- Jak to widziałeś???... Zobaczyłeś jej wspomnienia???
- Tak, wspomnienia, plany... rzeczy o których nie chcę pamiętać.
- No dobra, powiedz po kolei co widziałeś i czego się domyśliłeś.
- Będą same wnioski, bo o tym co widziałem nie chcesz słuchać... Ona ma umowę z Nicholasem. Miała już wcześniej, jak ten król z wioski przyjechał. Ma go zabić i zdobyć granilith. Za to dostanie przepustkę do domu... do Kivara... Ale tylko ona, wszyscy inni mieli zginąć po przybyciu na Antar. Ale Max nie przyjął umowy, więc musi go zabić tutaj i dostarczyć Kivarowi granilith. Jak to zrobi, będzie mogła żyć życiem Vilandry u boku Kivara... Trochę straszne nie?
- A co z nami?
- Nie wiem, nie pokazała mi dokładnego planu działania!... Na pewno zabije Maxa bo on jest królem, musi zginąć... Może zabije także ciebie, nie masz królewskiej pieczęci ale po śmierci Maxa kto wie... Może ciebie uznaliby za prawowitego króla.... Może zabije nas wszystkich żebyśmy się jej nie plątali pod nogami, a może odleci sobie po prostu zostawiając nas w spokoju, nie wiem, nie zwierzała mi się.
Zan myślał przez chwilę.
- Masz racje, mnie powinna zabić również, dla bezpieczeństwa... właściwie wszystkie hybrydy powinna zabić.
- Jakie optymistyczne przewidywania... Ale zaraz... Czekaj... Ona może zabić Isabel!!!
Zan popatrzył na niego zdziwiony tym nagłym wybuchem niepokoju o tą jakąś dziewczynę którą widział raz w życiu.
- O co ci chodzi? Może zabić nas wszystkich.
- No tak, ale gdyby nie miała zamiaru zabijać wszystkich, ją powinna mimo wszystko. Przecież to tamci są właściwym pakietem. Tamta "Vilandra" jest tą właściwą. Kivar może woleć tamtą, więc Lonnie musi ją zabić żeby pozbyć się konkurencji. Musimy coś zrobić!!! Przeszkodzić jej!!! Ostrzec tamtych!!!
- Cicho! Spokojnie bo obudzisz Lonnie i wtedy dopiero zaczniemy mieć kłopoty. Co masz na myśli mówiąc że tamta jest prawdziwą Vilandrą, przecież ona nie pamięta tamtego życia, a Lonnie pamięta... Ja za czymś nie nadążam.
- Wiem! To znaczy mam teorię. Żadne z nas, ani my ani oni, nie pamięta życia na Antarze. Tylko Lonnie. I właściwie tylko to różni nasze pakiety. Wnioski się same nasuwają, to z Lonnie jest coś nie tak. Ona im nie wyszła, ma w sobie za dużo z Vilandry... Dlatego wyrzucono nas do kanałów, żeby Vilandra nie zdradziła po raz drugi... Co właśnie się dzieje.
- To co mówisz ma sens. Czy możesz przestać już myśleć?? Bo moja pozycja przywódcy czuje się zagrożona.
Rath uśmiechnął się krzywo.
- Może słusznie... spójrz do czego doszliśmy słuchając ciebie.
- Dobra dobra, nie czas teraz na takie kłótnie. Wszyscy jesteśmy zagrożeni, trzeba coś zrobić.
- Proszę bardzo przywódco, decyduj.
Zan zamyślił się głęboko.
- Hmmmm. Myślę, że na razie powinniśmy zachowywać się normalnie i nie dać jej jakichkolwiek powodów do podejrzeń, że coś wiemy. Może uda nam się dowiedzieć czegoś więcej.
- No tak! Można się było spodziewać! Zachowywać się normalnie i dowiedzieć więcej!!! Proszę, dowiaduj się!!! Bo mnie tylko jeden sposób przychodzi do głowy, ten w który się dowiedziałem, i przyjmij do wiadomości, że NIE BĘDĘ się więcej dowiadywał!!!
- Cicho! naprawdę ją obudzisz! No nie wiem, zobaczymy. Ale masz się zachowywać jak zawsze, zrozumiano? To rozkaz. I będziemy jej pilnować żeby nie zostawała sama ani na chwilę. A potem zobaczymy.
- Cóż za wspaniała decyzja, potem zobaczymy. A ona nas w tym czasie wszystkich wykończy! Chociaż ostrzeżmy tych z Roswell.
