Kyle podszedł i przytulił ją
— i co teraz będzie?? Masz jakiś plan??
— Hmmm.... na pewno musze powiedzieć mamie o wszystkim i mam nadzieje że ty i twój tata mi pomożecie, potem musze iść do lekarza sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Myślę że ciąża będzie trwała 9 miesięcy bo ja przecież nie jestem kosmitką więc mój organizm jest "normalnie" zbudowany a potem musze wyjechać z Roswell. Nie zniosę tych komentarzy za moimi plecami...
Tydzień później.
— CO!!!!??????????????? Jaki znowu Antar, co wy???? oszaleliście?? Michael kosmita?? Isabel i Max?? Nie wieże. Czy wy się dobrze czujecie??.......
— Mamo uspokój się. Mówię prawdę. Ale to jeszcze nie wszystko.....bo widzisz mamo ja jestem w ciąży... z Michaelem...
Amy usiadła z wrażenia.
— Amy kochanie uspokój się
— Co??? Mam się uspokoić?? Jim !!! ty o tym wszystkim też wiedziałeś!! Jak mam się uspokoić skoro właśnie dowiedziałam się ze kosmici naprawdę się rozbili w Roswell??? I że moja jedyna córka zaszła w ciąże z jednym z ufoludków.....
Po paru godzinach rozmowy Amy i Jima. Matka Marii w końcu doszła do siebie. Kyle w tym czasie siedział w kuchni, a Maria w swoim pokoju. Siedziała na łóżku i zastanawiała się gdzie może wyjechać. Wpadł jej do głowy świetny pomysł. Pomyślała że może wyjechać do Laurie. Ona na pewno ją przyjmie. Ale najpierw musi iść do lekarza. Najlepiej teraz. Na co jeszcze czeka? Im szybciej tym lepiej. Wyszła z pokoju przez okno. Nie chciał się spotykać z matka teraz. Chciała być sama. No może nie do końca sama. Bardzo chciała żeby był przy niej Michael... ale to tylko marzenia. Gdy dojechała do kliniki, wysiadała z samochodu. Przez chwilkę jeszcze stała przed wejściem, ale w końcu wzięła głęboki oddech i zdobyła się na odwagę. Weszłą do srodka.
— panno Deluca, widzę że czeka panią podwójne szczęście. Urodzi pani bliźniaki.
— Bliźniaki?? – powiedziała to całkiem spokojnie. Nic już nie było chyba w stanie jej zaskoczyć.
— a wiadomo może jakiej płci??
— Hmmm.... jedno dziecko to chyba dziewczynka, ale drugie..... nie mam pojęcia, nie widzę.
Przykro mi.
— nic nie szkodzi. Będę miała niespodziankę.
— Mamo wyjeżdżam. Wrócę dopiero gdy dzieci się urodzą. Nie mogę zostać teraz w Roswell
— Ale kochanie, kto się tam Tobą zaopiekuje, nie możesz jechać sama, pojadę z Tobą.
— Nie mamo. Ja chce jechać sama. Musisz zostać na wszelki wypadek. A jeśli ktoś z nich się odezwie, jeśli oni wrócą i nas nie będzie?? Musisz zostać i na nich czekać.
— Maria, skarbie proszę Cię nie rób sobie nadziei na ich powrót. Przecież wiesz ze...
— Mamo przestań. Ja wiem ze oni wrócą. Nie wiem kiedy, ale wiem ze się spotkamy. znowu wszyscy będziemy razem. Cała nasza szóstka.
— Dobrze kochanie. Zostanę. Ale dzwoń często i informuj mnie co się dzieje z Tobą.
— Obiecuje mamo.
Maria poszła do swojego pokoju się spakować. Wzięła trochę pieniędzy, ubrania, zdjęcie Liz i parę drobiazgów.
Pożegnała się ze wszystkimi. Wsiadła do jety i odjechała. Czekała ja długa droga. Ale cieszyła się że zobaczy Laurie. Tęskniła za nią. Nie zadzwoniła do niej i nie uprzedziła jej o swoim przyjeździe, chciała jej zrobić niespodziankę.......
P.S. piszcie komentarze. Dzisiaj krótka cześć bo w ogóle nie miałam pomysłu na pisanie, ale obiecałam więc cos trzeba było napisać J