gosiek

To nie był koniec (7)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Część VII „Wyrzuty sumienia”

Max, Isabel, Serena, Maria i Michael po męczącej podróży dotarli do NY. Evans nie raz próbowała ponownie wejść do snu Liz, potrzebowali wskazówki aby szukać. Nic jednak nie szło po ich myśli. Senne wędrówki nie wychodziły, jakby dziewczyna zablokowała własny umysł. Wiele razy przejeżdżali obrzeżami miasta, aby porównać miejsce to tego z wizji Is. Jednak nic, wielka pustka. Czuli się bezsilni.
Minęło już kilka tygodni, a oni nie wpadli nawet na drobny ślad. Tracili już nadzieję. Nikt jednak nie cierpiał tak jak Michael. Wierzył, że jest winny temu co się stało z Katią i ich jeszcze nie narodzonym dzieckiem. Nie myślał o żonie swojego przyjaciela – Liz Parker Evans, ale o Katii. Tej dziewczynie którą kochał, kiedyś. Zraniła go, fakt, ale z dnia na dzień potrafił jej wybaczyć.
Guerin właśnie siedział przy niewielkim stoliku. Mieszkali w małym mieszkaniu w centrum miasta. Był zamyślony i wyglądał jakby nie kontaktował z światem realnym. Myślał o niej, o przeszłości.
Podeszła do niego Maria. Chciała go pocałować, aby wyrwał się z marzeń. On jednak się odsunął.

— Michael!! Dlaczego tak robisz??

— Jak? – spytał obojętnie

— Jestem dla ciebie jak powietrze! Wiem, że się martwisz o Liz, ale każdy się martwi! Mógłbyś czasem choć okazać to, że mnie kochasz i pocałować mnie!!

— Nie mam nastroju – odparł uderzając lekko w szklankę

— Nigdy go nie masz!

— Myślę...w przeciwieństwie do niektórych – powiedział z lekko ironią

— Właśnie, cały czas myślisz...nie działasz! Całymi dniami siedzisz i myślisz...tylko myślisz

— O co ci chodzi! Chcę ją znaleźć...chcę ją znowu zobaczyć...mam was dość!! Wy nic nie rozumiecie, wy nie znacie Karii!!!! – krzyknął wstając
Szybkim krokiem ruszył do drzwi, po drodze zabierając ze sobą kurtkę. Był wściekły, chciałby im wszystko powiedzieć, ale nie mógł. Zabroniła mu Serena, może miała rację. On jednak wytrzymał już prawie miesiąc, nie mógł dłużej.
Szedł ciemnymi uliczkami. W oddali słychać było wycie syren policyjnych, piski opon, krzyki i chichot ledwo ubranych dziewczyn. W zaułkach pojawiały się wymalowane twarzyczki młodych dziewczyn, które aby żyć muszą się dawać staruchom.

— Chodź słodziutki, zrobimy ci dobrze! – mruczała jedna w stronę Guerina, ten jednak puścił to bokiem
Nie słuchał nikogo, żył teraz w swoim świecie wspomnień. Tutaj czuł się lepiej, to niebyła teraźniejszość, która tak go raniła. Czas przed bitwą i przed słowami „To musi być koniec”.
Cierpię, znowu sam.
Zamknięta w ciemnej klatce własnych wspomnień.
Otoczony złudzeniami.
Cierpię, lecz czy ktoś to widzi?
Nie.. ratujcie siebie. ja zostanę tutaj.
We wspomnieniach..
Zostanę i pogrążę się
we własnych marzeniach. (By Lyss – Dzięki słonko!)
Nic nie mówił, szedł na oślep. Prowadziła go tylko wyobraźnia. Błogi spokój jednak nie był mu dany. W pewnej chwili poczuł jak ktoś wciąga go w zaułek. Od razu jego pięść powędrowała w kierunku jego twarzy. Postać upadła z hukiem na ziemie. Po chwili jednak powoli się podnosiła:

— Guerin baranie!! Chcesz mi połamać szczękę!! – krzyknął
Michael słyszał już gdzieś ten głos. Tajemnicza postać wynurzyła się z cienia. Chłopak odskoczył i wyciągnął przed siebie dłoń:

