Cz. – 12
WYPRAWA – CEL – POZIOM PIERWSZY...
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
Poziom 47
Byli już spakowani i gotowi do drogi. Brakowało jedynie Cirith, która dość długo się nie zjawiała. Zaczynali się powolutku niecierpliwić. Ale ku uldze wszystkich zjawiła się z radosną miną.
— witajcie... Możemy ruszać.... Ale przedtem pokażę którędy tam zejdziemy – powiedziała i rozłożyła plany na kuchennym stole.
Ujrzeli starą mapę, pełną kresek, kropek, liczb, które nie wiele im dawały wyjaśnień. Spojrzeli na Cirith.
—, co to? – Emma nie rozumiała
— to mapa z dwudziestego pierwszego wieku... Dlatego jej nie pojmujecie... Zresztą ja też musiałam się nad nią sporo nagłowić by pojąć, co jest, czym.
—, ale przecież ludzie zeszli pod ziemię dwa wieki temu, więc jakim cudem ta mapa jeż aż tak stara? To nie możliwe! – Oponowała Neraja
— również i nad tym się zastanawiałam... Myślę, to przez wrogów, którzy mogli się dostać na dół i zdobyć tajne informacje...
—, więc my jesteśmy swego rodzaju wrogami? – Wydedukowała, Silva
— nie mam pojęcia... No idziemy... – Odparła starsza pani. Tym samym odwracając uwagę od niebezpiecznego tematu. Jeszcze za wcześnie. Najpierw muszą zejść na dół.
Idąc za Cirith udali się na samą górę. Tuz przy wyjściu z szybu. Dochodziły stamtąd złowieszcze dźwięki. I skierowali się prosto w plątaninę starego spróchniałego drzewa.
— pracujmy powoli i cicho, ponieważ czyściciele mogą nas usłyszeć. Do tego nie może dojść.
— jasne! – Odparli zgodnie.
I cicho małym płomieniem z broni przepalali korzenie z rzadka natrafiając na metal inne dziwne rzeczy. Po niemal całym dniu pracy byli wykończeni.
— mam dosyć, w życiu się tyle nie na harowałam! – Neraja klapnęła na podłogę nie zdolna do wykonania jakiegokolwiek ruchu.
— ciiii! – Cirith znów ją upomniała.
Niestety ponownie musieli wstać i rozpocząć pracę. Kiedy wreszcie ujrzeli mór każdy się uśmiechną. Przed nimi widoczna była ściana z tajemniczym krzyżem. Cirith wolno podeszła i dotknęła ściany. Nic. Żadnego mechanizmu otwierającego. Więc jak do cholery mają się tam dostać!
— czyżby kosmici maczali w tym palce? – Mruknęła cicho, ale nie na tyle by Tara tego nie pochwyciła. Dziewczynę to zastanowiło. Podeszła do ściany i przyjrzała się dokładnie. Nic. Zero znaków lub innych wskazówek. Instynktownie podniosła dłoń i przesunęła po ścianie. Ukazały się dziwne świetliste drzwi. Z pięknymi zdobieniami oraz dziwnym nie zrozumiałym napisem.
— ojej! Co to? – Krzyknęła
Podeszła Cirith. Zaskoczyło ją to.
Przed nimi znajdowały się tajemnicze drzwi. Świeciły dziwnym fosforyzującym światłem. Miały dwie kolumny otoczone drzewami. Pięknie zdobiony łuk z dziwnym napisem. Oraz coś jeszcze...
— ta mała kula to chyba ziemia i jakieś kropki i gwiazda na zwieńczeniu. I puste miejsce...
— nie rozumiem? Co to znaczy? – Spytał Centurio
Silvariena patrzała jak zahipnotyzowana. To ten dziwny znak. Mogłaby przysiąc, że już to gdzieś widziała. W dole tych drzwi znajdował się dziwny rysunek... To już w ogóle całkiem ją zdziwiło. Spojrzała na napisy.
