Od autora: Nie wiem czy takie opowiadanie was zaciekawi, dlatego wrzucam próbkę i czekam na komentarze
Zan wszedł do "salonu", z pełnymi siatkami, chciał wygodnie usiąść i zjeść coś w spokoju. Rath i Lonnie, jak zwykle, obściskiwali się, leżąc na kanapie. Przez chwilę przyglądał im się z obrzydzeniem. Rath leżał na Lonnie.
-Kurwa Rath!!! Czy wy nie możecie robić tego gdzie indziej?! Ja siadam na tej kanapie!!! Tu jest salon, jeść się odechciewa!!!
-A co? Masz coś do żarcia?- Rath podniósł się natychmiast, zapinając spodnie i rzucił się, na przyniesione przez Zana siatki.
Lonnie, leżała jeszcze, dokładnie przez trzy sekundy, a potem poderwała się, łapiąc tacę, która stała na stoliku, i walnęła nią Ratha, z całej siły, w głowę.
-Aaau, co jest?!- Rath, o mało nie spadł z kanapy.
-Kurwa, Rath!!! Ty to jakiś popieprzony jesteś! Przerywać w takim momencie, z powodu głupiego żarcia!
-No co?! Głodny jestem.
Lonnie wstała i zaczęła poprawiać na sobie ubranie, a potem skierowała się do wyjścia.
-Gdzie idziesz?
-Nie wiem... Wychodzę... Na miasto, może tam znajdę jakiegoś faceta, który nie przerywa w kulminacyjnym momencie, bo jest głodny.
-Świetnie, przynajmniej od ciebie trochę odpocznę!- Rath masował sobie guza na głowie.- Znajdź sobie jakiegoś najedzonego! A wiesz, dlaczego jestem głodny!!! Bo ty w ogóle o mnie nie dbasz, i wyżerasz wszystko z lodówki!!!
Lonnie pokazała mu środkowy palec, i wyszła. Zan, podniósł tacę i przyjrzał się powstałemu na niej wgnieceniu.
-Rath, dobrze się czujesz?
-Mniej więcej. Zajebiste jedzonko Zan, gdzie to podpierdoliłeś?
-W supermarkecie, jakaś baba zostawiła wyładowany wózek.
-Gdzie Ava?
-Poszła kupić sobie jakieś ciuchy, w tym wózku, była też torebka z pieniędzmi i kartami kredytowymi, więc korzysta.... Kurwa Rath! Zabieraj te kopyta ze stołu, w jedzeniu je trzymasz!
-Zan, powiedz mi jedną rzecz.- Rath starał się mówić spokojnym głosem.- Jak, ja mam na imię?
Zan przez chwilę był pewny, że to jakaś amnezja, spowodowana uderzeniem Lonnie.
-Jak to, jak? Rath.
-Jesteś pewien? Bo ostatnio wydaje mi się, że składa się z dwóch części: kurwa Rath, i na końcu ma jeszcze wykrzyknik... Jeszcze raz usłyszę coś takiego, to tak wam wszystkim zapierdolę, że się nie pozbieracie!!!
-Dobra, dobra, zacznij od Lonnie, to zobaczymy kto na tym gorzej wyjdzie.
-Może lepiej żebyś nie wiedział. Nie zapominaj, że jestem zabójcą... Twoim zabójcą. Mam już gotowy plan jak należy się pozbywać niewygodnych osób... Należy je po prostu wepchnąć pod ciężarówkę, i zepsuć troszeczkę hamulec.
Zan skrzywił się z niesmakiem.
-To była dosyć głupia historyjka, aż się dziwię, że oni to kupili.
-Widocznie są głupsi niż ci się wydaje. Nie no, Ava była dosyć przekonująca.
-Ale w zasadzie to dziwne, że ty niby zdążyłeś na majstrować przy ciężarówce, a ja nie zdążyłem jej zatrzymać. To chyba jasne, że moja moc jest silniejsza od twojej.
Rath uniósł brwi, i spojrzał na niego wyzywająco.
-Jesteś tego taki pewien? Może chcesz się przekonać?- Podniósł rękę i skierował ją w stronę Zana.
-Daj spokój, nie wygłupiaj się, nie chciałbym ci zrobić krzywdy. Mamy ważniejsze sprawy na głowie. Teraz, kiedy ten cały Max z wioski spaprał sprawę, musimy się zastanowić, co robimy dalej.
Rath wrócił do pożerania wszystkiego, co było jadalne.
-Jak to, co? A mamy jakieś wyjście? Siedzimy tu na tyłkach, uwięzieni na tej gównianej planecie, i próbujemy się dobrze bawić. Co nam innego pozostaje?
-Chyba nic innego. Ale może i dobrze, że ten wieśniak odmówił. A jeżeli Ava od początku miała rację mówiąc, że to pułapka? Powinniśmy byli się dowiedzieć więcej o tym wszystkim, zanim zajęliśmy się sprowadzaniem tu tego chłoptasia, który nigdy wcześniej nie widział nawet prawdziwego miasta. Jak on miał coś zrozumieć? To ja powinienem tam pójść.
Rath miał usta pełne jedzenia.
-Zafoinasz, sze ie asz hueshieo...
-Kurwa Rath!!! Plujesz tym jedzeniem po całym pokoju!!! Kto to będzie sprzątał?! Poza tym zupełnie nie rozumiem, co mówisz, przełknij najpierw do cholery!
Rath przełknął i chciał popić piwem, Ale Zan wyrwał mu puszkę z ręki.
-Cholera, zostaw to piwo!!! Możesz się schlać w trupa, nic mnie to nie obchodzi, ale później. Teraz rozmawiamy i życzę sobie rozmawiać z osoba przytomną! I żeby było jasne, nie uzdrawiam cię znowu jak się upijesz, robisz to na własną odpowiedzialność!
-Obojętne.- Rath wzruszył ramionami i popił colą. -Po pierwsze i najważniejsze: co ja mówiłem o zwracaniu się do mnie tą dwuczłonową formą?! Przysięgam, że to był ostatni raz kiedy udam, że tego nie słyszałem, następnym razem nie będziesz potrzebował statku kosmicznego żeby polecieć na Antar! Po drugie, mówiłem: zapominasz, że nie masz królewskiego znaku, nie dopuściliby cię na to zebranie, dlatego nie mieliśmy wyjścia, i musiał iść ten wsiok, jak mu tam? Maxio.