_liz

Niebezpieczne Związki (2)

Poprzednia część Wersja do czytania Następna część

Max poczuł jak promyki słońca ślizgają się po jego twarzy. Zacisnął mocniej powieki. O ile pamiętał, to zasłaniał okna. Otworzył oczy dopiero, kiedy poczuł jak ktoś siada obok niego. Uniósł zaspany wzrok. Na skrawku łóżka siedziała jego siostra. Jak zwykle w pełni wdzięku i uroku. W satynowej białej koszulce, z włosami gładko opadającymi na plecy. Jej zimne oczy wbite były w twarz brata. Max znał za dobrze siostrę, wiedział, czego ta może chcieć. Zawsze była wyrafinowana i zimna jak lód, w dodatku zdzirowata. Teraz też musiała mieć jakiś chytry plan. Bez powodu nie pokazałaby mu tej małej Parker, ani tak chętnie nie przystąpiłaby do pomocy. Coś musiała w tym mieć dla siebie. Przez chwilkę zastanawiał się, czemu to spadło na niego, a nie na Michaela. Jego przyjaciel miał większe wzięcie u panienek, te szybko mu się oddawały, w dodatku on był bardziej wyrachowany w swoich postępkach. Przypomniał sobie jednak, że Michael miał chwilowo dość, wiedział jednak, ze dłużej niż dwa tygodnie na głodzie niw wytrzyma i znów przeleci jakąś pannę. Teraz pozostała sprawa Parker. Max jako jeden z nielicznych potrafił odeprzeć stalowy wzrok swojej siostry. Mruknął coś, wstając zapytał:

— Jak miło, że mnie obudziłaś.

— Pora wstać i brać się do roboty, nie możesz spocząć na laurach.

— Nie wiem, o czym mówisz.
Max poszedł do swojej łazienki i przez uchylone drzwi rzucił ostatnie zdanie do siostry. Po kilku minutach wyszedł już prawie ubrany. Podszedł do łóżka, mocno złapał Isabel za ramie i siłą ściągnął ja z niego, odpychając w głąb pokoju. Issy jęknęła. Chłopak tymczasem zasłał łóżko i otworzył okno. Potem jednym susem znalazł się przy drzwiach, otworzył je i chciał wyjść. Odwrócił na chwilkę głowę i powiedział do swojej siostry:

— Isabel zaraz śniadanie, może się łaskawie ubierzesz?
Blondynka posłała mu kwaśny uśmiech i ostentacyjnie pomaszerowała do swojego pokoju. Max nie musiał na nią zbyt długo czekać. Już po chwili promienna, jak zawsze, wkroczyła do jadalni. Kremowy komplecik idealnie pokazywał to, co trzeba i zakrywał to, co niepotrzebne. Dziewczyna usiadła naprzeciwko brata i sięgnęła po kubek z kawą. Łyknęła odrobinkę czarnego napoju, a potem powróciła wzrokiem do Maxa. Ten, jakby nigdy nic, smarował tosty masłem i czytał poranną gazetę. Zaczynało to wyraźnie denerwować blondynkę. W końcu powiedziała głośno:

— Co zamierasz Max?
Chłopak uniósł wzrok znad gazety i wlepił go w siostrę.

— Nie wiem, o czym mówisz Isabel.
Tego chyba było za wiele. Dziewczyna odsunęła swoje krzesełko, wstała i podeszła do brata. Odsunęła jego talerz z jedzeniem i usadowiła się na blacie stołu, tuż naprzeciw niego. Pochyliła się ciałem w jego stronę i syknęła:

— Mówię o małej Parker.

— Przyznaj się Isabel – zaczął Max z diabelskim uśmieszkiem – Co ty z tego będziesz miała?
Blondynka odsunęła się, zeskoczyła ze stołu, poczym z anielskim uśmiechem powiedziała krystalicznie:

— Twoją wdzięczność, że podsunęłam ci taki kąsek.
Max pokręcił głową i również wstał z miejsca. Podszedł do siostry i spojrzał w jej oczy. Mogła przybierać różne miny, figlarnie przewracać oczami, czy nawet kłamać jak najęta, ale on zawsze wiedział, kiedy ma w czymś interes. Za dobrze ją znał. Nigdy nie robiła niczego, co nie dałoby jej korzyści. Tym razem za pewne też tak było.

— Isabel, doskonale wiesz, ze ci nie wierze. I wiesz również, że nie kiwnę nawet palcem, dopóki mi nie powiesz, o co chodzi.

— No dobrze. – zgodziła się niechętnie – Pamiętasz Valentiego?

— Kyle? – Max zrobił dziwną minę – Rzuciłaś go ponoć pół roku temu.

— Prawda jest taka, że... – słowa uwięzły jej w gardle – To on mnie rzucił.
Max momentalnie się odwrócił i uważnie spojrzał na siostrę. Że co? Ktoś rzucił jego siostrzyczkę? Królową męskich serc. Zdzirę wszechczasów, w dodatku niezwykle elegancką, utalentowaną, niezmiernie inteligentną i wyrafinowaną. To była nowość. Jasne było, że jeżeli się na nim nie zemści, to straci na reputacji. Isabel kontynuowała swoją kompromitująca historię:

— Rzucił mnie dla tej małej, niepozornej, kujonowatej Parker!

— Hoho! – Max nie mógł powstrzymać wybuchu śmiechu – Moja siostra została pokonana przez niepopularną dziewczynę. Ta zniewaga zemsty wymaga.

— Dokładnie. – syknęła Isabel – I ty mi w tym pomożesz.

— Skąd ta pewność?
Max zakpił z niej i ponownie zasiadł przy śniadaniu. Napił się kawy i powrócił do lektury gazety. Jednakże Isabel nie dała się tak łatwo zbyć. Przeszła się w tę i z powrotem po jadalni, a potem powiedziała:

— Chcę, żeby Kyle czuł się pokonany i upokorzony. To chyba wystarczający powód do działania. Nigdy go nie lubiłeś, więc co ci szkodzi.
Max zdawał się ja nadal ignorować. Nie podniósł nawet wzroku znad gazety, tylko łyknął gorącego napoju. Isabel przełknęła ślinę, przewróciła oczami, a potem powiedziała zmysłowo i pewnie:

— Pomyśl... Zdobędziesz ostatnią dziewicę w tej szkole...
To przykuło uwagę chłopaka. Momentalnie spojrzał na blondynkę, która już wiedziała, co postanowił. Zresztą dawno to wiedziała, wolała się jedynie upewnić i przedstawić mu swój pomysł. Brunet oparł się wygodnie o krzesło, przestudiował mimikę siostry i zapytał:

— Dziewicę? Mówisz poważnie?
Isabel przytaknęła spokojnie głową. Uśmiechnęła się szelmowsko i wyczekiwała na jedyne słowo, które mogło teraz paść...

— Zgoda.
c.d.n.



Poprzednia część Wersja do czytania Następna część