- Ok., to da się zrobić. Ale rano, teraz idziemy spać. I pamiętaj, nic się nie wydarzyło.
Rath został sam w salonie. No tak, Zan znowu zamierza czekać nie wiadomo na co, a w tym czasie ta zdzira zrobi coś złego Isabel... I reszcie tamtych. Trudno, trzeba będzie jej dobrze pilnować. ciekawe czy ten wsiok też by czekał... Pewnie tak, są z tego samego materiału genetycznego.
***
Rano Zan wchodząc do salonu zastał Ratha siedzącego dokładnie w tym samym miejscu, w którym go zostawił.
— Hej! Żyjesz jeszcze, czy to już stężenie pośmiertne?
— Spadaj! Zasłaniasz mi telewizor!
Zan obejrzał się za siebie.
- A można wiedzieć od kiedy interesujesz się hodowlą bydła? Przestań się już wygłupiać! Wiemy, że czujesz się zraniony...
- Co?! Ja?!... Co?! Zgłupiałeś!! Jestem może wściekły, ale nic więcej!
- Tak jasne... Nie ważne, w każdym razie rozumiemy, ale mieliśmy się zachowywać normalnie pamiętaj.
- Pamiętam!! Czy ja robię coś dziwnego?!... OK. mogę włączyć MTV jeśli to ci poprawi humor! Już, zadowolony?
Zan pokręcił głową z powątpiewaniem i poszedł poszukać czegoś do jedzenia.
Lonnie przeciągając się, weszła do salonu i od razu skierowała się w stronę Ratha.
- Hej mój ogierze. Wcześnie dziś wstałeś, jakieś święto?
Rath nawet na nią nie spojrzał. Siedział sztywno na kanapie, starając się wyglądać "normalnie".
- W nocy byłeś zajebisty.- Przechyliła się przez oparcie chcąc go pocałować.
Rath odsunął się od niej. Wstał i podszedł do Zana, udając, że mu pomaga
- Hej! Co to ma być!... Kurwa Rath!!! Co to znowu za jakieś fochy!!! Co ci znowu nie pasuje?! Zachowujesz się jak jakaś stara, rozkapryszona baba!!!... Mam was wszystkich dość!!! Nie czekajcie na mnie! – Wyszła zrzucając przy okazji na ziemię całą zawartość stolika.
- Co to kurwa miało być??!!!- Zan nie wytrzymał napięcia.- To było zwyczajne zachowanie??!! Odbiło ci czy co? Chcesz żeby się czegoś domyśliła?
Rath odwrócił się do niego, tłukąc szklanki, które wyjmował z szafki.
- Co według ciebie miałem robić??!!! Może mi powiesz skoro jesteś taki mądry??!!- Telewizor eksplodował z głośnym hukiem. – Miałem spokojnie czekać aż wszystko sobie bez problemów obejrzy w mojej głowie??!
Ava wyszła z sypialni i stanęła za Zanem, chroniąc się w ten sposób przed latającymi wokoło szczątkami szkła.
- Co się dzieje? Nie róbcie takiego bałaganu! Chociaż słyszałam coś, że mamy się zachowywać normalnie, więc w porządku, kłóćcie się dalej, ale nie demolujcie wszystkiego tak dokładnie... I może nie krzyczcie tak głośno o tym, co ona zamierza?... Zrozumieliście aluzję czy wytłumaczyć wam jaśniej?
- Zrozumieliśmy.- Rath zgarnął szkło, i usiadł na blacie szafki.
- Dobrze, to teraz posprzątajcie ten bałagan... I pamiętajcie, żadnych powodów do podejrzeń, zachowywać się normalnie. – Wybiegła zanim ciśnięta w jej stronę lampka miała szansę dosięgnąć celu.
- Zan, powiedz swojej dziewczynie, że jeżeli jeszcze raz usłyszę, od niej o "normalnym zachowaniu" to będą to jej ostatnie słowa!
- Dobra, powtórzę, ale nie rozwalaj już niczego, bo w ten sposób mamy tylko więcej sprzątania.... I Ava nie jest moją dziewczyną!
- Obojętne. – Rath nie zamierzał opuścić swojego miejsca, ani tym bardziej niczego sprzątać. Siedział przez kilka minut przyglądając się Zanowi.
- Mieliśmy ostrzec Isabel... – W tym momencie spojrzał na wejście, w którym stała Lonnie i słowa zamarły mu na ustach.