— to emblemat Antaru! – Powiedziała i wskazała kropki układające się w kształt litery "V"
— a tu jest Ziemia! – Powiedział Kilan '
—, Co mówi ten napis? – Spytał, Lex bezskutecznie próbując odcyfrować znaki na krzywiźnie łuku
— to słowa w pradawnym języku Antaru... Używanego w Pierwszej Erze – dodała Silva wyjaśniająco.
— A rozumiesz, co tu jest wypisane? – Dopytywała się Neraja
— napisane jest:
"Wierzeje Zana, Władcy Antaru, Twoje dłonie wskażą Ci drogę"
— dłonie mają nam wskazać drogę! – powtórzyła Emma – ja zaczynam powoli głupieć! Za dużo tych tajemnic! – westchnęła
— cicho bądź i myśl! – Warkną Kane
— dobra, dobra!
I usiedli na przypadkowych głazach. Silva zastanawiała się gorączkowo. Nic pustka w głowie. "Twoje dłonie wskażą Ci drogę" analizowała w myślach te przedziwne słowa.
— Dłonie! Wiem przecież my mamy moc, i uwalniamy ją za pomocą dłoni! – Uśmiechnęła się. Podeszła do drzwi i kierując się wyborem serca położyła dłoń na gwieździe. Ta natychmiast się rozświetliła a za jej przykładem pokazały się następne siedem. Wszyscy spojrzeli po sobie.
— chyba musimy podejść i przyłożyć ręce jak ty Silvo powiedziała Cirith dając znak reszcie by zaczęli trochę myśleć. Tak zrobili. Również sami wybrali własne światło.
W chwilę później rozległ się cichutki trzaski i wrota zaczęły się otwierać.
W tym momencie usłyszeli huk. I z szczelin między blokami skalnymi posypał się piach. Wszystko zaczęło się trząść a zaraz potem do szyby wleciał czyściciel kierując się prosto na nich. I strzelając z broni.
— szybko do środka! – krzykną Centurio i został trafiony. Reszta pośród strzałów zaciągnęła go za drzwi. Które zatrzasnęły się z trzaskiem?
Oddychali szybko i ze strachem. Zapalili lampy i sprawdzili stan Centurio. Nie wyglądało to za dobrze. Ale mężczyzna nie chciał pomocy od Kilana, który chciał go uleczyć.
— umrę godnie! – Krzykną. Jeszcze popatrzał na wszystkich i po prostu zgasł.
— nie! Centurio obudź się! Musisz się obudzić! – Krzyknęła Silva. Na próżno. On już nie żył. Silva usiadła i rozpłakała się. Znów umierają ludzie i to przez nią!
— cicho, cicho, widocznie tak miało być! – Kilan nie mogąc patrzeć jak jego ukochana cierpi podszedł i przytulił ją. Rozpłakała się na dobre.
— kochanie, nie wolno płakać, musimy iść! – Cirith miała łzy w oczach... – Musimy sprawdzić, co tam jest inaczej wciąż będzie ktoś ginąć! – Powiedziała
— dobrze – usłyszeli głos dziewczyny zniekształcony od płaczu.
Z pomocą Kilana podniosła się na nogi i zwróciła twarz ku Cirith. Widoczne były na niej ślady łez. Cirith uśmiechnęła się do niej pokrzepiająco. Silva zdobyła się na ten wysiłek i oddała uśmiech.
— czy gotowi jesteście iść dalej. Mimo zagrożeń, jakie was czekają? – zadała pytanie.
Choć może niepotrzebnie. Mieli teraz do wybory jedną drogę. Którą były schody?
— idziemy...
I zwrócili się w stronę czegoś, co wyglądało jak korytarz. Ruszyli pełni gotowości na jakikolwiek atak ze strony wroga. Chodnik i ściany pozbawione były jakichkolwiek napisów.
Aż korytarz się skończył. Teraz była ziejąca pustka. I wyłaniające się z ciemności schody prowadzące do piekła.
— No to ruszamy – zachęciła blada Cirith.
I zaczęli wolno schodzić schodami w dół do ziemi....