Nigdy nie lubiłem, kiedy padał deszcz. Niebo bywa wówczas czarne. Chmury wiszą ciężko nad światem, zabierając ostatnie promienie słońca... topiąc je w zimnych strugach. Woda pływa ulicami, zabierając po drodze wszystko... czyszcząc świat, czyszcząc ulice... ale nikt tego nie zauważa, bo ludzie są bezpiecznie zamknięci w domach. Stukot deszczu o szarobury miejski beton to jedyny dźwięk, jaki słychać. Światła latarni nie są mocne, nie są w stanie rozświetlić skromnej przestrzeni wokół siebie.
Korytarze bazy pogrążone były w niezwykłej ciszy. Cienie wyzierały z każdego kąta. Wydawało się, jakby wkroczyła w inny świat. To już nie była ta sama instytucja, przez którą ciągle przewijały się tysiące żołnierzy i personelu obsługi. Jakby życie uszło z tych murów. Budynki wyglądały na opuszczone, jak okiem sięgnąć ani żywej duszy. Nawet wartownicy pochowali się w swoich budkach.
Przejechała spokojnie przez wszystkie punkty kontrolne. Dopiero podjeżdżając pod główny gmach dostrzegła więcej ludzi niż zazwyczaj w sobotnio-niedzielną noc.
Weszła od strony parkingu. Powiesiła zwykłą plakietkę identyfikacyjną na sznurku w swojej szafce. Wyjęła zapasowe dokumenty. Przyczepiła przepustkę.
Cisza pogrążonych w nocnym półmroku pomieszczeń rozbrzmiewała w jej uszach. Bezgłośnie pokonywała kolejne setki metrów. Kamery termowizyjne rejestrowały każdy jej ruch, nie musiała oznajmiać swojej obecności.
W "centrum dowodzenia", jakby napisali w każdej opowieści scence-fiction, znajdowało się zaledwie sześć osób. Była to zadziwiająco mała liczba, biorąc pod uwagę, że na służbie zwykle bywało co najmniej dwadzieścia osób i pomieszczenie przy takim składzie i tak wydawało się puste.
Usiadła przy terminalu numer 4. tu jak zwykle niepodzielnie królował porucznik komandor Alex Whitman.
— Nigdy nie spisz? – przywitała się z kolegą klepnięciem w ramie. Zamknął natychmiast plik, nad którym pracował.
— Hej, szybka jesteś!
— A czego się podziewałeś? – zdziwiła się. Nie musiała widzieć tego, co ukrył przed jej spojrzeniem. Spojrzała na pozostałe monitory i dane, które prezentowały. – Dlaczego powiedziałeś, że już przywieźli?
Skrzywił się, jakby połknął cytrynę.
— Nie wiedziałem, że bywasz tak bezpośrednia. Uchodzisz raczej... za wzór taktu i dyplomacji wśród aroganckich pilotów myśliwców.
— Doprawdy? – nieznaczne uniesienie kącików ust wyraźnie sugerowało, że sądzi nieco inaczej – Więc?
— Chciałem mieć okazję porozmawiać z tobą bez uważnych spojrzeń pozostałych.
— Ok. Pobawmy się więc w próbne loty nawigatorów.
— Skąd wiesz? – uśmiechnął się z odrobiną irytacji. To było zbędne pytanie. Ona zawsze wszystko wiedziała.
— Że ostatnio przeprowadzaliście wśród niektórych pilotów pewnego rodzaju rekrutację polegającą wyłącznie na komputerowych symulacjach przy tym terminalu?
Usiadła przy sąsiednim stanowisku, założyła słuchawki, okulary i czujniki po wewnętrznej stronie dłoni. Powoli rozprostowała palce i zajęła się wprowadzaniem komend z klawiatury. Nie uznawała gotowych programów. Były zbyt schematyczne.
— Znajomy przesłał mi ciekawą listę nazwisk opatrzonych ogólnym rysopisem.
— Tak? – spytała bez entuzjazmu. Był drugim przyjacielem, jakiego miała w życiu, ale czasami jego zapał w tropieniu teorii spiskowych był porażający. Najgorsze było, że sama czasem podsyłała mu niezwykle ciekawe materiały. Nigdy nie trafiała pudła i Alex zaczął robić się zbytnio ciekawy, jak i skąd jego ulubiona koleżanka zdobyła takie źródła.
Po chwili wywołał u siebie szukany plik.
— Ładnie, ładnie, bawisz się w e-maile?
Obsługa programów pocztowych w tym pokoju była surowo zabroniona.
— To nie jest zwykła poczta. To wewnętrzny system sprowadzony do kontrolowania osobistej korespondencji z Waszyngtonem i Domino 2. Dziwny program, zaledwie kilka prostych linijek kodów... same standardowe, stare rozwiązania... – objaśniał.
— Których dzisiejsze serwery pocztowe już nie obsługują. Wiem, widziałam. Co ten twój znajomy podesłał? Jak długo zamierzasz owijać w bawełnę?
