gosiek

Cała ja - Myśli i Marzenia (6)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Część VI „It was You...”

Nie mogłam zrozumieć tego co się teraz dzieje. Cały czas wydawało mi się, że to tylko piękny sen i zaraz się z niego obudzę. Moje marzenia o chłopaku kosmicie spełniły się. Czułam się jak w filmie. Byłam taką młodą Liz Parker. Bałam się tylko, że zaraz pojawi się jakaś przeznaczona mu „TESS” i czar pryśnie, wszystko się popsuje.
Potwierdziło się powiedzenie „w filmie jak w życiu”
Właśnie brałam prysznic gdy przez głowę przeszedł mi pomysł. Miałam ochotę się bawić. Szubko owinęłam się w ręcznik i wybiegłam z łazienki. Na łóżku leżał Javi i czytał jakieś czasopismo. Zmierzył mnie wzrokiem, a ja zaśmiałam się.

— Mam pomysł – powiedziałam po chwili – W hotelu palą się wszystkie światła, gdy po obiedzie wyszłam się przejść zobaczyłam skrzynkę z napisem „pod napięciem”...

— No i...?? – zatopił się z powrotem w czasopismo

— Najwidoczniej są tak wyłączniki światła...- uśmiechnęłam się szyderczo – Masz ochotę się pobawić?? – spojrzał na mnie zza gazety

— Ok.
Szybko ubrałam się. Zamknęliśmy pokój. Na korytarzu nie było nikogo, mieliśmy wolną rękę. Zbiegliśmy szybko po schodach na dół. Sprawdziłam czy na zewnątrz nikogo nie ma.

— Jesteś niemożliwa – powiedział Javi gdy ciągnęłam go za rękę

— Korzystam z życia! – zaśmiałam się
Doszliśmy do skrzynki. Gdy chciałam otworzyć ostry, zardzewiały kant przyciął mi palca. Syknęłam z bólu i od razu zaczęłam wysysać lecącą krew.

— Trzeba było mnie poprosić – powiedział przyglądając się ranie – ja zrobię to bez problemu – rozejrzał się naokoło czy nikt nie patrzy i przyłożył dłoń do skrzynki
Spod ręki wydobyło się światło i lekki dymek. „Podobnie działo się gdy Max chciał wysadzić w powietrze dziewczynę, która rzekomo zabiła Alexa”. Chwile tak stał, a po chwili błysk – wszystkie światła zgasły.

— Niezła robota! – zaśmiałam się

— Wiem – odparł – Teraz trzeba spadać – dodał łapiąc mnie z rękę i ciągnąc do hotelu – lepiej być teraz w środku
Zgodziłam się z nim. Weszliśmy do pierwszego pomieszczenia. Wszyscy już tam siedzieli, a naokoło było pełno świeczek. Widać, że nieźle się przestraszyli. Musiałam jednak ratować nasze tyłki. Podbiegłam do Freda i spytała „niby przestraszona”:

— Co...co się stało?? Byliśmy na spacerze, a tu nagle światła zgasły – tak się wczułam w rolę, że aż miałam świeczki w oczach – przestraszyłam się strasznie

— Nie wiemy, właśnie próbujemy dotrzeć do tego co się dzieje...już ktoś poszedł zobaczyć nie bój się – poklepał mnie po ramieniu
Odeszłam ze spuszczoną głową. Stanęłam obok Javiego i spojrzałam na niego z uśmiechem.

— Niezła z ciebie aktorka – powiedział obejmując mnie ramieniem


W końcu naprawili zniszczoną „skrzyneczkę” i światło znowu działało. Nikt oczywiście nie wiedział, że to była nasza sprawka. Resztę wieczoru śmialiśmy się z ich głupiego strachu.

— A widziałeś tą blondynkę...boi się ciemności bardziej niż ja! – komentowałam –A jak ja pięknie grałam „przestraszyłam się” ... hehehe... – nie przestawałam się śmieć

— Wyglądałaś jakbyś naprawdę miała się popłakać – dodał Javi
Siedzieliśmy tak do dwunastej. W końcu ja położyłam się spać, a on czytał jakąś książkę. W pewnym momencie otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Zastanawiałam się dlaczego akurat ja, dlaczego mnie powiedział?

— Javi...dlaczego powiedziałeś akurat mnie?? – on odwrócił się w moją stronę i odpowiedział poważnie

— Bo to byłaś ty... – w jego oczach widać było, coś jakby czułość
Po chwili zgasił światło i również ułożył się w łóżku. Widocznie zapomniał, że ja nie zasnę w ciemności. Chwilę patrzyłam na niego. Cieszyłam się, ż to właśnie on jest kosmitą, on jest tym którego...tak chyba kocham.
Po chwili on otworzył oczy i popatrzył na mnie.

— Zapomniałem, że nie zaśniesz sama w ciemności...chodź do mnie – uśmiechnęłam się i wstałam
Ułożyłam się obok niego i od razu zasnęłam.

***

Dwa dni później Fred zabrał nas na tą dyskotekę. Myślałam, że umrę ze śmiechu widząc jak wyglądali inni. Jeden chłopak miał na sobie niebieski frak i wielką czerwoną muchę. Po prostu poemat.
Ja ubrałam się w miarę jak na imprezę, ale oni...szkoda gadać. Droga do miasta nie była zbyt wielka. Dojechaliśmy w kilkanaście minut. Z wierzchu wydawało się na super miejsce...

