Liz zbiegła najszybciej jak to było możliwe, jeszcze nigdy jej serce nie biło w ten sposób , stanęła przed Crashdown . Jej płuca wypełniało świeże powietrze. Próbowała się trochę uspokoić, ale nie była w stanie. Rozejrzała się z desperacją dookoła. Nagle zaświtał w jej głowie pomysł. Rzuciła się pędem przed siebie , nie zważając na to, iż potrąca przechodniów, liczył się tylko jej cel. Stanęła przed mieszkaniem Michael łapiąc oddech. Zapukała.
— Liz! Co ty tu robisz?
Weszła do środka i padła na kanapę .
— Musimy pogadać – stwierdziła , jej serce nadal biło jak szalone , chociaż oddychała już lepiej. Michael usiadł obok niej zupełnie zbity z tropu.
— Widziałam ją Michael – szepnęła przysuwając się bliżej niego. Ponownie spojrzał na nią zaskoczony, ale tym razem na jego czole pojawiły się kropelki potu.
— Kogo?
Przez chwilę milczała przyglądając mu się z ciekawością.
— Marie jej ducha – szepnęła. Michael poczuł ukłucie w sercu , przestał się uśmiechać.
— Nie bądź śmieszna Liz – rzekł.
— Michael ja nie żartuje widziałam ją w lustrze, ona do mnie mówiła nic mi się nie przyśniło!- krzyknęła.
— No i co było potem?- zapytał z niedowierzaniem.
— Prosiła o pomoc – dodała.- A potem powiedziała coś dziwnego.
— Czyli?
— Nie udawaj miłości
Oboje milczeli, Michael nie wiedział, co powiedzieć, w tej chwili nie myślał o Marii pogodził się już z jej śmiercią, chociaż tak bardzo chciał dostać w swoje ręce mordercę. Z Liz było inaczej, wygląda tak pięknie. Michael był bardzo blisko niej , poczuł jak oblewa go zimny pot , miał wielką ochotę ją pocałować.
— Michael ?
Patrzyła na niego z mieszanymi uczuciami, chyba wcale jej nie słuchał tylko wpatrywał się w nią jakoś dziwnie. Zarumieniła się nie wiedząc dlaczego. Michale pochylił się jeszcze bliżej. Czuła jego zapach, serce zaczęło bić mocniej , była blisko bardzo blisko. Mogła nawet dostrzec swoje odbicie w jego niesamowitych oczach. Musnął wargami jej usta, najpierw delikatnie, a potem przysunął się bardziej i pocałował ją bardzo długo. Płynęła unosząc się w górą , sprawił , że poczuła coś niesamowitego nieziemskiego. Przez jej ciało przechodziły dreszcze.
„stop”
Wstała spoglądając na niego oszalałym wzrokiem. Uciekła trzaskając drzwiami , biegła jak najdalej od niego.
Michale siedział przez chwilę zupełnie oniemiały, dopiero teraz dochodziło do niego to, co przed chwilą uczynił.
— IDIOTA !!!- ryknął , lustro pękło rozsypując się na drobniuteńkie kawałeczki.
Zatrzymała się dopiero kilkaset metrów dalej , drżenie rąk nadal nie ustawało. Zdała sobie sprawę , że jest słaba, bardzo słaba. Do tej pory czuła na wargach jego usta. Szła ulicą nie wiedząc, co się z nią dzieje. To Michale najlepszy przyjaciel Maxa, a on właśnie ją pocałował. Zaczęła iść szybciej coraz szybciej , wydawało jej się , że ktoś ją obserwuje. Biegła chociaż jej serce waliło sto razy szybciej niż powinno.
— Dokąd się tak śpieszysz ? – usłyszała znajomy głos. Przełknęła ślinę i odwróciła się natychmiast. Max stał opierając się o samochód i obserwował ją badawczo.
— Max ! – powiedziała zaskoczona , teraz jeszcze bardziej się zdenerwowała. Schowała ręce o kieszeni.
— Tak Liz to ja mógłbym wiedzieć gdzie byłaś ?
— E byłam – zaczęła , zrobiła pauzę – Na spacerze
— Na spacerze ?- zdziwił się. Podszedł do niej- Wyglądasz na wstrząśniętą.
C. D. N