— Kim jesteś?? – spytał

— Nie no wiesz, jestem Nasado, wszedłem w martwe ciało przystojnego Whitmana i tak sobie łażę po mieście strasząc ludzi, a oni krzyczą „Patrzcie to Zombi Alex, uciekajcie bo wyssie wasze małe mózgi” – odpowiedział z ironią – Pasuje?? – dodał

— Żartujesz sobie ze mnie? – odburknął Michael

— Tak właśnie! Jakoś tak mi przyszło, że podejdę do ciebie i przedstawię się jako twój dawno zamordowany, przez nijaką Tess Harding, przyjaciel – Alex Whitman, cześć! – ponownie zażartował i podał mu rękę

— Przestań bo cię zabiję! – krzyknął lekko wkurzony Mike

— Guerin dupku to ja!! Z krwi i kości...no może bez kości policzkowej

— Kłamiesz !!

— Nie

— Tak

— Nie

— Tak

— Nie, jak mam ci udowodnić?? – spytał zażenowany całą sytuacją Alex

— Nie wiem, próbuj szczęścia, jeżeli ci się nie uda, zabije cię!

— Hmm...Kiedyś, przez sen wydawało ci się, że zapłodniłeś moją byłą dziewczynę, kiedy miałeś rzekomy romans z Courtny, pierwszy raz w życiu i ostatni uderzyłem cię w twarz...teraz mi oddałeś – zasugerował łapiąc się za szczękę – Coś jeszcze??

— To prawda, ale jak ty tu się znalazłeś, dlaczego żyjesz?? – Guerin opuścił powoli rękę

— To długa historia, mogę ci to opowiedzieć kiedy indziej?? Jakoś nie mam ochoty się powtarzać...Liz już opowiedziałem

— Liz...wiesz gdzie ona jest?? – wydawało się jakby zerwał się jak ze snu

— O! Widać, że nas Rath powoli sobie przypomniał wszystko??

— No tak, ale wiesz co się stało z Katią??

— Hmm...wiem, ale musisz mi pomóc ją odbić z rąk duplikatów, zrób to w imię dawnej miłości! – powiedział Alex

— Powiedz tylko gdzie ona jest, sam po nią pójdę – odparł Michael

— Nie, ochłoń, musimy mieć plan, oni są bardzo sprytni! – Whitman go zatrzymał

— Mów...ale szybko!

***

Następnego ranka wszyscy bardzo się denerwowali z powodu Michaela. Zaginął, a oni nie mogli się dodzwonić do niego na komórkę.

— Co teraz zrobimy?? – spytała zrozpaczona Maria

— De Luca uspokój się i powiedz co mówił jak wyszedł, o co się pokłóciliście?? – krzyczała na nią Isabel

— Nie wiem...wygadywał jakieś niestworzone rzeczy...gadał coś, że nie znamy Katii...na pewno nikt lepiej nie zna Liz niż ja...ja nic nie rozumiem

— Co mu się stało...cały czas siedział zamyślony – rozważał Max – Może on cos wiedział, tylko nie chciał powiedzieć nam... – dodał po chwili

— E tam...na pewno nie, w końcu jesteście przyjaciółmi, nie mógł was oszukać – przerwała mu Serena zagryzając wargi – Isabel, proszę choć się ze mną przejść??

— Jasne...może gdzieś śpi na ławce, chodźmy do parku – uśmiechnęła się Evans
Obydwie wyszły z domu. Max położył się na kanapie i przymknął oczy. Nie miał zamiaru spać, chciał tylko odpocząć, od wszystkiego.

~*BŁYSK*~
Biała pokój, podobny do tego w którym był kiedyś zamknięty przez Pierca. Było tak jakieś łóżko, a na nim siedziała ona – Liz. Zdziwiło go jednak to, że miała dość duży brzuch. „Czyżby była w ciąży??”

