Autor: Hypatia
Kategoria: Wszyscy
Spoilery: Sezon 1 i 2
Prawa autorskie: Postacie i podstawy historii należą niestety do producentów serialu, ale cała reszta jest moja i tylko moja.
Recenzje i opinie: Bardzo, bardzo proszę od waszych reakcji zależy czy napiszę i opublikuję dalszy ciąg.
Uwagi autora: To mój pierwszy fan-fic i w ogóle debiut pisarski – proszę o wyrozumiałość.
Wprowadzenie: Max i Isabel zostali znalezieni przez Evansów, Tess przez Hardingów, Ed Harding był normalnym człowiekiem. Historia Michaela opowiedziana jest na początku. Sean i Maria są bliźniakami, Amy i Jim pobrali się gdy dzieciaki miały po 7 lat, Kyle został ich przyrodnim bratem. Większość wydarzeń z pierwszego sezonu miała miejsce oprócz tych, które dotyczyły Michaela, Tess nie wie nic więcej niż pozostali. Nie wiedzą nic o przeznaczeniu.
Ciemność. Zimno. Strach. Na skałach pustyni siedzi mały chłopiec, obejmując rękoma kolana wpatruje się w gwiazdy. Samotny. Nie wie kim jest, ani skąd się tu wziął.
~*~ Rozdział I – Narodziny
"Co my tu mamy ?" dr Salker przyglądał się najnowszemu pacjentowi "Liczne zadrapania i siniaki na ramionach, korpusie, nogach, brak widocznych urazów głowy. Podajcie pół jednostki ogrzanej soli fizjologicznej, badanie grupy krwi, ob, morfologia itd. Kości wyglądają na całe, na wszelki wypadek zrobimy rentgen, czy ktoś z nim rozmawiał i wie co się stało ?" pytanie rzucone w przestrzeń nie doczekało się odpowiedzi. Po chwili ciszy rozejrzał się dookoła. Cała sala zapełniona specjalistami i nikt nie zatroszczył się o to dziecko.
"Rozumiem, jak nie można dotrzeć do pacjenta z różnych powodów to wzywa się psychologa. Ale dlaczego na miłość boską nikt się nim nie zajął ?" Zdenerwowany, zastanawiał się co tym ludziom się stało, specjaliści a zachowują się gorzej niż dzieci.
"Baliśmy się podejść..." wyrwało się jednemu z pielęgniarzy.
"Co ?" zdziwiony William popatrzył ponownie po zebranych.
"Niech mu pan spojrzy w oczy. Tylko ostrożnie"
Lekarz odwrócił się do dziecka, które siedziało na łóżku wpatrując się w podłogę. Przykucnął aby lepiej widzieć i spojrzał mu w oczy, pochłonęła go ciemna, bezkresna, zimna otchłań zabierająca całe ciepło ciała i pozostawiające przenikliwe zimno. Czuł jak wzrok małego przewierca go na wylot, ogarnęło go przerażenie, włosy na karku stanęły dęba, a w sercu poczuł zimne ukłucie. Śmierć. Te oczy niosły w sobie pustkę, cierpienie i śmierć. Dziwne zdarzenie zostało przerwane przez utratę równowagi przez lekarza, który wylądował oszołomiony na podłodze ''Boże..." wyszeptał. Teraz już wiedział co ich tak przeraziło. Po chwili spojrzał ponownie w oczy chłopca, już nic w nich nie było, żadnego uczucia, zwykłe spojrzenie zdezorientowanego dzieciaka.
"Czy teraz ktoś mi pomoże ?"
