ALEX_WHITMAN

New Life (13)

Poprzednia część Wersja do czytania Następna część

Martin zerwał się ze swojego miejsca i pocałował ją. Isabel chciała mu się wyrwać, ale po chwili zrezygnowała. Ich pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne i zachłanne. Zaczęli się nawzajem rozbierać. Ich ciała ogarnął żar, którego Martin dawno nie czuł, a Isabel po raz pierwszy w życiu.
Położyli się na łóżku.

— Martin… – jęknęła Isabel.

— Tak? – spytał całując ją.

— Jestem dziewicą…
Pocałunki na chwilę ustały.

— Mam przerwać?

— Nie… chcę, żebyś tylko wiedział.

— Będę uważał…

Pierwsze promienie światła oświetliły ich twarze.
Isabel otworzyła oczy. Czuła się świetnie. Przypomniała sobie wczorajszy dzień oraz noc z Martinem. Było cudownie, ale to nie zmieniało faktu, że musiała zniknąć z jego życia. Posmutniała. Podobało jej się tu, ale, była dla niego zagrożeniem.
Powoli podniosła się z łóżka. Spała od brzegu, więc nie bała się, że obudzi Martina.
Rzeczy miała spakowane już wczoraj. Wzięła walizkę i ostatni raz spojrzała na Marina. W sercu ją coś zakuło.

— Muszę. Po prostu muszę… – powiedziała do siebie przez łzy. Szybko zeszła po schodach i wyszła na ganek.
Martin miał dwa samochody. Zamierzała jeden wziąć i pojechać na najbliższy dworzec autobusowy lub kolejowy.
Tak też zrobiła.
Jechała ze dwie godziny, gdy dojechała do miasteczka. Tam jeździł tylko jeden autobus, dwa razy dziennie. Akurat podjeżdżał na przystanek.
Isabel zaparkowała samochód ,wyskoczyła z niego. Pobiegła do autobusu. Zdążyła w ostatniej chwili, gdyż kierowca zamykał już drzwi.
Zapłaciła za bilet pieniędzmi, które "pożyczyła" od Martina. Usiadła na pierwszym wolnym miejscu. Ciężko westchnęła. Nie przypuszczała, że tak trudno będzie jej opuścić to miejsce.
Patrzyła na migający szybko za oknami krajobraz górski. Nie zauważyła kiedy usnęła.

— Proszę pani. Jesteśmy na miejscu. To przystanek końcowy – powiedział kierowca, budząc ją.

— Gdzie jesteśmy?

— W Carizzo.

— Och. Dziękuję.
Poderwała się z miejsca i wzięła walizkę. Wyszła z autobusu.
Rozejrzała się. Po raz pierwszy była w tym mieście, a raczej miasteczku. Znajdowała się na dworcu autobusowym. Musiała teraz znaleźć informację, gdzie dowiedziałaby się, o której odjeżdża autobus do Santa Fe. Zamierzała kontynuować swoja podróż, tak jak zamierzała przed wypadkiem.
W informacji dowiedziała się, że najbliższy autobus odjeżdża za 20 minut.

— Szczęście mi sprzyja – pomyślała. Siadła na ławeczce. Spojrzała na niebo.

— Zapowiada się piękna pogoda – pomyślała.

— Ciekawe co robi Martin? Nie, nie mogę o nim myśleć. To boli… bardzo boli. Mam nadzieję, że nie zrobi czegoś głupiego.
Usłyszała za sobą jakieś szmery…


Poprzednia część Wersja do czytania Następna część