Zan czekał na Faith tak jak mówił o 10 przed uczelnią.
Dziewczyna widziała jego sylwetkę z daleka. Takiego faceta trudno było nie zauważyć.
Uśmiech gwiazdy, opalone i muskularne ciało do tego tajemnicze oczy
. Ideał.
—Cześć kochanie- powiedziała słodko stojąc koło niego. Musnęła go przelotnie w policzek.
—Hej Mam.. bardzo ważne wiadomości- powiedział poważniej.
—Słucham
—Nie możemy tu rozmawiać. Chodźmy do biblioteki.
Po chwili nie było po nich śladu.
—Tak jak prosiłaś próbowałem szperać w przeszłości twojej mamy.- zaczął powoli siadając między regałami.
—Wiem.
—Więc dowiedziałem się czegoś. Bardzo ważnego.
—No powiedz w końcu
– poprosiła. Dłużej nie mogła czekać. Zan nigdy nie histeryzował i nie przedobrzał sprawy. Dlatego była bardzo zdenerwowana. Czuła, że znalazł coś co całkowicie zmieni jej dotychczasowe życie a może nawet całe mniemanie o matce.
Z napięciem czekała aż to powie. „To” co chciała a zarazem nie chciała wiedzieć.
—Wiem kto jest twoim ojcem.
—Ja też. Max Evans. Uciekł ze swoją byłą kochanką i nikt nie wie gdzie są. – dokończyła za niego.
—Nie
on nie jest twoim ojcem.- zapadła grobowa cisza.
Przyśpieszony oddech Faith mieszał się z cichym westchnieniem Zana.
—Więc kto nim jest?- zapytała czując drżenie rąk.
—Jest nim
jest nim Kivar.
Więcej słów nie słyszała. Jedno imię wypowiedziane przez niego utkwiło w głowie i w myślach dziewczyny. Kivar.. matka tyle jej o nim opowiadała.
Że jest złym, okrutnym tyranem a teraz okazuję się, że on jest jej ojcem!?
—To nie możliwe - szepnęła- To nie jest prawda .
—Niestety
Na pewno się nie pomyliłem. Przykro mi maleńka.