Maria zniknęła i wszystko wróciło do normy , Liz oddychała swobodnie, temperatura pokojowa wracała do normalności. Usiadła na łóżku patrząc przed siebie.
— Co to znaczy ? – padło pytanie. Była w bieliźnie i króciutkiej bluzeczce, ale nie odczuwała zimna
Stała przez chwilę, nie wiedząc, co zrobić. Zrobiła krok w ciemność i już była pewna.
W pokoju rodziców słyszała równomierne oddechy, najciszej jak tylko to było możliwe zeszła, do Crashdown.
W ciemności przy barze siedziała postać. Światłem była jedynie mała zapalona lampka stojąca obok nieznajomego. Liz zamarła.
— Michael?
Odwrócił głowę, napotkała jego dziwne spojrzenie, potem jego oczy przeniosły się na jej nogi, które były odkryte w całości. Zadrżała , ale nie z zimna.
— Była u mnie Maria – powiedział nadal nie spuszczając z niej wzroku. Podeszła bardzo wolno w jego kierunku.
— On wcale jej nie zamordował – szepnęła. Wstał obchodząc dookoła niej, ręce miał mokre od potu, dotknął jej ramienia.
— Bowiem , kiedy wyruszymy na poszukiwanie Miłości- ona zawsze wyjdzie nam naprzeciw. I nas wybawi- mówił gładząc jej włosy. Pocałował ją w usta , delikatnie, potem śmielej.
Liz poczuła jak przez całe jej ciało przebiega elektryzujący dreszcz. Pochylił się i pocałował jej szyję.
— Michael – jęknęła
— Ciii.
Zdobyła się na odwagę i spojrzała mu w oczy, pożądanie , to wszystko co zobaczyła. Pięknie pachniała pomyślał.
Włożył ręce pod jej pachy i posadził ją na barze, strącając przy tym kilka szklanek, rozbiły się w drobny mak. Na górze nadal panowała cisza, Liz miała nadzieję , że rodzice nadal śpią bardzo mocno.
Zaczął ją całować , namiętnie coraz mocniej. Na zewnątrz ktoś stał obserwując całą scenę przez okno. Chłopak zmarszczył brwi , z jego spojrzenia można było wyczytać nienawiść.
Zacisnął pięści i pobiegł na drugą stronę ulicy.
BYŁYS
Max przyglądał się jej kiedy szła ulicą razem z Michaelem. Max przyglądał się Marii , która podążała do szkoły. Widziała jego oczy , nigdy jeszcze nikomu się tak nie przyglądał.
BŁYSK
— Michael przestań !!!!
***
Szeryf Valenti siedział w swoim biurze ziewając raz po raz. Spojrzał na zegarek, było po drugiej , zamruczał przeciągając się na krześle.
— Chyba za bardzo się zasiedziałem – westchnął.- Czas wracać.
Więzień nie spał , nie mógł spać w takiej chwili , miał otwarte oczy. Wpatrywał się w sufit. Wyczuwał czyjąś obecność.
— Ile jeszcze zamierzasz tak stać ? – zapytał siadając na łóżku. Z kąta wyłoniła się postać.
— Chciałem sprawdzić czy jesteś czujny – odparł męski głos.
Więzień roześmiał się i rzekł po chwili.
— Po co przyszedłeś?
— Zmieniamy zasady gry , rano zmienisz zeznanie
— Czyli co mam powiedzieć?
— Powiesz prawdę, całą prawdę.
— Mam powiedzieć , że to ty ją zamordowałeś ?
— Powiedziałem ci już Alex mówi zawsze prawdę
***
Valenti wsiadała do samochodu zastanawiając się czy przypadkiem nie przespał kilku godzin. Zapalił silnik i wjechał na główną ulicę. Wszędzie nie było, ani jednej żywej duszy, wspaniale było tak jechać przez miasto nie zwracając na nikogo uwagi. Przez chwilę było spokojnie , ale Valenti dostrzegł kogoś.
— MAX !!!! – krzyknął, ale chłopak już go nie słyszał , skręcił szybko i zniknął.
— Dziwne , co on robi o tej porze na ulicy – mruknął Valenti , ale dojeżdżając do domu Valenti zapomniał o Maxie.
***
Michael nie mógł przestać , jej gładka skóra i ten zniewalający zapach. Liz także nie chciała by przestał, każdy jego dotyk wywoływał w niej przyjemny dreszcz.
— Michael !!! – krzyknęła zbierając w sobie całą energię
***
Max wszedł do domu zamykając za sobą drzwi, oddychał z trudem. Był sam Isabel i rodzice wyjechali do Bostonu. Nienawidził być sam. Z trudem wchodzi na górę po starych drewnianych schodach. Wszedł na strych i zamknął za sobą drzwi. Siedział przez chwile w ciemnościach kiwając się w prawo i w lewo. Łzy cisnęły mu się do oczu, poczuł jak robi się coraz zimniej i zimniej.
— Max – usłyszał szept.
— Zostaw mnie !!!! – krzyknął wstając gwałtownie.
Ciąg Dalszy Nastąpi
Musze napisać tylko jeszcze jedną ostatnią część, zastanówcie się, kiedy chcecie ją przeczytać i czy w ogóle chcecie?