Lizzy_Evans

FBI (4)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Cała noc zawalona. Bezsenność jest strasznie dokuczliwa… Calutką noc myślałam o swoim zadaniu. Nie mogę się angażować uczuciowo w tą sprawę. Wiem, że dam rade. No dam bo nie mam wyjścia… A jeśli Max jest kosmitą? Nie.. jest za słodki. Kosmici są raczej wredni…

—Lizzy chodź na dół na śniadanie!- to była Nancy.

Szybko wskoczyłam w swoje ubrania i zbiegłam wprost do kuchni.

—Cześć… – powiedziałam do siedzących przy stole domowników.

—Na którą masz do szkoły?- to Jeff. Chyba nie miał za dobrego humoru.

—Na 8:20 … jest 7:30.. spokojnie zdążę.

—Dobrze.. jedz.. A właśnie.. Mamy do Ciebie pytanie- to mnie trochę zaskoczyło.

—Słucham uważnie.

—Czy kiedy wrócisz ze szkoły.. mogłabyś pomóc nam tutaj w Crashdown? Jako kelnerka?- Nancy wydała się speszona swoją prośbą..

—Oczywiście. Możecie na mnie liczyć. Przepraszam ale muszę już lecieć.- szybko odeszłam od stołu i wyszłam.

Powietrze było wilgotne tego ranka. Ludzie krzątali się i otwierali sklepy. Tętniło tutaj własne życie do którego obcy nie mieli dostępu. Mnie tutaj jeszcze też nie zaakceptowali. Liczyłam się z tym od początku… Poradzę sobie z ich czy bez ich pomocy.
Szkoła ukazała się moim oczom zaraz za zakrętem. Nie powiem, była duża..
Znalazłam się na schodach gdy ktoś mnie potrącił i wszystkie książki mi upadły.

—Uważaj jak chodzisz palancie…- powiedziałam.

—Przepraszam bardzo…nie chciałam- to nie był palant. Raczej palancica… ale nie mogłam jej tak nazwać. Blondynka, niebieskie oczy…. I te usta… Chyba trochę za pełne ale sprawiała wrażenie miłej.

—Dobra.. ujdzie w tłumie.

—Jestem Maria…- wyciągnęła do mnie rękę. Cóż nie zaszkodzi się z nią zakolegować.

—Liz

—Jesteś tu nowa., prawda?

—Tak. Wczoraj przyjechałam. Chodzę do klasy która teraz ma biologię.. możesz mi pokazać gdzie to jest?- zapytałam swoją towarzyszkę.

—Super! Chodzisz do klasy z Maxem Evansem… zazdroszczę ci!- była chyba w nim zadurzona.. ale zachowywała się jak siksa… nie miała za wielkich szans

—Czego? Co jest w nim takie nie zwykłe?- zaczęłam się dopytywać

—Jest przystojny… gra w szkolnej drużynie.. jest najpopularniejszym chłopakiem i wszystkie dziewczyny za nim szaleją.. co ja bym dała za jeden wieczór z Maxem!- rozmarzyła się a tego już znieść nie mogłam.

—Sorry.. muszę iść na lekcje! Pa!- powiedziałam jej i jak najszybciej odeszłam od tego miejsca.

I znowu poczułam czyjąś rękę na ramieniu.

—Maria mogłabyś..- urwałam gdy odwracając się zamiast Mari zobaczyłam Maxa!

—Hej.. nie jestem Maria.. ale chyba dasz się odprowadzić do klasy?- zapytał z szelmowskim uśmiechem. Czemu nie?

—Jasne.. dam

Wziął mnie pod rękę i zaprowadził tam gdzie mówił. Towarzyszyły nam tysiące oczu. Wszyscy byli zdziwieni ale nie tak jak ja.
Profesor Smith. Facetka od biologii.

—W klasie mamy nową uczennicę. Liz Parker. Od dzisiaj Liz będziesz siedzieć koło Maxa Evansa.- zapowiedź nauczycielki… zbiła mnie z tropu. Ja i Max Evans? No nie… tego jeszcze nie było.
Nie miałam wyjścia usiadłam koło niego starając zachować zdrowy rozsądek. Udało by mi się to gdyby nie jego ręka trzymająca moje kolano.
Szturchnęłam go.. w końcu otrząsnął się. On nie może być kosmitą. Za bardzo pewny siebie… arogancki a do tego zboczony!


Poprzednia część Wersja do druku Następna część