Antarskie wizje przyszłości
(część trzecia)
Egzekucja
Królewska czwórka wróciła do zamku nad ranem. Królowa nie była zadowolona. Na razie ślub Zana i Kathleen pozostawał tajemnicą. Ava nadal panoszyła się po zamku jakby była jego niepodzielną panią i władczynią. Wymyślała właśnie pewnemu Antarczykowi, z mało zrozumiałego powodu, gdy pojawiła się Kathleen. Po chwili ich wymiana zdań przerodziła się w kłótnię.
—Jak śmiesz podważać moje zdanie?
—Nie masz prawa nikogo tak traktować!
—Jesteś tylko podrzutkiem. Nie będziesz mówić co mi wolno a czego nie!
—Nie pozwolę ci dręczyć tego ludu!
—Wielmożna księżniczka uwielbiana przez tłumy. Mogą cię uwielbiać ale to nie zmienia faktu, że jesteś niczym. A oni i tak podlegają tylko mi. Kiedy już wyjdę za Zana ustawię ich odpowiednio, a ty nic nie zrobisz z bardzo prostego powodu: nie będzie cię tutaj.
Kathleen nie przerwała jej z bardzo prostej przyczyny: nie mogła, była za bardzo wściekła. Co więcej czuła wzbierającą w niej siłę, większą niż kiedykolwiek dotąd. Nie zapanowała nad nią w porę. Ta moc znalazła ujście- uderzyła w Avę.
Następne wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. W koło nich pojawiło się wiele osób, a wśród nich królowa.Wydała rozkaz. Kazała uwięzić Kathleen. Wielu żołnierzom się to nie podobało, ale królowej nie obchodziło nic nawet wyjaśnienia. Nareszcie mogła pozbyć się tego uciążliwego problemu.
Zan wbiegł do komnaty matki.
—Dlaczego uwięziłaś Kathleen?
—Złamała prawo.
—Nic wielkiego się nie stało.
—Ava jest poważnie ranna.
—Sama się o to prosiła.
—Milcz. Kathleen podlega prawu jak każdy.
—Mylisz się.
—Co takiego?
—Ostatniej nocy Kathleen została moją żoną, a przez to przyszłą królową. Nie podlega już prawu o którym mówisz.
Królowa długo nie mogła znaleźć odpowiedzi.
—Nigdy nie udowodnisz swoich słów, dopilnuję tego. A ta przeklęta przybłęda zostanie jutro stracona za atak na przyszłą królową.
—Rozmawiałeś z nią?- spytał Rath.
—Tak, jest nieugięta, powiedziała, że jutro Kathleen zostanie stracona.- odpowiedział Zan.
—To niemożliwe.- Vilandra była bliska łez.
—Nie martw się, do jutra jest jeszcze trochę czasu.- powiedział cicho Zan.
—Zostawcie mnie z nią.- rozkazał Zan.
—Ale wasza wysokość...
—Nie ma żadnego ale!
—Przepraszam, chyba tym razem się nie spisałam- powiedziała Kathleen.
—Zabiorę cię stąd.
—Nie możesz, masz być królem, musisz myśleć o swoim ludzie.
—Mieliśmy o nim myśleć razem.
—Mówiłam ci to nieraz: Na pewne rzeczy nie mamy wpływu.
—To znaczy.
—Wyrok zostanie jutro wykonany, a ty już niedługo się z nią ożenisz.
—Nigdy!
—Wiem, że trudno ci się z tym pogodzić...Zaraz przyjdzie tu twoja matka, każe żołnierzom cię wyprowadzić. Dlatego nie mam wiele czasu.
—Na co?
—Musisz o czymś wiedzieć.
—Kolejne wizje.
—Tak. Bez względu na to co powiedzą pamiętaj, że Vilandra jest twoją siostrą i nigdy by cię nie zdradziła.
—Kivar.
—Tak.
—Czy ona nie może trafić na kogoś lepszego?
—Trafi.
—Wolałbym żeby to było teraz.
—To niemożliwe.
—Dlaczego?
—Ponieważ on jeszcze się nie urodził, to wymaga czasu i kontaktu z Ziemią.
—Nie mamy czasu, a już tym bardziej nie trafimy na tę odległą planetę.
—Znowu wątpisz...- nie dokończyła, wtargnęli żołnierze z królową i tak jak przewidziała chcieli siłą zabrać stąd Zana.
—Nie zgadzam się na takie przeznaczenie!- krzyknął do niej prawie sprzed drzwi.
—Może ono wcale nie wygląda tak jak je teraz widzisz.- spokojnie powiedziała Kathleen.
—Mylisz się, tym razem na pewno się mylisz.- to była jedyna odpowiedź jakiej się doczekała. Pochodziła ona od królowej.
Przed zamkiem zebrały się tłumy. Zbliżał się czas egzekucji.
—Nareszcie zapłaci za to co zrobiła.- Ava wyglądała na zadowoloną.
Zan, Rath i Vilandra spojrzeli na nią z nietajoną nienawiścią.
—Masz prawo coś powiedzieć Kathleen.- zabrzmiały słowa królowej.
—Wiem i zamierzam z niego skorzystać. Rada pod wpływem królowej skazała mnie na śmierć nie respektując najstarszych i najważniejszych praw. Zapłacą za to. Jednak zanim to się stanie zniszczą jeszcze wiele, ale ja się nie poddam, któregoś dnia tu wrócę i ocalę mój lud.
—Milcz, dosyć już tych twoich przeklętych przepowiedni, nareszcie uwolnimy się od nich.- prawie wykrzyczała królowa.
Zanim jednak została stracona zdążyła odwrócić głowę w stronę Zana, uśmiechała się wnikając do jego umysłu i znów kontaktując się z nim w sposób, o którym nikt prócz nich nie miał pojęcia. Zan, Rath i Vilandra chcieli ją ocalić, lecz żołnierze, którzy ich pilnowali od wczoraj skutecznie im to uniemożliwili. Tak zginęła przyszła antarska królowa.
Królowej udało się zmusić syna do małżeństwa(W zamian Ava przeżyła największe upokorzenie w swoim życiu- po uroczystości Zan wyszedł z Rathem i Vilandrą bez słowa. Wrócił do domu kilka dni później na koronację). Wybuchła rewolucja. Vilandra została uznana za zdrajczynię własnej rasy. Królewska czwórka zginęła. Słowa Kathleen sprawdziły się. Może z czasem zaczęto wątpić w to, że jej wizje zawsze były prawdziwe. Przecież do czwartego inkubatora wsadzono DNA Avy. Tylko czy Kathleen naprawdę o tym nie wiedziała, czy naprawdę nie była na to gotowa. W końcu Tess "wylęgła" się później i długo przebywała poza Roswell, a Liz była tam już gdy Max się pojawił.
Koniec.