
Michael spojrzał na nią dziwacznie, jakby nie rozumiejąc jej pytania. Liz wyrzuciła ręce do góry w akcie załamania. Potem pokręciła głową i odwróciła się do niego plecami. Panowała cisza. Michael zrobił krok w jej stronę, ale nie wiedział, co powiedzieć. Tymczasem Liz znów się od niego obróciła. Płakała. To całkowicie wstrząsnęło chłopakiem. Dopiero jej głos, go ocucił i wyjaśnił wszystko:

— Czy ty nie rozumiesz, że cię kocham?
Guerin wyprostował się, podszedł bliżej i powiedział niepewnie:

— Powtórz to.

— Kocham cię. – powtórzyła Liz przez łzy
I już żadne z nich nic więcej nie odpowiedziało. Michael był już przy niej i całował ją. Nie mając gdzie się cofnąć, Liz uderzyła plecami o ścianę. Nie opierała się. Zarzuciła ramiona na szyję chłopaka i odwzajemniała pocałunki. Kiedy ich języki ze sobą walczyły, dłonie Michaela zsunęły z niej sweterek i rzuciły go bezwiednie na ziemię. Potem powoli opuściły ramiączko jej sukienki. Usta chłopaka zaczęły muskać jej szyję i ramię. Liz odrzuciła do tyłu głowę. Michael schylił się nieco i wsunął rękę pod jej kolana, jednocześnie unosząc jej ciało do góry. Zaniósł ja do swojej sypialni i położył na łóżku. Liz również nie pozostała bierna. Zręcznie i szybko zdjęła koszulkę chłopaka i rzuciła ją w kąt. Spocone dłonie Michaela dotykały jej nóg za każdym razem podsuwając sukienkę wyżej.
* * *
Michael przetarł dłonią oczy i spojrzał na sufit. Było jakoś dziwnie cicho. Pewna myśl przebiegła mu przez głowę i szybko obrócił się, aby zlustrować miejsce obok niego. Leżała tam ona. Ciepła, spokojnie śpiąca. Z anielską twarzą. Guerin uśmiechnął się sam do siebie. Przesunął dłonią po jej nagich plecach. Liz lekko drgnęła i przesunęła się w jego stronę. Potem ziewnęła jak mały kotek i otworzyła zaspane oczy. Wlepiła je prosto w Michaela, uśmiechnęła się. Oboje milczeli, jakby nie chcąc zburzyć tej chwili. Liz uniosła się i pocałowała Michaela. Najpierw był to spokojny pocałunek, delikatny, jakby osładzający, a w kilka sekund przeistoczył się w namiętny, gorący, pełen pasji. Błysk. Noc. Gwiazdy. Liz. Michael. Jego mieszkanie. Łzy Liz. Kłótnia. Pocałunek. Łóżko. Pocałunek. Błysk. Liz oderwała się od Michaela, łapiąc oddech. Położyła się znów obok niego. Dalej w milczeniu leżeli i wgapiali się w sufit.
* * *
Michael stał nad kuchenką i robił tosty. Z pokoju wyszła Liz. Znów ubrana, zarzuciła na siebie nawet sweter. Usiadła przy blacie i z głodem w oczach spojrzała na pachnące tosty. Po chwili Michael podał jej talerz i sam usiadł ze swoim śniadaniem obok. Żadne z nich nic nie mówiło. Michael przeczuwał co chodzi po głowie Liz, a ona wiedziała, że Michael nie ma najmniejszej ochoty na taką rozmowę. Nie było jednak innego wyjścia. Po śniadaniu Guerin zaoferował, ze odprowadzi ją do domu. Liz dość chętnie przystała na te propozycję.
Stali na balkonie Liz. W milczeniu rozglądali się, żadne z nich nie chciało zaczynać tej rozmowy. Michael najchętniej w ogóle by jej nie przeprowadzał, zostawiłby to tak jak jest. Ale Liz nie dała się zbyć.

— Michael... – zaczęła

— Tak?

— Wiesz o co chce zapytać, prawda?

— Domyślam się. – mruknął Michael

— Więc?

— Liz... nie wiem. – odpowiedział posępnie – To mój przyjaciel. On jest moją rodziną. Chcę, żeby był szczęśliwy.

— Michael, do jasnej cholery – powiedziała jakby sama do siebie, ale potem dodała głośniej – Czy nie możesz choć raz zachować się jak egoista, na jakiego pozujesz?

— Ja pozuje na egoistę? – Michael zrobił głupią minę

— Nie zmieniaj tematu! Poza tym chyba za późno, aby to ukryć przed Maxem... – szepnęła i opuściła głowę

— Co? – Guerin w pełnym szoku zapytał

— No cóż...

— Liz, coś ty mu powiedziała?

— Nic. – odpowiedziała krótko

— Nic?

— Nic. Tylko...

— Co tylko? Jakie tylko? – zdenerwował się – Mów.

— Kiedy mnie pocałował i miałam wizję, to jak się od niego oderwałam, to...

— To? – Michael się niecierpliwił – Czy ty chcesz mnie przyprawić o zawał serca? Mów wreszcie!

— Nazwałam go twoim imieniem. – powiedziała cicho

— Co? – Michael zapytał, ale krztusił się śmiechem

— No, powiedziałam do niego "Michael" – Liz się zarumieniła

— No to musiał mieć niezłą minę. – zaśmiał się Guerin

— Znów zmieniasz temat. – Liz powiedziała chłodno

— Liz – zaczął poważnie – A co chcesz żebym ci powiedział?

— Że masz gdzieś Maxa. Że chcesz mnie. Nie wiem... – jęknęła – Na Boga, powiedz mi cokolwiek.

— Dobrze. Powiem ci. Ja się nie wiążę.

— Że co? – Liz aż otworzyła usta

— Bardzo mi na tobie zależy, ale... Ja nie potrafię stworzyć związku.

— Michael!

— Wybacz, ale taki już jestem...

— Czy ty wiesz co właśnie zrobiłeś? – wrzasnęła – Zrobiłeś ze mnie dziwkę!

— Co? – Michael nic nie rozumiał

— Do diabła! Spaliśmy razem Michael!!! A może chcesz mnie w dzień traktować jak koleżankę, za to w nocy, gdy trzeba zaspokoić twoje żądze mam być twoją panienką?

— Liz, przestań, to nie tak. – bronił się pełen oburzenia

— A jak? Ja się właśnie tak czuję.

— Znów wywołujesz kłótnię.

— Ja? To raczej twoje porąbane priorytety ją wywołują!

— Przestań się mnie czepiać! – krzyknął

— A ty przestań mnie olewać!

— Wiesz, to nie ma sensu. – stwierdził Michael – Wrócę, jak będziesz spokojna i w lepszym humorze.

— Najlepiej w ogóle tu nie wracaj, jeśli nadal tak ma być.

— No i super.
Michael obrócił się i zszedł po drabince. Z kilku ostatnich schodków zeskoczył. Wbił dłonie w kieszenie i ruszył przed siebie. Liz potrząsnęła głową. Dawno nie była tak wkurzona. Chwyciła doniczkę z kwiatkiem i cisnęła nią prosto w dół ulicy.
c.d.n


Poprzednia część Wersja do czytania Następna część