Od Autorki: (czy ja zawsze musze coś pisać) Opowiadanie nie zupełnie o Roswell, nie zupełnie o kosmitach, ale o czymś podobnym.
We trójkę przyszli tu tylko po to, aby znaleźć sobie jakiegoś partnera. Poza tym nie mieli co do roboty w ten piątkowy wieczór. Dostali trzy darmowe bilety od ojca jednej z dziewczyn. Załapali się na jedną z lepszych imprez w tym mieście. Raczej jedną z najlepszych.
Siedzieli przy stoliku. Popijając cole patrzyli na tłumy tańczących. Niezbyt ich kręciło to, nie mieli ochoty tańczyć. Czekali na okazję, aby znaleźć swój cel i poderwać go.
Znali tu wszystkich, nie mili na kogo polować, chcieli kogoś nowego, kogoś kto będzie tajemniczy i nieznany, nieobliczalny i dziwny.
— Liz, nudzę się – powiedziała blondynka do koleżanki obok
— Maria nie marudź – odpowiedziała z kwaśną miną – Alex idziemy się rozejrzeć – zwróciła się do chłopaka
Poszli w dwie różne strony. Maria pozostała sama, nie chciała tu przyjść, wolała siedzieć w domu i oglądać znowu jakiś horror z przyjaciółmi. Nudni ludzie, których widuje codziennie na ulicy. Umieją się bawić, ale ona chciała kogoś nowego.
Napiła się łyka coli. Po chwili poczuła lekki wiatr we włosach, ktoś otworzył drzwi, ktoś wszedł. Spojrzała w tamta stronę i zakrztusiła się.
Liz szła naokoło tańczących. "Nuda, nuda i nuda" powtarzała. Kręciła się w kółko bez celu. Nie wiedziała co ma innego robić. Gdzieś w tłumie mignął jej chłopak, Kyle. Nie to już nie jej chłopak, zerwała z nim wczoraj. "Zasrany sportowiec" pomyślała zauważając przy nim Pamele Ivan, królową szkoły. Nagle wiatr rozwiał jej przemyślenia. Ktoś wszedł do środka. Może ktoś nowy. Popatrzyła na zamykające się drzwi, a potem na trzy nowe postacie. Przełknęła gwałtownie ślinę.
Alex nie chciał tu być, przyszedł specjalnie dla Liz. Ona chciała się odegrać na Kylu Valentym. Po co, zerwała z nim. Miała racje, była dupkiem. Skierował się do drzwi, chciał się wywietrzyć. Gorąco tu było strasznie. Gdy chciał dotknąć klamki drzwi jakby same się odtworzyły. Wystraszony odsunął się trochę i odskoczył. Zza otwartych drzwi wyłoniły się w rządku trzy osoby. Jego wzrok przykuła jedyna dziewczyna o blond złocistych włosach. Jej ciało mogłaby pozazdrościć nie jedna kobieta. Jej krótka czarna sukienka opinała kształty. A oczy były niewiarygodnie brązowe, takie dziwne.
Dziewczyna spojrzała przez chwilę na niego dziwnie i od razu się odwrócił.
Z ich oczu płynęła zadziwiający pociąg do ludzi tutaj. Oddychali z otwartymi ustami, albo wciągali zapachy nosem. Sprawiało im to niezmierną przyjemność.
Chłopak, stojący po środku, popatrzył na dwójkę obok kątek oka. Wydawało się, że rozumieją się bez słów. Rozeszli się we trzy różne strony.
Blond włosa dziewczyna popatrzyła jeszcze raz na Alexa. Czuł do niej pociąg, ale nie miał odwagi podejść. Czuł lęk przed nią. Strach widać było w jego oczach. A ona czekała tylko na to. Jednak nie podeszła do niego, nie chciała mu nic zrobić. Dlaczego?
Chłopak, brunet, który stał wcześniej w środku, wmieszał się w tłum. Uważnie rozglądał się pośród ludzi. Jego brązowe oczy spojrzały na nią, była piękna.
Bała się go, patrzył na nią jakby miał jej coś zaraz zrobić. Z drugiej strony był przystojny i tajemniczy, coś ją do niego ciągnęło. On patrzył jej tak dziwnie w oczy, a ona jemu. Nagle ruszył w jej stronę. Zrobiła krok do tyłu.
Złapał ją za policzek, wciągnął powietrze i pocałował czule. Nie mogła się od niego oderwać, to było jak przyciąganie magnesu. "Liz, czemu nie możesz przestać" – pomyślała.
Popchnął ją do jakiegoś kąta, nie przestając całować. Robił to tak niezwykle.
Jeszcze chwila, a będzie syty i będzie mógł wrócić do domu. Nie wiedział czemu nie mógł jej tego zrobić. Była taka delikatna, a jej krew taka czysta i niewinna. Nie miał odwagi jej ukąsić. Oderwał się od niej i popatrzył na jej twarz, oczy miała zamknięte, a z nich leciała mała łza. Dlaczego ona płacze?
Otarł jej policzek i odszedł, nie wiedział czemu?
Cud blondyn podszedł do Pameli. "Zawsze każdego wyrwie" – pomyślała Maria patrząc na nich razem. Jak zwykle ona musi być na końcu listy każdego przystojniaka. Napiła się łyka 10 szklanki coli i walnęła głową o stół. Chciała ostatni raz na niego spojrzeć, podniosła wzrok, jego już nie było, jego ani Pam.