Kes_ALF

Meet the Dupes (2)

Poprzednia część Wersja do czytania Następna część

-Tak, ten plan był od początku dennie głupi i nie miał prawa się udać, kto to w ogóle wymyślił?
Rath popatrzył na niego znacząco.
-Nie ważne kto wymyślił... Ważne kto zaaprobował, nieustraszony przywódco.
-Dobra, dobra, nie sil się na sarkazm, bo w ustach niedouczonego kretyna, to jakoś dziwnie brzmi.
-Przepraszam, kogo nazywasz niedouczonym kretynem???!!!
-I znowu to samo, sarkazm, sarkazm, sarkazm, wiesz w ogóle co to słowo oznacza??... No nie, skąd miałbyś wiedzieć, przecież macie z Lonnie ciekawsze rzeczy do roboty niż nauka.
Rath popatrzył na niego złym wzrokiem.
-Tak, bo na przykład historia tej gównianej planety okaże mi się oszałamiająco przydatna kiedy już wrócimy na Antar.
-Jak sam powiedziałeś, na razie jesteśmy tu uwięzieni, i może jednak coś z tego mogłoby ci się przydać, w życiu na tej "gównianej planecie". Ale skąd możesz wiedzieć, ty w ogóle wiesz czym powinien się zajmować osobnik myślący w szkole??. I znowu nie, bo skąd miałbyś wiedzieć coś o osobnikach myślących.
-Kurwa, Zan!!! Wyładowuj swój zły humor na kimś innym!!! Mam tego dosyć!!! I dla twojej informacji, wiem co to sarkazm, i jeszcze kilka innych nieprzydatnych rzeczy, którymi trują głowę w ziemskich szkołach, coś mi się czasem o uszy obija... Mimo usilnych starań.
-Zakończyłeś to poprawnym stwierdzeniem, zgadza się starasz się nic nie słyszeć i nie zwracać uwagi. Starasz się również bardzo mocno zwracać na siebie uwagę.
-Co masz na myśli?
-Nareszcie zrozumiałem dlaczego ciebie i Lonnie bez przerwy wywalają z kolejnych szkół, i aż się dziwię, że do tej pory się nad tym nie zastanawiałem. Wy nie usiłujecie po prostu "dobrze się bawić" czy coś w tym stylu, wy prowokujecie sytuacje żeby was wyrzucili z czystego lenistwa, nie chce się wam chodzić do szkoły jak ziemianie, i uczyć tego co na ziemi by się wam przydało, więc wymyślacie takie przedstawienia, żeby was wyrzucili i macie spokój, przynajmniej na jakiś czas.
-Tak, dopóki wściekle zacięty nie znajdziesz takiej szkoły w której jeszcze nas nie znają i nie zaciągniesz nas tam siłą.
-I z góry ostrzegam, że nie popuszczę, więc uważajcie, bo niedługo będziemy jeździli do innego stanu!
-Swoją drogą co cię skłoniło do wysunięcia takich podejrzeń?
-Wiesz, numer z sexem w gabinecie dyrektora, na jego biurku, w momencie kiedy wiadomo było, że tam wejdzie, bez wątpienia musiał być obliczony na to, że wylecicie stamtąd z hukiem, na zbity pysk. Do takich planów też potrzebna inteligencja... Ale raczej musicie być sprytni, bo w tak daleko posuniętą głupotę nie uwierzę.
Rath zaśmiał się szatańsko.
-Przynajmniej jesteśmy sławni. I nasze plany się udają w przeciwieństwie do twojego.
-Mojego?? Nadal nie wiem jak można było coś takiego wymyślić... Chyba uległem presji, mogę pójść na ugodę i twierdzić, że plan był wspólny. Ale spapranie go, to już zasługa twoja i Lonnie. Jakbyś nie pamiętał, mieliście nakłonić Maxa do przyjęcia warunków Kivara. Ava, miała wszystkich przekonać, że jesteście mordercami, już po tym jak Max się zgodzi. Wtedy on powinien wrócić do swojego malutkiego ślicznego domku, do swojej siostrzyczki i reszty, wielce na was obrażony, a my, spokojnie mieliśmy odlecieć zamiast nich. Która część planu nie wypaliła?? Bo Ava spisała się pierwszorzędnie.
Rath nie był zadowolony z takiego przedstawienia sprawy.
