(6)

Poprzednia część Wersja do czytania Następna część

TO TYLKO WSPOMNIENIA (odcinek 6)
MaxByd
[email protected]

—-------------------------------
w poprzednich odcinkach:

~~*~~

ADLER: Pan Evans leciał samolotem, który w Houston rozbił się podczas lądowania.

~~*~~

"CHŁOPAK": Tylko przyrzeknij mi. Zostawisz go w dobrej rodzinie. Chciałbym, żeby miał dobrych rodziców... takich jak ty i mama.

DAVID: To byli moi rodzice.

~~*~~

KIEROWCA: W tym samolocie zginął prawnik z żoną z Roswell. (...) zginęli tam Evansowie.

~~*~~

AIDA: Teraz wiemy kim byli twoi dziadkowie. Wystarczy znajeść ich dzieci.

—-------------------------------
ODCINEK 6

—--------



Był blady świt. Gwieździsta noc roswellowska powoli, jakby niechętnie ustępowała złocistym promieniom słońca. Z oparów mgieł wynurzał się się z wolna przecudny i groźny zarazem majestat gór. Był to obraz, jakiego człowiek z duszą wrażliwą na przemujące piękno dzikiej przyrody nie zapomni nigdy; obraz, jaki na zawsze zastyga pod powiekami.

Cudne było... Czyste, górskie powietrze niosło świergot budzących się ptaków. Szumiały gdzieniegdzie drzewa. Każdy liść szeptał jakby swoją własną opowieść, dziwną, niepowtarzanlną i tajemniczą... Ach, gdyby móc zrozumieć szept każdego liścia, gdyby móc zatrzymać czas, żeby wiecznie tak szumiało i grało tęsknota i pięknem!

Świt zaróżowiał szczyty nieosiężne, miliardem świetlistych iskier zamigotały nad miastem. Świtało z wolna... Symfonia kolorów czarowała oczy i syciła serca poezją przeczystą, piękną aż do utraty tchu. Świt pulsował...

—-------------------------------
Autor wyraża ubolewanie, że zmusił Was, drodzy Czytelnicy, do czytania jakże oczywistych bzdur. W jego imieniu, pragnę Was, drodzy Czytelnicy, przeprosić i obiecać, że podobne sytuację się już nie powtórzą.

—-------------------------------
Tak więc...
ODCINEK 6

—------------



Był blady świt. David spojżał na zegarek. 4:06. Tej nocy nie zmrużył oka.
Gdzie jesteś, powtarzał całą noc. Próbował sobie przypomnieć twarz chłopaka, który mówi to jego dziatka: "Chciałbym, żeby miał dobrych rodziców... takich jak ty i mama". Ten chłopak był z pewnością jego ojcem.
David Brwon odsunął kołdrę. Spojązał na śpiącą Aidę Nutter. By jej nie obudzić, na palcach podszedł do balkonu, otworzył drzwi i wyszedł.
Popatrzył w niebo; słońce powoli wynurzało się zza budynków.

— Gdzie jesteś.



Po śniadaniu David i Aida postanowili zwiedzić Roswell, miasto w którym w 1947 spadł niezidentyfikowany obiekt latający. Wyszli z hotelu i weszli do stojącej przy hotelu taksówki.

— Poprosimy do UFO Center – Aida zwróciła sie do kierowcy.

— Witam, czyli zaczynamy zwiedzać Roswell? – mężczyzna odwrócił sie, znali dobrze tą twarz. To on wiózł wczoraj Davida i Aidę z lotniska do hotelu.

— Dzień dobry panu – Aida się uśmiechnęła.

— Dzień dobry. Mam dziwne przeczucie, że jeszcze nie raz sie spotkamy.

— Tak, tak jak pan polecał, najpierw chcielibyśmy zobaczyć "UFO Center".

— Oczywiście, już jadę – po tych słowach mężczyzna ruszył taksówką.

— Mam do pana pytanie o tego prawnika... jak on się nazywał? – David udał, że nie pamięta nazwiska swojego dziatka.

— Evans, Philip Evans. Co chciałbyś wiedzieć?

— Nie udało mi się dotrzeć do gazety, a dzisiejszej także nie czytałem. Bo zginęło małżeństwo... usierocili jakieś dzieci?

— Nie, skąd. Evansowie mieli po około 60 lat. Dlaczego to pana tak interesuje?

— Bo to przykre jest, jak jakieś dzieci tracą rodziców – David próbował usprawiedliwić swoją ciekawość. Najwyraźniej zaspokoił ciekawość kierowcy, bo nie kontynuwał tego tamatu.

— Na długo państwo jesteście w Roswell – spytał w końcu.

— Niewiemy jeszcze, ale napewno na kilka dni – Aida odpowiedziała kierowcy.

— Rozumiem. Już jesteśmy – samochód zatrzymał się przy "UFO Center". – Gdybym był jeszcze kiedyś potrzebny... oto moja wizytówka.

— Napewno się jeszcze odezwiemy.

Mężczyzna schował do kasy pieniądze, które dał mu David. Ruszył samochodem.

— Nawet nie wiesz, że już niedługo się spotkamy – poczym wyciągnął telefon i włączył szybkie wybieranie.

— Tutaj Richard Pullman. Mam wiadomość dla Toniego. Bardzo ważną! Pięciobok się aktywował przy jednym chłopaku. I co, to jest ważne? Tak myślałem!
Richard zatrzymał samochód. Nie mógł jednocześnie prowadzić samochodu i rozmawiać na taki ważny temat.

— Tony? – po chwili czekania odezwał sie do telefonu. – Tak, aktywował sie jak wiozłem jednego chłopaka. Wczoraj też go wiozłem i sie aktywował. Niechciałem wzbudzać alarmu więc postanowiłem dzisiaj też to sprawdzić. Był z jedną dziewczyną, więc nie jestem pewien czy to na niego zareagował. Ale wiek się zgadza. Prawdopodobnie jest synem Maxa, ale on sam o tym nie wie. Skąd wiem? Pytał się czy ojciec Maxa ma jakieś dzieci. Dobra. Czekam. Oczywiście, że będę go obserwował.

— On nawet nie wiem kim jest – cyniczny uśmiech powstał na twrzy mężczyny. – To nam ułatwi zadanie.

Poprzednia część Wersja do czytania Następna część