Lizzy_Evans

FBI (10)

Poprzednia część Wersja do druku

Jak miło znowu znaleźć sie w swoim pokoju. Czemu ten facet tak na mnie działa?! Oj nigdy chyba tego nie zrozumiem.
Totalnie pomieszał mi zmysły. Ale najważniejsze, że jeszcze nic mi nie zrobili. Jaką tajmnicę skrywają? Tego muszę sie dowiedzieć.

Dzwonek. Raczej telefon. Podniosłam z niechęcią.

—Słucham?

—Lizzy! Do jasnej cholery jesteś tam już od 2 tygodni i nic nie znalazłaś?- Jack... on jednak nigdy nie da mi spokoju.

—Jeszcze nie. Daj mi trochę czasu, wytropienie kosmitów to nie takie łatwe zadanie!- odparłam jego zarzuty.

—Wiem, ale komisja sie niecierpliwi.

—To już twój problem. Pamiętaj, że to ja odwalam brudną robotę!- nie wiem czemu tak działał mi dzisiaj na nerwy!

—Mój? Raczej twój. Jeśli nie znajdziesz kosmitów wylatujesz z roboty. Proste- może dla niego było ale nie dla mnie.
W końcu troche już pracuję w tej branźy.

—Wiem, poradzę sobie. Narazie- odłożyłam słuchawkę nie zważając na jego protesty.

Zastanawia mnie czemu tak szybko chcą dostać ich w swoję ręce. Badania? Zabijanie? Raczej to pierwsze. Chcą ich zbadać.
Dobra, Liz idź spać jutro czeka cie ciężki dzień.


—Liz! Tutaj jesteś- powiedziała Maria przysiadając się do mnie na stołówce. Była zdyszana biegiem.

—Tak i przez jakiś czas nadal tu będę.

—Słuchaj! Widziałam dzisiaj Maxa... rozmawiał z tym swoim kumplem! Ale nie zgadniesz o kim rozmawiał- była taka podekscytowana, że trochę nie dobrze mi sie zrobiło.

—O tobie?

—Nie! O tobie!- zatkało mnie. Więc jednak chcą mnie uciszyć. Ja im sie tak łatwo nie dam!

—O mnie?.. A co takiego mówili?- spytałam zaciekawiona.

—Max.. powiedział, że chce cię zaprośić na jutrzejszą potańcówkę.

Wiedziałam! Tak chcę się do mnie zbliżyć! Jako kochanek! O nie.,.. nie uda mu sie to! Taki mają plan.. rozkochać mnie w nim a później wyciągnąć informację i mnie zabić. Mogłam sie tego spodziewać.

—Aha.. super

—Super?! Dziewczyno powinnaś skakać z radości!- już mi było nie dobrze. Ona uważała go za jakiegoś greckiego boga!

—Hm.. jasne. Sorry muszę lecieć- powiedziałam i jak najszybciej stamtąd poszłam.

Niestety zdarzył sie nie przyjemny wypadek! Na korytarzu wpadłam w prost w ramiona Maxa Evansa!

Poprzednia część Wersja do druku