-Co niby mieliśmy zrobić do cholery?!!! Związać go i kazać się zgodzić!!! To jakiś palant, jak na takiego wywierać wpływ? Nie wiadomo co mu do łba strzeli!... A gdyby chciał zabrać tą swoją rodzinkę na Antar?
-Zwinęlibyśmy się stąd, zanim zdążyli by wrócić, wszystko było ustalone, tylko jeden mały zgrzyt, przez pierwszą parę wśród popaprańców.
Rath uniósł rękę i zanim Zan zdążył się zorientować, wylądował na podłodze pod ścianą.
-Kurwa!!! Co ty sobie wyobrażasz!!! Co to za demonstracje??!!
-Nie podobało mi się to co mówisz, to tak na przyszłość, żebyś uważał na słowa!
-Słownictwo mu nagle zaczęło przeszkadzać!!! Starałem się być delikatny, powinienem użyć innych słów! Nie spodobały by ci się bardziej!- Zan powoli podnosił się z podłogi.- Cholera, zaczynasz się zachowywać jak Lonnie, coś się nie podoba, to walić na oślep!
Rath nachmurzył się nagle i jakby zapomniał o rozpoczętej właśnie kłótni z Zanem. odezwał się już spokojniej i jakby lekko strapionym głosem.
-Nie mów do mnie o swojej siostrze.
-Bo co? Coś nie tak?- Zan również zapomniał o kłótni i zaciekawiony i zaniepokojony zarazem, usiadł obok przyjaciela. Kłopoty tej parki, oznaczały bezustanne tajfunu, i wybuchy temperamentu, nie pozostawiające najmniejszych szans na spokojną egzystencję. Było to coś, czego należało unikać za wszelką cenę.
-Bo mam jej dosyć!!! Rozumiesz?! DOSYĆ!!!!! Nie chcę już słuchać o tej głupiej kurwie!!!!!
Kilka szklanych przedmiotów, znajdujących się w pokoju, eksplodowało, rozsiewając kawałki szkła, na dużą odległość.
-Wow, spokojnie. Aż tak się przejąłeś jej dzisiejszym zachowaniem? Wyszła żeby cię nie uszkodzić bardziej, powinieneś to chyba uznać za komplement.
-Nie obchodzą mnie komplementy tej pojebanej zdziry!!! I nie chodzi tylko o dzisiaj!
-Widać coś poważnego... Powiesz o co biega, czy mam z ciebie to siłą wyciągać?
-I po co ci te informacje? Książkę piszesz?- Cała wściekłość z niego wyparowała, jakby sklęsł w sobie, i wyraźnie widać w nim było, przygnębienie, smutek i żal. Te uczucia nie były podobne do Ratha. Nie do tego Ratha, którego znali wszyscy. Ale Zan znał również innego Ratha, bardziej "ludzkiego", do którego te uczucia należały. Nie znał go nikt inny, tylko on. Nawet Lonnie nie wiedziała jaki Rath jest naprawdę, przed nią chyba najbardziej ukrywał swoje uczucia, ona uważała to za słabość, wyśmiałaby go, nic więcej, więc nigdy się o nich nie dowiedziała. A jednak Rath miał uczucia, głęboko ukryte, ale bardzo silne. Zan nigdy go nie zdradził, zdawał sobie sprawę, że tylko on tak naprawdę go zna... Nie wcale nie zna, wie że jest jeszcze coś, ale z nim Rath też nie zawsze był do końca szczery.
Zan odczekał dłuższą chwilę.
-No mów, nie będziemy tu do jutra siedzieli, i tak w końcu powiesz, zaoszczędźmy sobie czasu.
-Już powiedziałem, mam dosyć tej kurwy. Dosyć jej zachowania. Dosyć tego jak mnie traktuje. Jak wycieraczkę, kiedy jej się akurat nudzi to jestem dobry, ale jak ma akurat coś do roboty, mogę się wypchać trocinami. Mam wrażenie, że ona się mną bawi, korzysta z tego co ma pod ręką, dopóki nie znajdzie czegoś lepszego. Puszcza się na prawo i lewo, nie mówię, że ja jestem święty, ale są jakieś granice... To co tu robimy ma jakiś cel, jest ważne w jakiś sposób prawda?
-Co masz na myśli?
-Królewska czwórka, i tak dalej, powinniśmy być razem... Niby jesteśmy, ale to powinno być ważne... Dla nas ważne... A Lonnie... Zresztą nie ważne.
