Piękny dzionek, ciepły i słoneczny. A mówiąc wprost: na tyle fajny, ze nie warto go marnować na chodzenie do szkoły. Ale nie, oczywiście musieli mnie tu przywlec. Czy ktoś mi może łaskawie wyjaśnić, co niby mam tu robić? Zajęcia są nudne i w ogóle nie przydatne. No rozumiem, gdyby mnie uczyli posługiwać się kosmiczną mocą, opowiedzieli coś o mojej planecie, owszem siedziałbym i słuchał. Ale oczywiście nikt nawet nie wie, że jestem kosmitą, a gdyby wiedzieli to, co by zrobili? Uciekliby w popłochu. Ludzie są naprawdę niebywale zidiociali. Gdyby posiadali choć drobną część wiedzy o wszechświecie czy o tym co się może stać, to wróciliby do jaskiń, zamurowali się i czekali cierpliwie na apokalipsę. Dla Maxa są dwie możliwe apokalipsy: oczywiście utrata jego słodkiej Liz, a po drugie to, czego ostatnio ja pragnę najbardziej, spotkanie z Nasedem. Odkąd ten obłąkany Indianin tylko o nim wspomniał, usiłuje go znaleźć. Nieźle się maskuje, ale nie ze mną te numery. Najbardziej w tym wszystkim rozbawiła mnie Isabel. A uważałem ją za choć troszkę inteligentną, myślałem, że jednak odrobinkę mnie zna. Blondyna stwierdziła, że szukam Naseda, bo uważam, ze to mój ojciec. Równie dobrze mógłbym uważać, że Marylin Monroe to moja matka i tez nic by z tego nie wyniknęło. Spodobało mi się, że Isabel jakoś troskliwie zaczęła się mną zajmować. Nie! Teraz do mnie dotarło, że to niebezpieczne. Ta histeryczka gotowa jeszcze mnie pilnować bez przerwy. Tego mi tylko brakuje. Drugiej szurniętej blondynki do kolekcji. Oho. Zbliża się tajfun De Luca. Klnę się na wszystko, że jeżeli zacznie się na mnie drzeć to zmienię jej tak strukturę molekularną, że do końca życia z domu nie wyjdzie. A jeśli znów zacznie mnie molestować seksualnie, to chyba zwymiotuję. Czy ja wyglądam na jakąś sex-maszynę? Nimfomanka... A kogóż to ja widzę? Alex Żałosny Idiota II usiłuje poderwać Isabel Lodową Zdzirę. Na co ją podrywa? Na pizzę. Powinienem go wziąć w obroty i wytłumaczyć, ze pizza to raczej nie to, o czym marzy Isabel, ale jedyne co jestem w stanie zrobić to się śmiać. No proszę, a oczywiście drugi kąt naszego "raju" zajmują Liz i Max. Ktoś im powinien nadać tytuł Pierwszej pary na widok, której mnie mdli... Tu jakaś kolejna blondynka... Zaraz, zaraz. To kociątko podeszło do Kochanków Pizzy. No chyba Isabel wkroczy do akcji. O kurde, Alex wraz ze swoją wszechpotężną pizzą został zmyty. Isabel się uśmiecha, to zaczyna być niepokojące. Jeżeli Isabel wciągnie tę małą do naszego grona, to kogoś tu zabiję. Trzeciej blondynki nie zniosę!
Dobra, idę do Maxa. Pod pretekstem pogadanki, ale oczywiście mam zamiar spenetrować mu lodówkę. Evansowie zawsze mają coś dobrego do jedzenia i nic mnie to nie kosztuje. Teraz wystarczy tylko udawać, ze słucham jak mój wspaniały przyjaciel udziela mi rad. Na jaki temat? Ha! Jak to postępować z kobietami. Znawca się znalazł. Jeżeli on robi Małej Parker to, o czym mi właśnie mówi, to współczuję tej biedaczce. Przecież on ją zagłaska na śmierć. Co by tu zjeść? Hmm... może szarlotkę? Co?! A romantyczny prezent. Ta jasne... nie mam co robić tylko kasę wydawać na jakieś bzdury? Marii powinno wystarczyć, ze ma mnie – to już ogromna nagroda. A może kawałek kurczaka, wygląda bardzo apetycznie? Co?! Kolacja? Max, jeżeli nie chcesz, żebym zaraz wybuchł śmiechem, to lepiej zamilknij. Co? Znawcy kobiet? O jasna cholera. To ta mała blondyna. Hmm. Całkiem urocza. Tylko te włosy, jakieś takie... jak u barbie. Kocica ma niezłe oczęta. Co prawda, jakby jej ktoś staw wprawiał w białko, ale przyciągają. Tylko, co ona tu robi? Isabel. Tylko ona mogła ją tu sprowadzić. Chyba będą zakładać Ligę Blondynek. Musze się stąd jak najszybciej wynieść, zanim Maxa na blond przefarbują. Ok., musze powstrzymać śmiech. Max blondynem... I do tego te jego uszy, a gdyby mu jeszcze niebieskie soczewki kontaktowe kupić? Nie no, miss universum. Lepiej stąd wyjdę, zanim będą musieli mi podać leki na uspokojenie. Wychodzę.
c.d.n.