— Jest mi smutno, chciałabym ich znowu zobaczyć, przytulić i ucałować...nie chcę ci oddawać, jesteś moją córką, a nie jakąś tam niewolnicą, która miałaby być ich pionkiem w związku z granilithem – mówiła głaszcząc się po brzuchu – Zobaczysz wszystko się ułoży, będziemy wszyscy razem... – uśmiechnęła się – Popatrz czego się nauczyłam... – dodała wstając i skupiając się mocno
Stolik obok łóżka zaczął się trząść, nagle butelka z wodą wyleciała w powietrze. Zupełnie bez dotknięcia ani skierowania dłoni w jaj kierunku. Max był zdumiony.

— Robię postępy prawda!! To jest moja jedyna rozrywka oprócz gadania i opowiadania ci wszystkiego
Liz znowu siadła na łóżku. Max powoli podszedł do niej z uśmiechem. Wyciągnął dłoń przed siebie i dotknął brzucha dziewczyny. Nagle pojawił się tam złoty odcisk dłoni. Ona to zauważyła i powiedziała:

— Czuję cię....kocham cię!!
~*BŁYSK*~

***

Serena i Isabel szły parkiem. Na placu zabaw bawiły się małe dzieci. Były roześmiane, aż przyciągało to oko. Obydwie zaczęły się kierować na ławkę:

— Ja pamiętam jak by byliśmy mali...też była piaskownica i w ogóle – Serena zaczęła się kręcić w kółko z szerokim uśmiechem jak małe dziecko

— Serena uważaj!! – krzyknęła Isabel, a dziewczyna obróciła się przestraszona
Wpadła na jakiegoś małego chłopczyka.

~*BŁYSK*~
Obserwatorium. Widzi Maxa i Ave, tą zdrajczynię. Całują się...bardzo namiętnie. Wszystko zaczyna się szybko rozkręcaj. Ava zdejmuje z Evansa bluzkę. Gwiazdy, spadająca gwiazda.
~*BŁYSK*~
Ava stoi przed lustrem. Dotyka swojego brzucha:

— O mój boże!! – mówi z lekkim uśmiechem
~*BŁYSK*~
Max i Ava siedzą na ławce, widać są zdenerwowani czymś. Zaczynają rozmawiać:

— Co chciałaś mi powiedzieć?? – spytał

— Wątpię, aby był to dobry moment

— Ok., mów

— (...) Jestem w ciąży – mówi spięta, a mina Maxa lekko poważnieje
~*BŁYSK*~
Oboje siedzą w pomieszczeniu z inkubatorami. Przeglądają blaszaną książkę. Rozmawiają. Nagle Dziewczyna źle się poczuła. Na jej brzuchu pojawia się odcisk dłoni dziecka. Max dotyka jej, widzi dziecko.

— Max, co się stało??

— Widziałem dziecko...to chłopiec!
~*BŁYSK*~
Sala gdzie kiedyś znajdował się nieprawdziwy granilith. Max, Michael, Isabel i Ava uruchamiają go. Nagle do pomieszczenia wbiega jej siostra – Katia, Liz. Krzyczy:

— Max...to była Tess, Tess zabiła Alexa!! Wysłała go do Las Crusez aby przetłumaczył księgę...tracił zmysły i go zabiła

— Tak, to prawda...byłem przy tym – mówi jakieś niewysoki brunet, którego wcześniej nie widziała

— Dlaczego nic nie powiedziałeś??- odpowiada Max

— Mnie też nagięła umysł...mieszkałaś u mnie, byłaś dla mnie jak siostra!! – krzyczy ten sam chłopka do Avy
Wszyscy wychodzą, zostaje tylko Max i Ava:

— Zabiłaś Alexa??

— Nie chciałam, ale zrobiłam to...

— Dlaczego??
(...)

— Planem było, abyś nas zabrała do domu, na naszą planetę, a potem oddała Khivarowi tak?? Miałaś z nim układ...z Khivatem
(...)

— Jeżeli zabijesz mnie, zabijesz naszego syna!

— Odejdź... – rozkazuje jej
~*BŁYSK*~
Max idzie w stronę kuchni. Dochodzą z niej dziwne odgłosy. Chce odejść....

— Max... – mówi ktoś zza drzwi, to Ava trzymająca dziecko na rękach

— Tess..??

