Lizzy_Evans

Prawdziwa Liz (3)

Poprzednia część Wersja do czytania Następna część

N adrugi dzien Liz wstala w bardzo zlym humorze. Z oczu tryskaly jej blyskawice. Przy sniadaniu wygladala hmm mozna powiedziec strasznie "okrponie".

—Liz podasz mi sol?-spytal ojciec

—taaa lap- i rzucila mu solniczke po czym wyszla zostawiajac tate osolonego w kuchni.

Na szkolnym korytarzu spotakala Marie.

—Liz?! co ci jest? wygladasz jakby smierc zagladnela w twoje lozko..?

—No co ty nie powiesz?-odszczekala.
Nagle obydwie zauwazyly w drzwiach wchodzaca Isabell.

—No prosze prosze Krolowa lodu przyszla do swego krolestwa. A juz myslalam ze gdzies sie topi..coz marzenia sie nie spelniaja.- powiedziala Liz i ruszyla w strone klasy.

Po szkole jak zwykle pracowala w crashdown. Okolo godziny 17 w kafeteri zostali tylko Kyle i Alex.
Liz podeszla do nich zapytac sie co podac

—No dobra mowic szybko co chceta bo chce sie stad zmyc.

—Hmm ja poprosze moze ciebie? jestes na sprzedaz?-zapytal zartem Kyle.

—Dla takiego tlumoka napewno nie.

—no szkoda..chetnie bym cie kupil

—tak? to idz se kup lalke barbie i z nia sie zabawiaj. Alex chcesz cos?

—hmm moze cole-opowiedzial chlopak

—oki, kyle najwidoczniej nic nie zamawia to smigam.
Po chwili nie widac jej bylo na horyzoncie.

—Kyle...czy ty bys ja naprawde...kupil?-zapytal alex

—hmm wiesz ma niezle cialko..i taka opryskliwa jest..to jest to stary

—ja wszystko slyszalama ty niewyzyt seksualnie samcu!- krzyknela liz zza lady wysuwajac sie cola.- a teraz gdy macie cole zjezdzac mi stad. A ty Kyle jeszcze raz takie slowka a przysiegam ze bede cie gonic z walkiem po miescie!

—nie prowokuj zlotko nie prowokuj...- puscil jej oko i wraz z Alexem wyszli z crashdown.

Poprzednia część Wersja do czytania Następna część