ALEX_WHITMAN

New Life (7)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Mijały dni, tygodnie…Isabel nadal mieszkała u Martina. On dbał o nią jak umiał. Kupował jej rzeczy, bo nie miał w domu żadnych damskich ubrań. Wszystko zamawiała Isabel w katalogu. W przeddzień świąt Bożego Narodzenia, gdy Martin był we wsi Isabel przystroiła pięknie cały dom, tym co znalazła na strychu. Były tam bombki, złote, czerwone, niebieskie i srebrne łańcuchy, lampki na choinkę i na przyozdobienie domu oraz różnego rodzaju ozdoby ręcznej roboty. Pomagała sobie mocą, gdyż chciała zrobić niespodziankę. Gdy wieczorem mężczyzna wrócił do domu, zobaczył na ganku ozdoby, uśmiechnął się., ale gdy następne wszedł do domu, oniemiał z zachwytu. Wnętrze domu wyglądało przepięknie. Martinowi wydawało się przez chwilę, ze trafił do jakiegoś obcego domu, ale po chwili zrozumiał czyja to była zasługa.

— Isabel – szepnął do siebie.
I jakby na zawołanie ze schodów zeszła właśnie ona, niosąc ze sobą pudło z ozdobami.

— Martin?! Co ty tu robisz? – krzyknęła wystraszona.

— To ja wyszedłem z domu na kilkanaście godzin, a ty mnie już z dom wyrzuciłaś?

— Och nie głuptasie. Chciałam Ci zrobić niespodziankę, ale ty za szybko wróciłeś. A ja jeszcze musze wszystko posprzątać!

— Co?

— No posprzątać.
Martin pokręcił niedowierzająco głową.

— To ty nazywasz brudem? Przecież w tej chacie nie było tak… idealnie. Tu nawet nie ma pyłku kurzu. Podłoga tak lśni, że mogę jej używać zamiast lusterka przy goleniu.

— Och Martin. Jak ty mało widzisz. Tam krzywo wisi zasłonka… – Isabel zaczęła wymieniać wszystkie rzeczy w domu, które musiała posprzątać lub zmienić.
Martin słuchał jej z coraz większym niedowierzaniem. Gdy Isabel skończyła mówić on ciężko westchnął.
Isabel uśmiechnęła się.

— W domu mówili na mnie gwiazdkowa faszystka.

— Acha – pokiwał ze zrozumieniem głową Martin.
Mój kolega miał taka siostrę, ale do tej pory nie wiedziałem, jak to wygląda.

Święta minęły bardzo spokojnie. Isabel dostała od Martina pod choinkę przepiękny złoty łańcuszek z wygrawerowanymi słowami: „ Dla najpiękniejszej niespodzianki od życia”
Isabel bardzo była smutna, gdyż nie miała dla Martina prezentu oraz dlatego, że były to pierwsze święta bez rodziny, Maxa, Michaela i Alexa.
Martnowi udało się ja trochę pocieszyć. Miał tez dla niej inny prezent. Znalazł gazety, które opisywały tamten wypadek w górach. Isabel była wniebowzięta, gdy czytała jak ludzie się o niej wyrażali. Cieszyła się, że wszyscy przeżyli i nikomu nic się nie stało.
Później obydwoje siedzieli w fotelach przed oknem i patrzyli na padający śnieg. Ta chwila, była jedną z najpiękniejszych jakie przeżył w swoim życiu Martin. Miał wielką ochotę podejść i pocałować Isabel, ale się bał, że zniszczy tą chwilę. Bał się reakcji Isabel. To co czuł i co przeżywał jak zwykle zapisał w swoim dzienniku.

Nadszedł Sylwester. Isabel przygotowała uroczystą kolację, którą spędzili w miłej, romantycznej atmosferze.
Parę minut przed północą wstali od stołu. Isabel puściła muzykę, swoim starym zwyczajem przykładając rękę do płyty.Zaczęli tańczyć. Minutę przed północą Martin włączył radio.
Leciała właśnie piosenka „Thank You” Dido.

— A teraz uwaga zostało dziesięć sekund do Nowego Roku, siedem, sześć pięć…

—… cztery… – szepnął lekarz.

—… trzy… – powiedziała Isabel.

—… dwa… – dalej liczył Martin.

—… jeden… – krzyknął spiker w radiu.

— … Szczęśliwego Nowego Roku – powiedział Isabel i pocałowała go.
Martin zaskoczony na początku nie zareagował, ale po chwili poczuł, że cały pokój jakby wiruje… widział dźwięki… słyszał kolory… cały świat z nim oszalał…

— Dziękuję Ci za wszystko. Za ocalenie życia i opiekę nade mną… – podziękowała Isabel, gdy skończyli się całować. Następnie odwróciła się i poszła do swojego pokoju.
Martin Sanchez stał na środku salonu i nie wiedział co robić. Chciał za nią pobiec, ale wiedział, że ona chce zostać sama. Czuła na swoich ustach smak jej ust. Pragnął jej. Z całego serca.

Isabel sama była zaskoczona tym, co zrobiła, ale nie mogła się opanować. Chciało jej się płakać. Właśnie prawdopodobnie rozwaliła ich przyjaźń. Ale co miała poradzić, gdy zaczęła czuć do swojego opiekuna coś więcej nić przyjaźń, ale on zawsze zachowywał się wobec niej z jakby rezerwą. I wtedy dotarła do niej prawda.

— Martin mnie nie chce bo jestem kosmitką...



Poprzednia część Wersja do druku Następna część