_liz

Sypiając z wrogiem (5)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

IV


Tess przytuliła do siebie synka. "No proszę, kogóż nam tu licho przyniosło? Mała Panna Perfekcjonistka Parker w jaskini wroga"

"Co ty tu robisz?" Liz zapytała, jej oczy żarzyły się gniewem. Alex mógł nie być martwy, ale tylko dzięki Kivarowi.

"Zważając na okoliczności, to chyba ja powinnam zadać to pytanie" Tess odpowiedziała, kołysząc swoje rozpłakane dziecko. "Znudziło Ci się bycie szczeniaczkiem Maxa? …Oh, gdzie moje maniery? Poznałaś Max, Jr.?"

Liz chciała ją zaatakować, ale jakaś dziwna siła przytrzymała ją w miejscu. Chciała odepchnąć tego, kto ją przytrzymywał, ale zesztywniała na dźwięk jego głosu

"Panno Parker, zgubiłaś się?" Nicholas zapytał, wreszcie ją puszczając.

Liz nie odpowiedziała, wciąż wbijała wzrok w Tess, nie przejmując się tym, że odkąd wszedł Nicholas zapanowała dziwnie obca cisza.

"Chodźmy, Panno Parker," Nicholas powiedział i chwycił ją za ramię.

Liz wyrwała się z jego uścisku i wyszła z pokoju według własnej wolnej woli. Musiała znaleźć Alexa. Szybkim krokiem przemierzała korytarze, całkowicie ignorując krzyki i nawoływania Nicholasa. Jak to możliwe, że Tess żyła? Zasługiwała na śmierć. Liz miała niezmierną i nieodpartą ochotę, aby zabić ją własnymi rękoma. Po prostu dorwać ją w swoje szpony i zacisnąć je na jej gardle.

"Alex," zawołała niespokojnie, szukając jego pokoju. Nicholas wciąż jej nie dogonił I wolała, aby Alex był przy tym, kiedy małemu pokurczowi wreszcie się to uda. Nicholas nie wyglądał na zbyt zadowolonego z jej poszukiwań.

"Co się stało, Liz?" Alex zapytał, rozglądając się, czy coś się nie dzieje. Wydawała się być rozbita doszczętnie.

Jej dłonie zacisnęły się w pięści. "Czemu mi nie powiedziałeś, że Tess tu jest? Zasługuję na to, aby wiedzieć" powiedziała z gniewem Byłaby wtedy bardziej przygotowana na spotkanie z nią.

Alex jęknął, mógł się tego spodziewać. Poradził Kivarowi, aby jednak jej tam nie trzymał. "Kivar ma swoje powody, Liz. Nie wypytuje go o to"

Liz zaczęła chodzić w te i z powrotem. "Jak mógł na to pozwolić? Morderczyni."

Alex spojrzał Liz głęboko w oczy. "Liz, zapomniałaś, że Kivar też jest mordercą? On nie jest księciem"

Liz zachłysnęła się powietrzem. Nie wiedziała dlaczego, ale miała ochotę o tym właśnie zapomnieć. "To nie to samo. Kivar uratował cię a Tess prawie cię zabiła, bo byłeś związany ze mną."

"Proszę, Liz, spójrzmy prawdzie w oczy. To z bardziej osobistych powodów." Powiedział, ale zabrzmiało to bardziej gorzko niż powinno

Liz zatrzymała się i spojrzała na niego z wyrzutem. "Przyznaję, że to przez to cholerne przyciąganie, ale, Alex, ty zawsze stoisz u mnie na pierwszym miejscu. Moja nienawiść do Tess jest bardziej spotęgowana niż to co żywię w stosunku do Kivara, bo widziałam, jak ona cię rani, wiem, że może cię zabić i nie mieć z tego powodu, żadnych wyrzutów. A tej części Kivara nie widziałam."

Alex potrząsnął głową. "Przykro mi, Liz. Po prostu nie podoba mi się zainteresowanie Kivara tobą."

Liz wyprostowała się. "Zainteresowanie?"

"Liz," Alex wydał z siebie ostrzegawczy ton.

Liz już miała coś powiedzieć, ale właśnie im przerwano.

"Tu jesteś" Nicholas powiedział, chwytając ją za rękę.

"Hej," Liz jęknęła, kiedy uścisk był zbyt silny i wyrwała rękę. .

Alex chwycił mocno przegub Nicholasa, ścisnął do bólu. "Lepiej ją puść, Nicholas. Kivarowi się to nie spodoba."

Prze krótką chwilę mierzyli się wzrokiem, aż Nicholas dał za wygraną. "W porządku, ale Kivar usłyszy o tym wszystkim. Potrzeba jeszcze jakiś dowodów, że jest szpiegiem?" zapytał, puszczając ramie Liz.