— Umiesz tańczyć?? – zwróciłam się przed wejściem do Javiego

— Zależy przy jakiej muzyce

— A przy takiej jaka leci?? – te kawałki to typowy rap + regge z dodatkami R&B

— Sama zobaczysz?? – uśmiechnął się szeroko
Dobrze, że jako jedyny z kadry pojechał Fred – był młody więc taka muzyka nie była dla niego zbyt nie do słuchania. Wątpię czy tamci byliby z szczęśliwi, że takie dzieci słuchają ów muzyki.
Od razu pociągnęłam Javiego na parkiet. Reszta stała pod ścianą i czekała na „zbawienie”

— Dawaj...pokaż co potrafisz! – krzyknęłam gdy zaczęła grać następna piosenka „You Can Do It – Ice Cube’a
Oczywiście zachęcając go do tańca sama zaczęłam.

— Idzie ci całkiem nieźle mała...ale nie pokonasz tego – odparł mi po czym zaprezentował jakiś własny układ...który wyszedł mu idealnie
Na około nas zebrali się ludzie i klaskali.

— Dziękuje...dziękuje – kłonił się

— Niezły jesteś...poparz na to – zademonstrowałam mu jeden z układów z filmu „Save the last dance” uczyłam się wszystkich dobre kilka miesięcy, ale widać, że teraz się przydadzą
Zebrani krzyczeli i klaskali. Najwidoczniej bardzo im się to podobało.

— Teraz wirze, że umiesz tańczyć – przybliżyłam się do niego i zarzuciłam ręce na jego ramiona – Nie muszę się ciebie wstydzić – pocałowałam go delikatnie w usta

— Teraz możemy to robić razem?? – spytał

— Oczywiście – zaczęłam poruszać się w takt muzyki, ale już obok niego...razem z nim

***

Ostatniego wieczora siedziałam sama na skale nad jeziorem. Dużo myślałam na temat tego czym jest życie...co jest po śmierci, czy jak umrę, będzie tak pięknie jak mówi biblia.
„Życie jest piękne tylko wtedy gdy ma się obok siebie kogoś kogo się kocha i wie, że ten ktoś zostanie z nim na zawsze.
Co się stanie jak się skończy...umrę. Może urodzę się ponownie pod postacią czegoś innego np. jakiegoś psa lub kota...tak mówią buddyści. Czy może po śmierci jest raj...piękne nowe życie. Tam będę cały czas szczęśliwa, ale to może stać się nudne. Życie bez trosk jest monotonne, mało ciekawe – nie ma nad czym się zastanawiać np. nad tym jak rozwiązać swój problem?
Może powinnam korzystać z tego, że jestem na tutaj...a jeżeli po śmierci nic już nie ma!? Nie chce umierać...nie chce nie mieć niczego. Płaczę...tak w tym momencie płaczę...smutno mi – życie może skończyć się przyszłym roku, miesiącu, godzinie, minucie, sekundzie – może minąć w każdej chwili”
Łzy same leciały mi po policzkach. To były takie moje niecodzienne głębokie przemyślenia, nie mogłam się powstrzymać.
Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za ramie, podskoczyłam przestraszona.

— Co się stało?? – to był Javi, od razu zauważył moje łzy

— Nie, nic po prostu lubię czasem popłakać – odparłam spuszczając głowę

— Sara...wiesz, muszę ci powiedzieć...że...naprawdę cię kocham – popatrzył mi głęboko w oczy – Chciałem tylko abyś o tym wiedziała

— Dziękuje...-oparłam przytulając się do niego

— Za co??

— Za to, że jesteś – staliśmy tak przez chwilę w milczeniu, jednak znowu przyszedł mi do głowy szalony pomysł – Javi...masz ochotę się wykąpać??

— No nie wiem...woda jest zimna – skrzywił się

— Jesteś pewien, że nie chcesz – zaczęłam zdejmować z siebie ubranie, oczywiście nie miałam zamiaru rozbierać się do naga

— Hmmmm...powili się namyślam – widać było, że się nakręcał – do dobra – zdjął z siebie koszulkę
Pociągnęłam go za rękę do wody. Chlapaliśmy się i śmialiśmy. Tak spędziliśmy ostatni dzień w tym cudownym miejscu.

***

Droga powrotna przeleciała dużo krócej niż, gdy jechaliśmy.
Już z daleka na parkingu zauważyłam znajome twarze – mojego tatę i mamę Javiego. Gdy wychodziłam z autobusu zobaczyłam obok pani Carlson bardzo ładną dziewczynę. Była wysoka, zgrabna i o długich, prostych, brązowych włosach. Stała i nerwowo ściskała ramiączko torebki.
Javi szybko do niej podszedł i przytulił. Zdziwiłam się na początku, ale potem przypomniałam sobie, że ma siostrę.

— To jest Alexis – od razu nas przedstawił – Sara moja przyjaciółka, mów jej S.J – uśmiechnęła się przelotnie

— Hej – powiedziałam podając jej dłoń
Na tym skończyło się nasze spotkanie zapoznawcze. Przed odejściem ostatni raz jej się przyjrzałam – byłam pewna, że stanie się szybko królową całej szkoły.
Zanim weszłam do samochodu ojca usłyszałam głos Javiego

— S.J. – wołał mnie, powiedziała tacie, że zaraz przyszłam i podeszłam do Carlsona

— Co się stało??

— Chciałem się tylko pożegnać...- zdziwiło mnie to

— Przecież mieszkamy obok siebie, jeszcze na pewno dziś się zobaczymy

— Ale jedziemy w dwóch innych samochodach i to będzie straszna dla mnie rozłąka – uśmiechnął się

— Javi!!! – krzyczała jego siostra z samochodu

— Już idę...pa... – pocałował mnie delikatnie i pobiegł do swoich
„Zwariowany chłopak...zawsze znajdzie jakiś pretekst...eh...” – skomentowałam
Ruszyłam w swoją stronę i pojechałam z ojcem do domu.

Koniec części VI – komentarze...ludzie ...komentarze!!


Poprzednia część Wersja do druku Następna część