— Proszę potrzymaj go... – podaje mu dziecko, a sama opada na ziemie
Do kuchni wchodzą dwoje starszych nieznajomych ludzi i Isabel:

— Max, co jest?? – odzywa się starszy mężczyzna

— To mój syn...-odpowiada
~*BŁYSK*~

— Zan, gdzie jest Zan?? – z łóżka zrywa się blądynka

— Nazwałaś go Zan (...) Siadaj!! – mówi Max – (...) powinienem cię teraz zabić

— Jeżeli zabijesz mnie, zabijesz i Zana
~*BŁYSK*~
W kuchni stoi Max i ten sam starszy mężczyzna. Rozmawiają na temat dziecka, które gaworzy w leżaczku:

— Obiecaj mi, oddasz go dobrym ludziom, tak jak ty i mama – prosi Max

— Dobrze
~*BŁYSK*~
Max siedzi na tarasie z synem na rękach. Przygląda mu się, ze łzami w oczach. Z domu wychodzą mężczyzna i kobieta:

— Już czas
Evans przykłada dłoń do czułka dziecka. Na nim pojawia się znak Antaru.

— Co to było?? – pyta kobieta

— To tylko wspomnienia...- odpowiada chłopak
~*BŁYSK*~

Serena otwiera przerażone oczy. Leży tuż obok małego około 2 letniego chłopczyka. Uśmiecha się do niej.
Podbiega do niej Isabel, a tuż po niej jakaś młoda kobieta. Podnosi dziecko i przytula go:

— Ja...ja przepraszam...- tłumaczy się dziewczyna

— Nie...nic nie szkodzi...dobrze, że nic mu się nie stało – odpowiada – Sara Smith...- podaje jej rękę

— Serena...po prostu Serena – przerażenie nie znikało z oczu dziewczyny
Kobieta powoli odeszła z dzieckiem. Chłopczyk wyśliznął jej się z rąk i podbiegł z powrotem do Isabel i Sereny:

— Zan...Zan chodź tutaj...nie przeszkadzaj panią – nawoływała
Isabel stanęła jak wryta. Popatrzyła najpierw na Sare, potem na Serena, a na końcu na małego chłopca. Dopiero teraz dostrzegła podobieństwo. Wiedziała, że to syn Maxa.
Chłopczyk przytulił się do obydwu i powiedział dziecięcym głosikiem:

— Lubię ciem.... – uśmiechnął się szeroko i wrócił do kobiety

— Isabel...czy to jest...??

— Tak, to jest syn Maxa – dokończyła Evans
Isabel błądziła za idącą kobietą. Widocznie się trochę zdenerwowała, ale czym, przecież one nic nie zrobiły.

— Chodź, coś mi się tu nie podoba – szepnęła do Sereny i obydwie ruszyły za kobietą
Smith szła szybkim krokiem, trzymając chłopca na rękach. Pod bramę wejściową podjechał duży, czarny, lśniący samochód. Kobieta rozejrzała się i podeszła do niego. Otworzyła tylnie drzwi i wsadziła chłopca, sama jednak wsiadła z przodu.
Szyby były przyciemnione, więc nie widziały kto siedzi za kierownicą. Samochód z piskiem opon wyjechał z parkingu.
Isabel pociągnęła przyjaciółkę do jakiegoś czerwonego Forda. Jednym ruchem ręki otworzyła drzwi, a potem odpaliła silnik.

— Serena, spróbuj wejść w jej jego umysł i sprawdź którędy jadą – rozkazała Evans, ta kiwnęła głową i zamknęła oczy
Chwilę siedziała cicho, a potem nabrała głęboko powietrza.

— Przejeżdżają obok jakiegoś wielkiego budynku i skręcili w prawo, znak wskazywał przedmieścia – Isabel uśmiechnęła się szyderczo

— Zobaczymy jak się miewa mój bratanek – dodała i odpaliła samochód
Kilka minut jechały w kierunku który wyznaczyła Serena. Nagle na światłach napotkały ów czarną „limuzynę”. Jechały za nią dość długo. Zauważyły, że samochód zaczyna błądzić.