Uśmiechnął się.
— Spokojnie, cierpliwości, BS! Wszystko w swoim czasie!
Uniosła brwi do góry.
— Więc wiesz o moim starym przezwisku. Jak ci się to udało?
— Zabawiliśmy się w zgadywankę na temat twojego źródła. Podesłałem mu niektóre smaczki, był naprawdę zachwycony rzetelnością i trafnością twoich materiałów. Przy zeszłorocznej sprawie znalezienia tego wielokrotnego mordercy osób, które twierdziły, że zostały porwane przez UFO, dostarczyłaś nam komplet zdjęć jego ofiar. Co ciekawe, wszystkie w pozycji śpiącej, wykonane mniej więcej w czasie porwania. Zaciekawiło go to i zaczął szperać jeszcze intensywniej. Nie mógł rozpoznać tożsamości trzech ofiar. W końcu w bardzo starych archiwach znalazł jedno jedyne zdjęcie jedynej kobiety w tej trójce. Claudia Guerin, porwana w 1947 roku. Matka słynnego generała Hanka Guerina.
Wyjął z teczki odbitkę zdjęcia.
— Nic by z tego nie wynikło, gdyby nie kolejny naprawdę dziwny zbieg okoliczności. Stary znajomy rozpoznał model samochodu na zdjęciu, robionego wówczas na zamówienie w jakiejś brytyjskiej firmie. Kosztowne zamówienie, skomentował, a potem dodał, że to pogrzeb jednego z członków siódmej sekcji. I że wbrew pogłoskom, ktoś przeżył katastrofę w Nowym Meksyku. Dziewczynka, nad którą sekcja siódma prowadziła badania. I tak dotarłem do ciebie. Elisabeth Guerin, po mężu Elisabeth Parker. Lat dwadzieścia trzy. Główny obiekt zainteresowania siódmej sekcji, po katastrofie w 2014 przeszła do Domino 2. Odznaczona Krzyżem Zasługi w 2022, powtórnie zgłoszona w 2025, ale odznaczenie nie zostało przyjęte. Od 2025 przeniesiona w stan spoczynku w randze podpułkownika Domina 2.
Wyłączyła program sterujący lotem i powoli odsunęła się od klawiatury.
Alex odwrócił się do niej.
— Co trzeba zrobić, by odejść na emeryturę z Domina w wieku 18 lat w randze pułkownika, a następnie zostać zdegradowanym do porucznika komandora i latać na myśliwcach?
Spojrzała na niego znad okularów.
— To są tajne akta, Whitman.
— Przeboleję. – wzruszył ramionami – Mój informator twierdzi, że ostatnio jest pewien ruch wokół pułkowników Domina 2. Robią selekcję.
— W Domino 2? – zapytała ironicznie. W tej samodzielnej organizacja wojskowej nie trzeba było przeprowadzać selekcji ani czystek wśród dowództwa. Prześwietlali nawet sprzątaczki, nie wspominając o innych pracownikach. Niezwykle ciężko było dostać się do Domino 2. Było zawsze najlepiej dofinansowane, wyposażone i co tu dużo mówić, było najskuteczniejszą jednostką wojskową od czasów likwidacji siódmej sekcji. Było elitą, marzeniem każdego żołnierza. Zazwyczaj było to niedoścignione marzenie, bowiem Domino 2 rekrutowało nadzwyczaj rzadko.
— Przecież nie o zwolnieniach tu mowa. Podobno szykują się spore zmiany, bo część dowództwa chce odejść na zasłużone emerytury. Najwyraźniej pozazdrościli ci swobodnego życia. – uśmiechnął się rozbawiony własnym humorem.
— W moim odejściu nie było nic godnego zazdrości, Alex.
— Więc jednak cię zdegradowali.
— Nie, sama odeszłam. Pozwolono wybrać mi miejsce docelowe emerytury i stopień, byleby nie były to jednostki cywilne i na terenie Stanów. – poklepała go po ramieniu – Twój informator-przyjaciel chyba się nie za bardzo popisał.
— No wiesz! – obraził się w imieniu kolegi – Myślisz, że tak łatwo znaleźć informacje o byłych pułkownikach Domino 2?
— Szukaj dalej. – uśmiechnęła się na zachętę.
— O co zakład?
— Hm, o butelkę zielonego tabasco.
— Znowu to świństwo? – jęknął, ale przyjął do wiadomości. Tabasco było cenne, bo rzadkie. Szczególnie najostrzejsze, z nowej odmiany zielonych małych papryczek. Nie pamiętał nazwy, ale kiedyś Parker dała mu do spróbowania spaghetti z naprawdę odrobinką tej odmiany. Brrrr, miał zdrętwiały język przez dwa dni. – Ok., ale jeśli ja wygram... przewieziesz mnie na swoim motorze.
Nie zastanawiała się długo.
— Ok. Zakład, że nie znajdziesz informacji, za co dostałam Krzyż Zasługi.
— Niech będzie. Zakład stoi.