-Dokończ co chciałeś powiedzieć, masz na myśli, że Lonnie zachowuje się jakby to nic nie znaczyło, jakbyś był jej podnóżkiem a nie mężem?
Rath skinął głową.
-Jakby to było tylko zabijanie czasu w oczekiwaniu na coś prawdziwego...
-Co masz na myśli?... Kivara???
-Nie wiem, nic nie mam na myśli, ale mam już tego po dziurki w nosie... Nie chcę być dłużej wycieraczką i produktem zastępczym... Niestety poza Avą, jest jedyną dostępną hybrydą...
-A to akurat nie prawda, są jeszcze ci z wioski... Jak ona się nazywa?...
-Isabel.- Rath podsunął zadziwiająco szybko.
Zan popatrzył na niego podejrzliwie.
-No właśnie, Isabel. Oni naprawdę wyglądają dokładnie jak my??
-Identycznie, żeby nie te lamusiarskie fryzurki i cuchy. Naprawdę przeraźliwie wsiurskie to wszystko... No, chociaż trzeba przyznać, że z tej Isabel, niezła lalunia. Na Lonnie te ciuchy wyglądały idiotycznie, ale na niej... Niczego sobie, to miało swoisty urok. Naprawdę niezła laska. I włosy ma ładne, długie blond. Nad tym Lonnie mogłaby się zastanowić.
-Przecież podobno masz dosyć roli podnóżka.
-Niestety nie mam innego wyjścia, muszę nim być, takie jest moje przeznaczenie.- Westchnął ciężko.
-O rany, czy ty naprawdę nie jarzysz? Z tym przeznaczeniem jest coś nie do końca w porządku. Widzisz żebym szalał z miłości do Avy? nie, a świat się od tego nie wali, nic się nie stanie, jak odpoczniesz sobie trochę od mojej siostry, znajdź sobie jakąś miłą panienkę i zerwij z Lonnie, nie mówię na zawsze, ale skoro jej nie zależy, dlaczego tobie ma zależeć? Może jak się zorientuje, że nie ma na ciebie monopolu to się trochę opamięta.
-Zdajesz sobie sprawę, że o własnej siostrze mówisz?
-Zdaję sobie sprawę, również z tego, że ona potrafi być nie do wytrzymania, ciekawe czy ten Max, też ma takie problemy z siostrą.
Rath zamyślił się głęboko.
-Nie, tamta jest jakaś... Inna... Zupełnie inna.
***

Lonnie wróciła późno w nocy, Rath już spał. Podeszła do łóżka, i uśmiechnęła się pod wpływem własnych myśli. Nie chciało jej się spać, nie była do końca usatysfakcjonowana spotkaniem , które przed chwilą zakończyła... Pod tym względem miał pewne braki, to przez to ziemskie ciało, Rath był lepszy. Właściwie dobrze, że na razie tu jest, nudno by było bez niego, na razie nie jest taki najgorszy, może Vilandra naprawdę go kiedyś kochała? Zanim poznała prawdziwego mężczyznę...
Rozebrała się szybko, i wślizgnęła do łóżka obok niego. Obudził się kiedy zaczęła go całować.
-Pobudka! Mam dla ciebie prezent.- Śmiała się zdejmując z niego bokserki.
Rath nie do końca był przytomny, nie chciał się obudzić, chciał udawać przed samym sobą, że to sen. W głębi duszy wyraźnie czuł, że nie powinien jej na to pozwolić, przecież zdecydował, że nie pozwoli się więcej traktować jak zabawkę, a ona znów to robi. Przyszła w środku nocy i go budzi, bo tak jej się podoba, akurat teraz ma ochotę, co z tego, że on śpi. Gdyby sam spróbował ją obudzić, ocknąłby się dwie przecznice dalej z rozbitą głową... Nie powinien jej na to pozwolić, ale było mu tak dobrze, przyszła do niego... Chciała go... Co z tego, że na chwilę, teraz nie chciał o tym myśleć, kiedy była przy nim, była najważniejsza, nie potrafiłby zaprotestować, nie potrafił i nie chciał odmówić. Na pół w sennym odrętwieniu, poddał się namiętności. Na początku wszystko było normalnie, gwiazdy, galaktyki i planety, wirowały wokoło w oszałamiającym tempie, ale nagle zobaczył coś innego. Widok pojawił się nagle, bez ostrzeżenia, i sprawił, że Rath natychmiast obudził się do końca. Z najwyższym trudem udało mu się nie dać nic po sobie poznać, na szczęście Lonnie była za bardzo zajęta własnymi odczuciami, żeby zauważyć cokolwiek. Zobaczył ją, kilka godzin wcześniej, leżała naga, na hotelowym łóżku, ktoś się nad nią pochylał, sylwetka była dziwnie znajoma, sprawiał wrażenie chłopca. Nagle dostrzegł wyraźniej... Nicholas!!! Na chwilę przed tym, zanim weszła do jego łóżka, opuściła łóżko Nicholasa! To co zobaczył, sprawiło, że prawie ją od siebie odepchnął, ale opanował odruch, i zmusił się żeby dokończyć. To co teraz oglądał, mogło uratować im życie.
