ALEX_WHITMAN

New Life (5)

Poprzednia część Wersja do czytania Następna część

- Odpowiesz mi na moje pytanie? – zapytał Martin obserwując ją uważnie. Nie miał zamiaru znów latać i obijać się o ściany.

— Ja nie wiem… nic nie pamiętam…

— No tak. Normalne, że w moim życiu zawsze musi być jakieś ale. Dobrze się czujesz?

— A kim ty jesteś? Gdzie ja jestem? I dlaczego do cholery chciałeś mnie zaatakować.

— Nazywam się Martin Sanchez. Jesteś u mnie w domu i to ty mnie zaatakowałaś tym czymś.

— Ja ciebie? Broniłam się, bo szedłeś na mnie z nożem?

— To był nóż do strugania w drewnie. To moje hobby. Obudziłaś się i chciałem się zapytać jak się czujesz, a wtedy ty mnie zaatakowałaś. Co to do cholery było to coś zielone, które wyskoczyło z twojej ręki?

— Nie wiem. To wyskoczyło samo. Jak ja się tu znalazłam? I gdzie my jesteśmy? To znaczy, gdzie znajduje się twój dom?
Martin odetchnął głęboko i zaczął opowiadać…
Dziewczyna słuchała w skupieniu. Czuła dziwne kłucie w całym ciele. Teraz wiedziała dlaczego. Najgorsze było to, że nie mogła sobie przypomnieć swojej tożsamości. Kim była? Co robiła w tej jaskini?

— Sny! -wyrwało jej się.

— Co? – spytał zaciekawiony Martin.

— W snach widziałam jakieś postaci. Jestem pewna, że je znałam, ale teraz nie mogę sobie nikogo przypomnieć. Poczekaj… mam jeszcze jedno pytanie. Ile dni temu mnie znalazłeś?
Martin Sanche popatrzył na nią zaskoczony.

— Boże ona naprawdę nie wie – pomyślał.

— Czemu nic nie mówisz?

— Znalazłem cię prawie 100 dni temu.

— CO??? TO NIEMOŻLIWE!!! – krzyknęła rozpaczliwe dziewczyna.

— Jednak to prawda. Znalazłem Cię w maju a mamy wrzesień.

— I przez ten czas dbałeś o mnie? Tylko nie mów, że mnie myłeś? – zaniepokoiła się dziewczyn.

— No co ty. Przychodziła codziennie do Ciebie dziewczyna – pielęgniarka. Mieszkam w górach. Niedaleko jest wioska, gdzie jestem lekarzem. Teraz masz amnezję, ale myślę, że z czasem przypomnisz sobie wszystko.
Zapadła cisza. Przerwała ją dziewczyna.

— Dlaczego nie zabrałeś mnie do szpitala?

— Jak Cię znalazłem, to krzyczałaś, że ktoś chce Cię zabić, no i te zjawiska, które Ci towarzyszyły.

— Czuję, że coś ukrywasz.
Martin odetchnął głęboko. Czekała go teraz najgorsza część…

— Zaraz po tym jak przywiozłem Cię do domu to zbadałem twoją krew…
Dziewczyna poczuła jak jej serce zaczyna szybciej bić. Nie pamiętała swojego poprzedniego życia, ale wiedziała kim jest, albo raczej kim nie jest.

— Twoja krew… twoja krew nie była ludzka!

— Wiem. Bo ja nie jestem człowiekiem. Tzn. trochę jestem.
Martin odsunął się z fotelem.

— Tak… Jestem Hybrydą. Pół człowiekiem pół Obcym. Nie martw się, nie przyjechaliśmy tu skolonizować Ziemi.

— My?

— Co my?

— Powiedziałaś, że nie przyjechaliście. Więc was jest więcej?

— Nie wiem. Ale chyba tak.

— No pięknie kosmici na Ziemi. Czuję się jak w odcinku „Archiwum X”.

— Wysłano nas to bo nasze życie zostało zagrożone. Sklonowano nas…

— Co?
Dziewczyna opowiedziała swoją historię. O dziwo tą część swojego życia pamiętała.
Martin trochę się uspokoił po jej opowieści. Mimo to niepokój w nim został.
Dziewczyna poczuła się zmęczona. Położyła się spać.
Martin długo jej się przypatrywał.

— Nie. Puść mnie. Już nigdy nie ucieknę. Przyrzekam. Proszę nie rób mi krzywdy. Max!!! Nie!!!

— Obudź się. Słyszysz. Otwórz oczy.
Dziewczyna otworzyła oczy. Była cała spocona.

— Miałaś koszmar. Krzyczałaś przez sen.
Ona w odpowiedzi oddychała ciężko.

— Krzyknęłaś imię: Max. To przed nim uciekałaś.

— O mój Boże.

— Co? – spytał zaniepokojony Martin.

— Ja wiem jak się nazywam. Nazywam się Isabel Evans i uciekłam z domu przed moim bratem…

Uff. Trochę poczekaliście na tą część. Napiszcie koniecznie co o niej sądzicie: [email protected]



Poprzednia część Wersja do czytania Następna część