Michael otworzył oczy. Chyba się udało. Był w tym samym miejscu, co ostatniej nocy. Ten sam pokój, to samo srebrzyste światło, za oknem ogród, po środku stało to łóżko. Rozejrzał się. Był sam. Ledwie przeszedł na środek pokoju, a dziwny flesz oślepił go. Kiedy otworzył oczy, zobaczył ją. Stała tam tak, jak poprzedniej nocy. Kiedy go zobaczyła, otworzyła szeroko oczy, jakby była zdumiona. Splotła niezręcznie ręce i lekko się cofnęła.
— Witaj Liz – powiedział spokojnie Michael
— Hej. – odpowiedziała z lekkim uśmiechem
Znów oboje milczeli. Liz przesunęła dłonią w górę ramienia, jakby chcąc się ogrzać, a potem musnęła szyję i odgarnęła włosy. Guerin zrobił krok w jej stronę, ale nie miał pojęcia co robić dalej, więc oparł dłonie o biodra i milczał. Brunetka niepewnie mruknęła:
— Dziwne...
— Co? – zapytał błyskawicznie Michael
— Znów ten sam sen. – głos jej lekko zadrżał – To raczej rzadko spotykane. A jednak...
— Uważasz, ze to ten sam sen? – zapytał Michael zaciekawiony
— Chyba tak. Spójrz. – zrobiła krok w jego stronę – Wszystko takie jak wczoraj. – kiedy chłopak się uśmiechnął, ta zakłopotana powiedziała szybko – Zresztą nie wiem czemu z tobą rozmawiam, w końcu tylko mi się śnisz.
To powiedziawszy obróciła się gwałtownie i stanęła do niego plecami.
— Liz... – zaczął dość niepewnie
— Co znów? – zapytała zniecierpliwiona
— Chyba jednak to nie ten sam sen...
— Jak to?
Liz szybko odwróciła się z powrotem i przyjrzała się mu. Wydawał się być odrobinkę zażenowany i chyba zastanawiał się czy coś powiedzieć. Podrapał się po brwi i powiedział dość cicho:
— Masz rozwiązaną sukienkę, a ostatnio była cała.
Oczy Liz momentalnie się powiększyły. Cofnęła się do lustra i obróciła do niego plecami. Wykręciła głowę, aby spojrzeć na suknię. Michael mówił prawdę. Sznurówka od czarnego gorsetu była rozwiązana i opuściła trzy oczka. Na początku ostatniego snu suknia była calutka zawiązana, to Liz pamiętała doskonale. Zarumieniła się nieco. Podeszła do Michaela, stanęła do niego plecami i wymamrotała:
— Czy... Czy mógłbyś...
— Jasne. – odparł pospiesznie Guerin
Dotknął dłonią pleców Liz i poczuł jak dziewczyna lekko drży. Dziwne iskierki jakby przeszły od jej ciała poprzez jego palce aż do koniuszków jego nerwów. Złapał dwoma palcami końcówki sznureczka i już zamierzał przepleść go przez oczka. Jednak dłonie odmówiły posłuszeństwa. Miał ochotę zrobić cos zupełnie innego. Wypuścił z dłoni jeden koniec sznureczka, za to za drugi energicznie pociągnął. Skutek był wiadomy. Uległa sznurówka szybko i bez oporów opuściła wszystkie pozostałe oczka. Liz poczuła jak zimny wiatr przesuwa się jej po plecach, a suknia staje się dziwnie luźna i ma wyraźną ochotę zsunąć się w dół. Dziewczyna obróciła się i spojrzała na chłopaka z dziwnym błyskiem w oku. Michael poczuł się trochę głupio i miał zamiar wyjaśnić zaraz wszystko. Jednak nie zdążył. Usta Liz były już na jego, a słowa zatonęły z powrotem w krtani. I znów wylądowali na nieprzyzwoicie miękkim łóżku. Jedna dłoń Guerina wsunęła się na plecy Liz odchylając kawałki rozwiązanego materiału, a druga bezczelnie wsunęła się na nogę Liz, która nieopatrznie wychynęła spod kielicha sukni. Drobne dłonie brunetki przebiegły po koszulce Michaela i zręcznie ją z niego zdjęły. Liz zmrużyła oczy, czując jak Michael wpija się ustami w jej szyję, jakby chciał z niej wyssać całe życie. Rozległo się jednak dziwne stukanie. Głośne i dobitne. Początkowo oboje je zignorowali. Jednak po kilku minutach takiego hałasu, Michael z niezadowoloną miną oderwał się od Liz. Ta mruknęła w dezaprobacie. Rozległo się kolejne stuknięcie...
* * *
To bezczelne stukanie całkowicie wyrwało ze snu Michaela. Spocony i rozpalony chłopak starł dłonią z oczu resztki przyjemnego snu i skierował się w stronę drzwi. Otworzył je. Na progu stał jakiś zalany chłopak. I był niemniej zdziwiony od Michaela. Dopiero po dłuższej chwili zorientował się, że pomylił numery mieszkań. Guerin zaklął pod nosem i powrócił do łóżka. Zamknął oczy i usilnie starał się powrócić do snu.
* * *
Udało się. Liz już stała i usiłowała sama przewiązać kilka oczek w gorsecie. Michael jednak szybko jej to udaremnił i powrócił do przyjemniejszego zajęcia, całowania jej szyi. Liz nie potrafiła się temu oprzeć, choć usilnie mówiła:
— Michael... nie... już późno... Mi... Michael... – jednocześnie jej głowa odchylała się do tyłu pozwalając, aby usta Guerina mogły swobodnie wpijać się w jej skórę – Mich... a... czas... wstać...
Błysk. Michael rozejrzał się. Był sam w pomieszczeniu, ale na podłodze leżała pamiętna sznurówka. Skoro Liz już nie było, on tez powinien wstawać. Tak tez zrobił. Zamknął oczy i powrócił do rzeczywistości.
c.d.n.