Powoli wszedł do przedpokoju. Wtedy jego siostra zorientowała się, że jest ranny.
— Martin. Pomóż mi. On jest ranny – poprosiła męża.
Lekarz szybko podbiegł i złapał go.
— Zaniosę go do salonu. Nagrzej gorącej wody. Przynieś moją torbę lekarską i weź małego, bo strasznie płacze.
Isabel pobiegła do dziecka, następnie w kuchni nastawiła wodę, a później wzięła rzeczy potrzebne Martionowi.
Mało nie upuściła dziecka wchodząc do salonu słysząc krzyk swojego męża. Martin wisiał przy suficie. Był zszokowany i przestraszony. Pod nim stał Max z uniesioną do góry ręka. Jego twarz była jakby powykrzywiana. Od jego osoby czuć było zło.
— Isabel. Uciekaj z Juniorem – krzyknął.
— Nawet się nie waż. Zabiję go.
— Max! Co ty robisz?! To mój mąż.
— PUŚĆ GO!!! ISABEL ODSUŃ SIĘ!!! – usłyszeli potężny głos. W tej samej chwili do pokoju wkroczył Michael, Maria, Kyle, Liz i Max.
— Max?! Jeżeli to ty, to kim jest on? – spytała wskazując na pierwszego przybysza.
Z dłoni Liz wystrzeliła biała wstęga światła i sekundę później Martin leżał koło Isabel.
— To Kavar. Największy Międzygalaktyczny Dupek.
Martin podniósł się.
— Isabel daj syna mężowi. Musisz nam pomóc.
Kobieta oddała syna.
— Myślicie, że mnie pokonacie? – zaśmiał się Kavar, przybierając swą prawdziwą, ale ludzką twarz.
— Isabel, bez twojej mocy nie jesteśmy zdolni mu nic robić.
— Po co on tu przybył?
— Żeby zabić Ciebie, a później nas.
— Ale po co?
— Wyjaśnimy Ci później. Skup się. Potrzebna nam jest twoja maksymalna moc.
Tymczasem Kavar zaczął się cofać w kierunku okna.
— TERAZ! – krzyknął prawdziwy Max. Z dłoni Maxa, Liz, Michaela, Marii, Isabel i Kyla wystrzeliły świetliste promienie. Były one różnej brwi i intensywności. Wszystkie zmierzały do jednego celu Kavara. Nie zdążył uciec ani się schronić. Promienie przeszyły go na wylot. Jego ciałem wstrząsnęły drgawki.
— Nadaje się do klubu techno – stwierdziła z uśmiechem Maria.
— Ta jego rzucawka, właśnie mi coś takiego przypomina.
Wszyscy patrzyli ze spokojem jak Kavar umiera. Po chwili zniknął. Moc go zniszczyła. Przestał istnieć.
— Pan numer jeden na naszej liście zniknął. W końcu wrócimy do Roswell – ucieszyła się Maria.
Isabel odetchnęła. Dawno nie używała swojej mocy w takich ilościach.
Nagle jakby się obudziła. Spojrzała ze strachem na Maxa.
— Będę się broniła. Nie wyjadę stąd. Nawet jeśli mnie weźmiecie siłą.
Max złapał jej spojrzenie. Podszedł do niej
i ją przytulił.
— Przepraszam. Tak bardzo przepraszam.
Isabel objęła go. Przytuliła się do niego. Zaczęła płakać. Zaraz wszyscy podbiegli do nich i zaczęli się przytulać, tylko Martin senior i Junior patrzyli się na nich z lekkim zdziwieniem. Jak dla nich, było to zbyt wielkie zamieszanie.
Isabel opamiętała się, chociaż miała mętlik w głowie.
— To jest mój mąż. Martin Sanchez, a to nasz skarb – Martin Sanchez Junior – przedstawiła swoją małą rodzinkę.
— Jestem Max, brat Isabel.
— Liz, żona Maxa.
— Maria, żona Michaela. Ja jestem od tych dobrych tekstów.
— I od skromności. Kyle jestem. Męża zostawiłem w domu To żart oczywiście.
— Michael.
— Wiem, że to trochę nie w porę, ale głodny jestem – odezwał się znowu Kyle.
— Studnia bez dna czy żołądek Kyla, to jedno i to samo – rzekła Maria.
— Idźcie do salonu, ja wszystko przygotuję – poprosiła ich Isabel.
— Po twoim wyjeździe, myślałem, że oszaleję, ze wściekłości. Nie wierzyłem, że mogłaś być tak bezczelna. Ale twój ślad się urwał. Gdyby nie oni to bym pewnie oszalał – zaczął opowiadać Max.
Isabel dowiedziała się o zdradzie Tess i o tym jak starała się mieć z Maxem dziecko, ale się jej nie udało.Max nigdy by nie zdradził Liz. Ona, Max i Michael odnaleźli sposób wrócenia na planetę, a to wszystko dzięki Alexowi. Przed odlotem wyszła na jaw zdrada Tess. Polecieli jednak na planetę, tam Kavar ich złapał, ale bojownicy o wolność Antarczyków wyzwolili ich, a późnej rozpoczęły się walki. Tess przystąpiła do nich już na samym początku. Była jedną z pierwszych osób, które zginęły. Max i Michael odzyskali władzę na Antarze. Wrócili na Ziemię, ponieważ obiecali to Liz, Marii i Kylowi oraz rodzicom, którzy przed ich odlotem poznali prawdę. Na Ziemię zbiegli również Kavar, Nicholas oraz inni dowódcy z kręgu Kavara. Przez ten czas Maria została zabita przez Nicholasa, ale uratował ją Michael. Na wskutek tego, że zostali uratowani przez kosmitów, Liz, Kyle i Maria posiedli część ich umiejętności. I razem z nimi ścigali przez te lata wrogów. Przez przypadek odkryli, że Kavar szuka Isabel, bo gdyby ona umarła, wtedy on mógłby przejąć królestwo.
Liz przekopała sterty gazet i znalazła informacje i cudownym ocaleniu ludzi z wypadku autobusu oraz o dzieciach, które zasypał śnieg. Długo myśleli nad tą sprawą, ale gdy sprawdzili daty byli pewni, że są na dobrym tropie. Po śladach Kavara dotarli tu.
— Więc wracacie do Roswell? – spytała niepewnie Isabel.
— Tak. Chcesz wrócić z nami? – spytał z nutką nadziei w głosie Max.
Isabel spojrzała się na Martina.
— Nie. Tu jest moje życie. Mój nowy świat
Ale to nie zmienia teraz faktu, że Roswell z chęcią odwiedzimy. W końcu dziadkowie nie widzieli swego wnuka.
Isabel popatrzyła się na Maxa. On na nią. Zapadła cisza.
— Rozumiem – odezwał się po chwili.
— Błędem było, że Cię chciałem do czegoś zmusić i nigdy sobie tego nie wybaczę. Szanują twoją decyzję. Tylko proszę Cię o jedno.
Isabel spojrzała na niego pytająco.
— Nie zapomnij, że masz.. nas.
Łzy stanęły w jej oczach.
— Nie zapomnę.
Nad ranem, gdy położyli się spać Isabel, nie mogła usnąć. To był wieczór pełen wrażeń. Negatywnych i pozytywnych. Cieszyła się bardzo, że nie zrezygnowała ze swojego nowego życia, gdyż dzięki temu odzyskała brata i rodziców oraz przyjaciół, a także stworzyła własną. Usnęła w momencie, gdy słońce pokazało się nad horyzontem oznajmiając nadejście nowego dnia.
KONIEC