"Nie dziwi mnie to" Alex powiedział i przyciągnął Liz w swoją stronę. Musiał bardziej uważać na Nicholasa.

Liz i Alex poczekali aż Nicholas wyszedł z pokoju i powrócili do rozmowy. "O co chodziło?"

"Liz, nie wchodź mu w drogę. Dobrze?" powiedział wyraźnie zmartwiony

"Dobrze. On mnie naprawdę nie lubi, co?" chciała zażartować, ale odpowiedziała jej tylko cisza.

Spoglądała jak Alex ponownie zasiada za biurkiem i pochyla się nad klawiaturą. Musiał wrócić do pracy. Liz zacisnęła wargi, otworzyła usta, zamknęła je i ponownie otworzyła. Zdecydowała się wreszcie, zacisnęła ramiona wokół siebie i zapytała "Zmieniłeś się. Dlaczego?"

Alex przerwał pracę i spojrzał na nią. Miał nadzieję, że jednak nie zauważy jego zmiany. Ale kogo on usiłował oszukać? "Liz," westchnął "Kiedy umierasz I trafiasz do świata Kivara, zmieniasz się. Nie pomaga nic co dla mnie zrobił" zachłysnął się "Może I uratował mnie przed Tess, ale jego świat wcale nie jest lepszy. Słucha, a jeżeli jeszcze jesteś jego sprzymierzeńcem nie zaznasz jego furii, już ci to mówiłem. Ale to nie oznacza też, że nie zobaczysz tej jego mrocznej strony… a kiedy to się stanie, zostaje ci blizna"

Liz otoczyła go ramionami i położyła głowę na jego ramieniu. Miała nadzieję, że już przeszli tę próbę. Naprawdę. Nie chciała, aby jakakolwiek więcej rana zadrasnęła jego duszę. Nie Alexa.

Alex przytulił ją bardzo mocno. Ona była jego jedynym łącznikiem z prawdziwym światem, z jego przeszłością i z nim samym.

* * * *

Liz wiedziała, ze nie powinna tego robić, nie powinna tam schodzić, ale wciąż miała coś do powiedzenia Tess. Z drobnym wahaniem chwyciła klamkę i otworzyła drzwi, na jej ustach już zawisł odpowiedni argument, który miał być skierowany do Tess, ale zamilkła. Pokój był pusty, nie było ani śladu blondynki. 'Gdzie ona jest?' zaczęła się zastanawiać.

"Wiedziałem, że nie będziesz mogła się powstrzymać, żeby tu wrócić" powiedział Nicholas.

Liz zmierzyła go wzrokiem, ale nic nie odpowiedziała.

"Co się stało? Zabrakło ci języka w buzi?"

"Jesteś spokrewniony z Tess?" zapytała, nie mogąc się powstrzymać.

Nicholas odpowiedział cierpko. "Prawdę mówiąc. Tak."

Ktoś ostentacyjnie chrząknął i oboje obrócili się w stronę drzwi. Kivar przyglądał się jej od samego początku i Nicholasowi również. Alex miał rację. Smycz Nicholasa musiała być ukrócona a Liz musiała być w jego łóżku.

Liz zmierzyła go uważnym wzrokiem od stop aż po głowę. Pragnęła go. Zadrżała, kiedy poczuła jego wzrok na sobie. Jakby wręcz rozbierał ją wzrokiem.

Nicholas zobaczył jak oboje uważnie mierzą się wzrokiem I wcale mu się to nie podobało, ani trochę. Liz Parker była obciążeniem dla Kivara i musiała się z tym pogodzić.

Kivar nie odrywał spojrzenia od Liz. "Zostaw nas."

Nicholas poruszył się lekko, kiedy Kivar na niego spojrzał "Musimy porozmawiać"

"Później" Kivar powiedział obrzucając go niechętnym wzrokiem "Teraz odejdź"

Nicholas trzasnął drzwiami za sobą, Liz odrobinkę się przesunęła. Jej oddech zastygł, kiedy zaczęła czuć się nieswojo. Kivar powoli zaczął ją okrążać. To zaczynało ją denerwować... i ekscytować jednocześnie.

Zatrzymał się za jej plecami. Jej umysł zaczął podsuwać różne dziwne myśli odnośnie tego co jej zrobi, ale co dziwniejsze nic nie robił, nawet jej nie dotykał. Dopiero kiedy poczuła jego oddech na swoim karku, przyjemne ciarki przeszyły ją "Wciąż mnie zastanawia, jak daleko zamierzasz się posunąć?"

Liz powolutku obróciła się twarzą do niego. Przesunęła dłonie na cieniutkie ramiączka sukienki i powoli zsunęła je z ramion. W odpowiedzi suknia opadła na podłogę.
c.d.n.


Poprzednia część Wersja do druku Następna część