***

Lonnie spała. Nie domyśliła się, że to zobaczył, jakim cudem w ogóle mu się to udało? Przecież nie starał się celowo. Powinna go zablokować, przecież potrafiła. Może to zlekceważyła, myślała, że wpół śnie i tak nic nie zobaczy. Nie mógł leżeć w tym samym łóżku co ona, pościel paliła go jak ogień. Cały czas zbierał resztki po Nicholasie? Czy dopiero teraz? Miał ochotę zwyzywać ją od kurew i dupodajek, ale wiedział, że w tym jest coś głębszego. Dla nich wszystkich będzie lepiej, jeżeli się nie dowie, że on o wszystkim wie. Zresztą czy o wszystkim? Może powinien spróbować dowiedzieć się więcej? Popatrzył na nią z obrzydzeniem. Nie, nie potrafi jej już więcej dotknąć... Nigdy, nie po tym czego się dowiedział. Wstał i wyszedł do salonu. Usiadł na kanapie, i włączył telewizor, żeby się czymś zająć, ale nie widział nawet obrazu. Wściekłość, mieszała się w nim z obrzydzeniem i zgrozą. Ufał jej... Czego by o niej nie powiedzieć, ufał jej. Była jedną z nich, jak mogła to zrobić. Zastanawiał się, czy Rath, ten z Antaru, czuł się podobnie jak on teraz, kiedy dowiedział się o zdradzie Vilandry.
Właściwie najgorsze nie było to, że Lonnie ich zdradziła, ale to, że go to nie dziwiło. Kłębiły się w nim różne uczucia, ale nie zdziwienie. I brakowało jeszcze czegoś... Przecież powinien być chyba zazdrosny, czy coś w tym stylu... Ale nie, czuł się oszukany, ale nie obchodziło go, co ona będzie robiła z Nicholasem, czy kimkolwiek innym, pod warunkiem, że nie przyjdzie później do niego. Tak łatwo pogodził się z jej stratą, jakby nigdy nic dla niego nie znaczyła, a przecież ją kochał... Bzdura, nigdy jej nie kochał, wmówił to sobie, bo tak powinno być, w głębi serca zawsze wiedział, że to zwykła zdzira.
Zan, zaspany wszedł do salonu, w poszukiwaniu czegoś do picia, zobaczył włączony telewizor, i chciał go zgasić. Dopiero kiedy podszedł, dostrzegł Ratha skulonego w kącie kanapy.
-Co tu robisz w środku nocy? Znowu moja siostra?- Usiadł koło niego przecierając oczy.
Rath spojrzał na niego poważnie. Takiego wyrazu twarzy, Zan nie widział u niego nigdy, z jakichś powodów, przeraziła go ta śmiertelna powaga.
-Zan, musimy się mieć na baczności.
-Zawsze musimy... Co masz na myśli?
-Twoja siostra... Znowu zdradziła. Zan, ona kręci z Nicholasem, i nie chodzi jej tylko o sex... Ona pamięta wszystko, pamięta Antar, pamięta Vilandrę...
Zan przerwał mu wpół słowa.
-Zaraz, zaraz, jak to pamięta? Przecież, żadne z nas nie ma wspomnień z tamtego życia?
-MY nie mamy, ty, ja, Ava, chociaż nie mamy przecież pewności, Lonnie też mówiła, że nie pamięta. Ale ona pamięta, wszystko, całe życie Vilandry... Pamięta Kivara... Ona go kocha... I zrobi wszystko, żeby do niego wrócić... Zabije nas...
-Dlaczego tak myślisz?- Zan nie mógł uwierzyć w coś takiego.
-Ja to wiem... Widziałem.






Poprzednia część Wersja do czytania Następna część