— Najwidoczniej zauważyli, że ich śledzimy – powiedziała po chwili Isabel skręcając na pobocze – Zrobimy małą sztuczkę – zaśmiała się i wysiadła
Chwilę się zastanawiała, a po chwili dotknęła palcami maski samochodu. Powoli zaczął zmieniać kolor na jaskrawy żółty – No to powinno wystarczyć – dodała wracając za kierownicę.
Serena jedynie się uśmiechnęła. Szybko dogoniły Smith i dalej jechały za nimi. W końcu samochód skręcił w las. Między drzewami można było dojrzeć dom. Najwidoczniej mieszkają tam. Isabel zatrzymała się i powiedziała:

— Musimy iść na piechotę...to tylko kilkanaście metrów – dodała
Obydwie wyszły i powoli skierowały się w stronę domu. Czarny wóz podjechał na podjazd. Wszyscy z niego wyszli, razem z czarnoskórym kierowca. Był ubrany w ciemny garnitur. Cała trójka weszła do domu.

— Przypomina typowego... – zaczęła Serena

— ...Agenta FBI – dokończyła Isabel uśmiechając się do przyjaciółki – Coś mi tu nie pasuje
Chwilę siedziały w krzakach oczekując na przebieg wydarzeń. Nagle drzwi wejściowe się otworzyły. Wyszła Sara i kierowca. Byli bez dziecka.

— Tylko pamiętaj Claro, pilnuj go, wiesz co on czasem robi!! – krzyknęła Smith i razem z mężczyzną weszli do samochodu.
Odjechali. Serena i Isabel wyszły z ukrycia i podeszły do drzwi. Evans chciała już zadzwonić, jednak Serena ją zatrzymała.

— Mam pomysł – rozejrzała się
Przejechała dłonią wzdłuż swojego ciała. Jej skromne ubranie zmieniło się w czarną garsonkę. W ręku pojawiła się niewielka teczka.

— Niezłe...teraz ja – powiedziała Isabel
Zrobiła tą samą sztuczkę co przed chwilą Serena. Po chwili obydwie były przebrane za akwizytorów.
Isabel zadzwoniła do drzwi. Po chwili ukazała się w nich kobieta w średnim wieku.

— Dzień dobry, jesteśmy akwizytorami z firmy kosmetycznej, nasze kosmetyki są przeznaczone zwłaszcza dla osób w pani wieku...może skusiłaby się pani posłuchać i przetestować nasze produkty?? – zaczęła Serena

— No nie wiem, ja tu jestem tylko opiekunka, nie wolno mi wpuszczać nieznajomych

— Zajmie nam to na pewno nie więcej niż kilka minut...- dodała Is

— No dobrze, proszę tylko cicho bo dziecko śpi – wprowadziła je do salonu
Rozejrzały się. W pomieszczeniu było bardzo dużo kamer. Sprawa stawała się coraz bardziej ciekawa.

— Może my to rozstawimy, a pani naleje nam trochę wody do miseczek, jest to niezbędne

— Dobrze, zaraz wrócę – kobieta wyszła z salonu
Isabel wykorzystała okazję i zniszczyła wszystkie kamery w pomieszczeniu.

— Serena, idziesz na górę do łazienki, ja się zajmę kobietą...bierzesz Zana i spadamy – szepnęła po chwili
Kobieta wróciła z dwoma miskami wody. Dziewczyna zerwała się i powiedziała:

— Przepraszam, ale gdzie jest łazienka??

— Na górę i w lewo... – odparła, a Serena szybkim krokiem wbiegła po schodach
Skupiła się i zamknęła oczy. Poszukiwała pokoju w którym jest mały. Czuła...widziała. Poszła do pierwszego pokoju na prawo. Było tak jedno małe łóżeczko dziecięce, wiele urządzeń i duży komputer. Widniał tam obraz jakby tego o czym mały śni. Ukazywał Maxa i Ave, ale także jej siostrę – Katie.
Chłopczyk spał w łóżeczku. Do jego główki były poprzyczepiane różne przyssawki z kabelkami prowadzącymi do komputera.

