CZĘŚĆ 12 ( powoli zbliżamy się do końca :-)
Zbudził się wcześnie rano, jej pierś wznosiła się i opadała, spała głęboko i spokojnie. Nie trwało to jednak długo, otworzyła oczy. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, był szczęśliwy. Serce biło mocno, dawało znać, że jest blisko.
— Witaj śpiochu – szepnął całując ją delikatnie w czółko. Przytuliła go, radość rozpierała jej serce, jeszcze nigdy nie czuła się tak uradowana. Spojrzała w piwne oczy.
— Kocham cię. Pocałował ją delikatnie.
— Ja ciebie też, dopiero wczoraj zdałem sobie z tego sprawę – odparł. Czuła głośnie bicie jego serca.
— Michael mogę cię o coś zapytać?
— Właśnie to zrobiłaś?
— Michael mówię poważnie – mówiła wtulając się w jego bok.
— Dlaczego tu przyjechałeś?. Milczał, przez chwilę żałowała, że o to zapytała, patrzył gdzieś w przestrzeń ponad nią. Nie chciał powiedzieć jej prawdy, obiecał dochować tajemnicy.
— Nie wyjaśnię ci tego teraz, wszystko w swoim czasie – odparł. Zabolały ją te słowa, myślała, że jest szczery. „Ale ja tez nie jestem z nim szczera”- pomyślała.
— Mogę cię zostawić na pół godziny? – zapytał.
— Jeżeli musisz, a mogę wiedzieć dokąd idziesz?
— Tak po wykwintne śniadanie dla nas obojga – odparł mrugając. Ubrał się szybko, potem pocałował ja bardzo długo i namiętnie i wyszedł. Zamykając drzwi natknął się na Evansa. Michael zmierzył go podejrzliwym spojrzenie. Max włożył ręce do kieszeni.
— Więc ty i Maria
— Tak – odpowiedział krótko Michael.
— Była u ciebie pani detektyw? „Do czego on zmierza?”- pomyślał Michael
— Taa
Przez chwilę milczeli obaj, tocząc ze sobą wzrokowy bój, w końcu Max odważył się zapytać.
— Wydaje mi się, że wiesz więcej o tej tajemniczej śmierci? Michael wypuścił powietrze z płuc. Evans działa mu na nerwy.
— Co masz na myśli?
— Podobno morderca zawsze wraca na miejsce zbrodni – zakpił Max, uśmiechnął się leciutko. Reakcja Michaela była natychmiastowa, przyparł go do ściany, w jego oczach dostrzegł własne odbicie i nienawiść zmieszaną z zaskoczeniem.
— Puść mnie – syknął Max, ale Michael nie puścił. – Puść mnie, bo nie ręczę za siebie.
— Max! Z pokoju wyszła Liz, spojrzała na całą scenę, ze zgrozą w oczach. Michael puścił bruneta. Rzucił mu mordercze spojrzenie i poszedł nawet nie patrząc na Liz.
— Max, o co chodziło?
— Teraz jestem pewien, to on go zabił- szepnął.
Kiedy tylko zamknęły się drzwi za Michaelem , Maria sięgnęła po słuchawkę i wykręciła kilka cyfr.
— Cześć Jon !- krzyknęła do słuchawki.
— Maria jak możesz, dopiero siódma – usłyszała zaspany głos po drugiej stronie.
— Mam dal ciebie niespodziankę Jon- dodała uśmiechając się- Za trzy dni dostaniesz gotową książkę.
— Co?? Przecież mówiłaś, że jesteś w połowie.
— No jestem, ale za trzy dni skończę .
— Panno Deluca jest pani wspaniała, czekam, a teraz daj mi spać – poprosił.
— Dobra pozdrów Kathy. Odłożyła słuchawkę, była pewna ta książka będzie wielkim bestsellerem.
***
Siedzieli ze sobą wspaniały dzień, zjedli śniadanie, potem poszli do miasta, Maria zaniedbała trochę okolicę, nie wychodziła zbyt często. To było dziwne uczucie, czuła jego bliskość, cieszyła się każdą chwilą, jaką z nim spędziła. Ale serce podpowiadało jej, że coś się stanie, nie coś dobrego, coś złego.
— Wierzysz w kosmitów? – zapytała niespodziewanie. Spojrzał na nią zaskoczony, uśmiechnął się.
— Wierzę – odparł i ugryzł się w język, ponieważ chciał powiedzieć, sam jestem jednym z nich.
***
Zdecydowali, że spotkają się dopiero wieczorem, Maria obiecała sobie, że dokończy pisać. Szła rozradowana korytarzem.
— Znam mordercę – usłyszała cichy szept, dochodził z pokoju, do którego drzwi powinny być zamknięte. Serce stanęło jej w gardle, na korytarzu nie było nikogo.
— Dzisiaj wieczorem – szept odezwał się ponownie.
Ciąg Dalszy Nastąpi. Planuje napisać jeszcze tylko jedną ostatnią część, jeżeli będzie za długa rozbije ją na dwie. Pozdrówki dla was dziewczyny.