Po chwili ciszy z najciemniejszego kąta odezwał się cichy dźwięczny głos "Ja pomogę" z cienia wyłoniła się młoda kobieta, z długimi blond włosami ściągniętymi w koński ogon, wyglądała na nie więcej niż 20 lat "Sama mam dwoje takich urwipołciów. Jestem Amy, Amy DeLuca"
~*~
"Wołamy na niego skała" Doktor William Salker rozmawiał z Szeryfem Valentim " nie mówi, nie reaguje na to co mówimy. Nie wiemy nawet czy nas rozumie, nie jest głuchy, może nie zna angielskiego. Zachowywał się jakby wszystko widział pierwszy raz w życiu, musimy mu ciągle pokazywać jak się robi najprostsze rzeczy -np. korzystać z toalety. Natomiast szybko się uczy, pokaż mu coś raz a on to zrobi dokładnie jak ty. Chodź pokażę ci"
Wziął stojącego przy oknie chłopca za rękę i zaprowadził na boisko do koszykówki, postawił go w rogu, przyklęknął popatrzył mu w oczy i powiedział "Patrz na mnie" pokazując jednocześnie to samo gestami
Stanął na linii rzutów osobistych odbijając spokojnie piłkę, przymierzył się i rzucił. Poszybowała łagodnym łukiem w stronę kosza, odbiła się od tarczy i wpadła nie dotykając obręczy. Złapał piłkę i rzucił ponownie, jednak tym razem poleciała trochę niżej i zakręciła się na obręczy zanim wpadła. Pozwolił by potoczyła się wprost pod nogi dziecka, podszedł do szeryfa "A teraz patrz uważnie"
Chłopiec stał przez chwilę bez ruchu wpatrując się w piłkę pod swoimi nogami, schylił się biorąc ją w dłonie. Popatrzył na kosz, następnie na lekarza i szeryfa, ponownie spojrzał na kosz. Wyglądał jakby się zastanawiał co ma teraz zrobić. Oddać piłkę czy rzucić ją do kosza. Bardzo powoli podszedł do linii, stanął i zaczął odbijać piłkę, przymierzył się i rzucił. Poszybowała łagodnym łukiem w stronę kosza, odbiła się od tarczy i wpadła nie dotykając obręczy. Złapał piłkę i rzucił ponownie, poleciała w taki sam sposób.
"Co jest ?" zdziwiony Jim oderwał wzrok od dziecka i spojrzał na lekarza "Albo mi się wydaje albo właśnie widziałem jak dzieciak rzucił dwa razy pod rząd piłkę dokładnie tak jak ty za pierwszym razem, a wiem że w ogóle nie powinien móc dorzucić z tego miejsca. Kyle jest chyba w jego wieku i ma za mało siły aby rzucić tak daleko"
"Zgadza się, rzucił ją dokładnie jak ja, wczoraj robiliśmy eksperyment z rzucaniem piłką do baseball'a, pożyczyliśmy z Uniwersytetu urządzenie do pomiaru wydatkowanej energii, siły użytej do rzutu i innych takich. Niemożliwe ale prawdziwe, rzucał dokładnie jak ja za pierwszym razem, energia, siła itp. Wszystko tak samo. Popatrz na niego"
Chłopiec ciągle stał na boisku, rzucając piłką, za każdym razem dokładnie tak samo jak za pierwszym razem.
"Fenomen. Ale czy już doszliście co się stało ? Czy wszystko z nim w porządku ? No i czy wiecie jak on to robi, że robi coś tak jak ty ?"
"Przebadałem go kiedy został przywieziony. Podstawowe badania nic nie wykazały, a na dokładniejsze czekam na wyniki. Jeszcze dziś czeka nas tomografia albo rezonans i badanie szpiku. Miał ciekawe wyniki badań krwi, tylko nikomu ani słowa, bardzo duża ilość czerwonych krwinek, natlenienie o 40% większe, w ogóle jest pełen drobnych anomalii i odchyleń od normy". Zamyślony patrzył na dziecko " Pewnie znowu nie zrozumiałeś połowy z tego co powiedziałem, ale nie szkodzi, nie mam zamiaru umieszczać tych informacji w jego karcie, nie chcę by zaczęli robić z niego królika doświadczalnego, jest za mały na takie traktowanie, a po za tym wyglądał jakby go już traktowano bardzo źle. Zasługuje na coś lepszego, mam nadzieję że jak skończymy badania i niczego nie znajdziemy, szybko trafi do dobrej rodziny zastępczej"
Szeryf pokręcił głową wkładając kapelusz, uścisnęli sobie ręce " Ani słowa, obiecuję". Lekarz pozostał na boisku przyglądając się dziecku, które cały czas rzucało piłkę, cały czas tak samo...
~*~
Przepowiednie.
Wskazówki przyszłości.
Nieczytelne, zagmatwane, zagadki czasu.
Co zrobić aby zrozumieć ?
Co zrobisz gdy zrozumiesz ?
Gdy jasna jak słońce prawda staje się, przekaż i czekaj na wieści treść.
Przepowiednia jak szlak prowadzi do celu, zawsze ma początek i koniec trwały.
Gdy ją zrozumiesz za późno już będzie by cel jej zmienić, ocalić się.
Straciła nadzieję, królewska czwórka została zdradzona. Przepowiednie wypełniły się częściowo. Ale może jest jeszcze szansa. ... przekaż i czekaj na wieści treść.
... Terra ...
Wiele planet, wiele słońc, galaktyki, kosmos daje szansę.
Jak Fenix z popiołów odrodzą się.