— Co oni z nim robią – dziewczyna miała łzy w oczach
Szybko odczepiła kable od dziecka i wzięła go na ręce. Zan obudził się i zaczął płakać, Serena próbowała go uspokoić.

Opiekunka usłyszała płacz dziecka i chciała wejść na górę jednak Isabel ją zatrzymała. Przyłożyła jej dłonie do głowy, kobieta opadła na podłogę – zemdlała. Pobiegła szybko na górę i wzięła Zana na ręce. Gdy się uspokoił podeszła do komputera. Widziała jego sny, oni nie mogli się dowiedzieć.
Poszperała trochę w klawiaturze. Nagle na ekranie pojawił się wielki napis – Za 10 sec wszystkie dane zostaną bezpowrotnie zniszczone, wprowadź hasło!

— Jak...co...jak to zrobiłaś?? – spytała Serena

— Wiesz, kiedyś spotykałam się z pewnym mózgiem komputerowym...to on przetłumaczył księgę przeznaczenia...czasem z nim była gdy coś szperał...- uśmiechnęła się szeroko – dobra zabieramy małego i spadamy...jak najdalej stąd!!! – dodała głośno wrzucając jakieś drobne rzeczy dziecięce do torby w misie
Butelka, pampersy, smoczek, kilka ubranek i oczywiście jego ulubiona grzechotka o która sam się upomniał. Resztę rzeczy kupią później.
Szybko zbiegły na dół. Usłyszały, że nadjeżdża samochód. Pobiegły przez drzwi kuchenne. Były prawie wolne, wystarczy tylko przejść przez las i pojechać do domu samochodem. Los im sprzyjał. Serena razem z małym wsiadła z tyłu. Zabawiała go grzechotką w kształcie statku kosmicznego.
Przejechały kilometr. Jednak na autostradzie roiło się od policji.

— Prawdopodobnie zdążyli zawiadomić gliny! – wkurzyła się Isabel i walnęła w kierownicę, po chwili jednak wpadło jej cos do głowy – Serena, błagam cię skup się jak najbardziej potrafisz i spróbuj tak jak Tess, tzn. Ava nagiąć im umysł...zniknij

— Ja nie wiem czy potrafię – posmutniała

— Spróbuj, to może być nasz ostatni ratunek...szybko bo już jeden idzie z psem! – powiedziała
Serena spróbowała, wysiliła wszystkie swoje zmysły. Ledwo, ale udało się!
Do auta podszedł mężczyzna w mundurze wojskowym z psem. Przyglądał się Isabel, ona jednak zdążyła przed chwilą zmienić znacznie swój wygląd – inna fryzura, dość ostry makijaż.

— Dzień dobry, czy jedzie pani sama?? – spytał

— Tak, a czy widzi pan kogoś jeszcze – wskazała na tylnie siedzenie – No...chyba, że pan chce się dosiąść – uśmiechnęła się uwodzicielsko i zadarła spódnicę

— No wie pani...może po służbie – uśmiechnął się nachylając się do okna, nikogo nie widziała na tylnim siedzeniu

— Cóż za szkoda...a jest pan taki przystojny – zaczęła się bawić jego guzikami – poroszę do mnie zadzwonić – podała mu kartkę z jakimś numerem – mam nadzieje, że mnie pan nie wystawi....- udała smutna minę

— Postaram się, a teraz niech pani jedzie! – wskazał na drogę
Isabel wysłała mu buziaka i pojechała dalej. Z wściekłą miną powróciła do swojego starego wyglądu:

— To jest ohydne!! – krzyknęła do Sereny – Ciekawe ile jeszcze razy będę musiała udawać dziwkę, aby uratować nasze kosmiczne tyłki !!!

— Heh...wątpię, czy jeszcze dużo razy – odparła dziewczyna
Jechały jak najszybciej, chciały już być w domu. Ciekawiło je to jak zareaguje Max widząc swojego syna.

KONIEC cz. VII – Jakoś dostaję b. mało komentarzy...ludzie proszę...nie błagam o nie


Poprzednia część Wersja do druku Następna część