(5)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

TO TYLKO WSPOMNIENIA (odcinek 5)
MaxByd
[email protected]

—-------------------------------

—------------------------------
Wprowadzam taką ciekawostkę w fan-fictions'ach. Otóż będzie to "w poprzedmich odcinkach"... Proszę o skomentowanie tej nowości!

—------------------------------
Tak więc...
do tej pory w "To tylko wspomnienia"

MARTIN BROWN (do Davida): ... nie jesteś naszym prawdziwym synem! Adoptowaliśmy ciebie!
pewien mężczyzna przywiózł ciebie z Santa Fe w Mowym Meksyku. Nazywa się Vincent Green.

DAVID (do Aidy): Jedziemy do Nowego Meksyku, do Santa Fe.

DAVID (do sekretarki): ... chciałbym spotkać się z panem Greenem.

GREEN (do Davida): Nazywam się Vincent Green. Zdaje się, że chce pan ze mną porozmawiać.
Twoi rodzice... Oni zginęli w wypadku samochodowym.

DAVID (do Aidy): Nie wieżę mu. Jeżeli oni zginęli, dlaczego nie ma tego zapisanego w moich dokumentach adopcyjnych.

GREEN (do sekretarki): Panno Adler, proszę mnie natychmiast połączyć z Philipem Evansem z Roswell.
ADLER: Panie Green, właśnie zadzwonił pan Imperioli z Roswell. Pan Evans leciał samolotem, który w Houston rozbił się podczas lądowania.

DAVID (do Aidy): Jedziemy do Roswell, światowej stolicy kosmitów.

AIDA (do Davida): Ja też to widziałam.
DAVID: To byli moi rodzice.

—------------------------------

— Nareszcie jesteśmy – powiedziała Aida Nutter gdy samolot wylądował na lotnisku w Roswell, światowej stolicy kosmitów. – Idealna pora na zjedzenie obiadu.

— Może masz rację – David Brown spojżał na zegarek, który wskazywał 2:12 pm.

— Tam widzę jakąś kawiarnię – Aida wskazała znajdującą się na holu kawiarnię.
Oboje byli głodni. Wspólny posiłek spewnością sprawi, że przez chwilę nie będą myśleć o wizji jaką oboje widzieli.

— Jak zamierzasz odnaleść rodziców? – Aida nie znała zamiarów swojego chłopaka.

— Gdybyśmy znali ich nazwiska... Niestety. Wiemy tylko to, że niedługo pojawi się w Roswell Green.

— Niekoniecznie – Aida zdawała mieć jakiś pomyśl. – Pamiętasz, jak sekretarka Greena rozmawiała przez telefon?

— Oczywiście, że pamiętam.

— Wymieniła nazwisko tego człowieka z którym rozmawiała. Pamiętasz jakie to było? – David przecząco kiwnął głową. – Co ty byś beze mnie zrobił? – Aida z uśmiechem wyjawiła to nazwisko. – Imperioli.

— Masz rację – David zgodził sie z Aidą. – Bez ciebie byłbym zgłubiony.
Po tych słowach pocałował ją w czoło.

— Znając nazwisko człowieka, do którego Green ma niedługo przyjechać, co chcesz zrobić? Gdybyśmy tam poszli, mogłby on w pewien sposób ostrzec Greena i ten nie przyjechałby do Roswell.

— Wiesz co? – rozluźnionym głosem odezwał sie David. – Green przyjedzie do Roswell za kilka dni. Mamy więc sporo czasu na stworzenie jakiegoś planu. Proponuję na początek zjeść coś a potem zwiedzić miasto kosmitów.

— Okay – Aida chwyciała rękę chłopaka i udali się do wyjścia z lotniska.

— Dzień dobry – Aida i David weszli do taksówki. – Może zaproponuje pan jakiś hotel dla amatorów kosmitów?

— Oczywiście – przytaknął kierowca. – Zachęcam pobyt w hotelu "Crash".
Aida i David mieli wesołe miny. Mają kilka dni dla siebie – wakacje. Spewnością będą mogli je wykorzystać na pogłębieniu wiedzy o małych zielonych ludzikach.

— Wie pan może, gdzie jest tu jakieś muzeum o kosmitach? – spytał się David.

— Od hotelu "Crash" jest bardzo blisko do największego muzeum w Roswell "UFO Center", którego właścicielem jest znany w kręgu poszukiwaczy kosmitów Brody Davis.

— Napewno tak zajrzymy, prawda? – David spojżał na Aidę.

— Tak, napewno – Aida uśmiechnęła się.

— A państwo, przepraszam, skąd?

— Przylecieliśmy z New York, z krótkim pobytem w Albuquweque.

— Nie bali się państwo lecieć samootem? Zapewno słyszeliście co się wczoraj wydarzyło w Houdson.

— Bynajmniej – Aida szybko odpowiedziała.

— W tym samolocie zginął prawdnik z żoną z Roswell.

— Z Roswell? – poderwał się David.

— W "The Roswell Times" na pierwszej stronie jest artukuł o katastrofie. Wspominają, że zginęli tam Evansowie. Niestety nie mam już dzisiejszej gazety.



David i Aida weszli do pokoju.

— Czy mogę w czymś jeszcze pomóc? – boy hotelowy zapytał sie Davida.

— Tak, poproszę dzisiejsze wydanie "The Roswell Times". Proszę przyniesć za pół godziny, bo teraz idziemy coś zjeść.
Aida starała się być radosna, jednak Davidowi przestało być wesoło. Green prawdo podobnie jest teraz na w Houdson właśnie z powodu śmierci Evansa. Jego rozmyślania przerwała Aida.

— Ej, pamiętasz co mi obiecałeś. Mieliśmy mieć te kilka dni tylko dla siebie.

— Okay, zamyśliłem się – David tłumaczył się. – Chodzmy zjeść obiad.



Para Nowojorczyków wyszła z windy i udali sie w kierunku swojego pokoju. Na klamce dojżeli reklamówkę z gazetą. Adia wzięła gazetę i oboje weszli do pokoju. Otworzyła na pierwszej stronie. W rogu dostrzegła zajome twarze.

— David! – krzynkęła.
David natychmiast podbiegł do dziewczyny, która z przerażonym wzrokiem podała mu gazetę.

— Zdjęcie po prawej stronie.

— O mój Boże! Oni pojawili się wtedy w wizji. To są dziadkowie. Czy ty wiesz co to oznacza? Właśnie miałem okazję poznać moich dziadków, a oni zginęli. Mogli mi powiedzieć kim są moi rodzice!

— David – starała się go uspokoić. – Przecież i tak jesteśmy teraz bliżej odkrycia prawdy niż wcześniej. Nierozumiesz? Teraz wiemy kim byli twoi dziadkowie. Wystarczy znajeść ich dzieci.

Poprzednia część Wersja do druku Następna część