- Oh... – mruknął niewyraźnie twarzą w poduszce. Małe, miękkie rączki z niecierpliwością prawdziwego badacza, zwiedzały nieznane im dotychczas obszary.
— Przyjemnie?
— Hm... – jęknął, gdy nacisnęła mocniej.
Mocny ucisk ustąpił spokojnemu, delikatnemu głaskaniu. Rozluźnił się. Zmęczone, obolałe mięśnie potrzebowały tego wieczoru wiele troski i uwagi. Zdusił przekleństwo, kiedy przypadkowo zbliżyła doń do głębokiego zranienia. Minął miesiąc, a jego wciąż nieziemsko bolało.
Przed usłyszeniem, b poszła sobie do diabła tego wieczoru, uratowała ją melodyjka telefonu, zwielokrotniona przez puste ściany mieszkania.
Wyciągnął komórkę z ładowarki i spojrzał na wyświetlacz. Nie znał tego numeru, ale należał do grupy przydzielonej administracji wojskowej na Florydzie. Czego chcieli od niego tamtejsi gryzipiórkowie?
Zrzucił protestującą Marię z pleców. Potem odebrał telefon.
— Guerin, słucham!
— Nie wątpię, że słuchasz! – roześmiany głos przyjaciela wprowadził nieco zamętu do jego myśli. Co Max robił na Florydzie? – Zgadnij, gdzie jestem?
— Floryda?
— Ciepło, cieplutko... a dokładniej Rinas na Florydzie, dziecinko. Spakuj Marię, a w drodze na lotnisko kup szampana.
— Niby czemu? – mruknął zdezorientowany.
— Jak to, czemu? – Jeszcze ci nie powiedzieli? Nie żartuj sobie ze mnie! Wisisz już na oficjalnej liście.
— Nie mam nastroju na głupie żarty!
— Domino 2! Zostałeś przyjęty do Domina 2 i według ich dzisiejszego grafiku figurujesz jako pilot oblatywacz z przydziałem do Rinas... hej, jesteś tam?
Komórka upadła na poduszkę.
Domino 2.
Chryste. Tylko nie to.
Znowu go dopadli.
Czasem twoje życie przypomina układankę z dziecięcych klocków. Pozornie wszystko jest w porządku, budowla jest piękna, duża, mocna... Ale wystarczy wyjąć kilka przypadkowych elementów, by dziecięce dzieło zamieniło się z powrotem w bezładny stos klocków.
Nie pamiętam wiele z mojego dzieciństwa. Wspomnień z najwcześniejszych lat nigdy nie odzyskam. Straciłam je bezpowrotni. Czasem tylko coś wraca w moim zachowaniu, w odmienności mojego wykształcenia i przygotowania do życia zawodowego żołnierza. Nigdy ni jest to coś świadomego. Dostrzegam tylko z czasem moją inność, kiedy widzę zwyczajnych ludzi. Wiele na tym polu zawdzięczam Michaelowi, uczynił dla mnie w ciągu kilku miesięcy równie wiele, co pozostali BS od czasu śmierci niemal wszystkich członków naszej sekcji.
Czasem zastanawiam się, czy jest jakikolwiek sens szukania zagubionych wspomnień. Przypomina to szukanie odłamków małego lustereczka pośród ton szklanych odpadów. Widzisz tyle brudów, tyle rzeczy, o których nigdy nie chciałaś się dowiedzieć... Szukanie przeszłości to naprawdę jest jak grzebanie w śmietniku. Sama z czasem zobojętniałam, ale innych często razi to, kim się przez to wszystko stałam.
Ale czasem życie potrafi cię naprawdę zaskoczyć. Szukanie odpowiedzi czasem sprawia, ze trafisz na niezwykle cenny skarb... i wszystko, co złe, przemija i odchodzi. To, co niegdyś wydawało się ważne, traci na znaczeniu. Możesz też stracić przyjaciół, rodzinę... i wszystko zależy wówczas od tego, za czym gonisz.
Niekiedy są to jedynie złudzenia. Kiedy się rozwieją, lądowanie jest twarde i brutalne.
Niekiedy jednak złudzenia rozwiewając się ukazują coś, o czym nigdy nawet człowiek nie śmiał zamarzyć. Nie zdarza się to często, ale kiedy cię to spotka, możesz śmiało porzucić wszystko to, za czym goniłaś wcześniej.
Spotkałam Andreasa w śmietniku. W najgorszym piekle, jakie znałam – w Domino2. był austriackim pilotem i trafił do nas na czasowe zastępstwo w ramach zawartej kilka tygodni wcześniej umowy o wzajemnej współpracy Europejskiego Departamentu Bezpieczeństwa a Dominem 2.
Przyznaję, postąpiłam wbrew wszelkim zasadom. Byłam czwartym dowódcą Domina 2 i użyłam swoich wpływów, by został w Stanach i pracował dla nas. Pierwszy raz skorzystałam z władzy dla prywatnych celów. Okazało się to przerażająco łatwe. A kiedy zostałam złapana – zapłacił za to człowiek, którego kochałam nade wszystko na świecie – Michael. Nikt się nawet nie domyślił, że to byłam ja – Elisabeth Guerin, osoba poza wszelkimi podejrzeniami...
— Mamo? – silny męski głos rozbrzmiewał echem w pokojach, zastawionych wszelkiego rodzaju pudłami i skrzyniami – Jesteś tutaj? Czy może zapakowałaś się do którejś skrzyni, by zaoszczędzić na bilecie?
Odpowiedział mu cichy śmiech. Pod chwili po schodach zeszła niemłoda już kobieta. Piękną niegdyś twarz szpeciły dwie szramy – jedna wzdłuż policzka, a druga pod prawym okiem. Jasnoblond włosy, ściemniałe przez lata do pięknego miodowego koloru, swobodnie spływały falami na ramiona okryte szalem. Jego błękitna barwa wspaniale harmonizowała z przesyconym czystym błękitem spojrzeniem.
Uśmiechnęła się do swojego jedynego syna. Była z niego bardzo dumna. Mimo trudnego dzieciństwa, wielu krzywd wyrządzonych przez Hanka, wyrósł na wspaniałego, silnego mężczyznę.
Żałowała tylko jednego: że Michael mimo wszystko został zawodowym żołnierzem. Wojsko zbyt często pozbawiało żołnierzy elementarnych ludzkich uczuć i odruchów. Czyniło z nich zwierzęta, nastawione tylko na wykonanie misji. Miała jednak cichą nadzieję, że Michael pod twardą, nieprzystępną skorupą zachował to, co zawsze było w nim najlepsze: uczucia.
— W dzisiejszych czasach taniej podróżować niż wysyłać taki bagaż. Świat schodzi na psy.... – zmarszczyła brwi. Dostrzegła właśnie w dłoni syna podłużną, szarą kopertę. – Przeniesie?
Potrząsnął powoli głową. Nie chciał jej martwić, a z drugiej strony nie mógł pozwolić, by dowiedziała się o wszystkim od obcej osoby.
— Nie, to nie przeniesienie. Jadę jeszcze dzisiaj na Florydę, do Rinas.
— Będziesz blisko mojego nowego domu! – ucieszyła się.
Michael jęknął w myślach. Jak miał powiedzieć matce, że został wpięty bez swojej zgody na listę płac w Domino 2, jeśli uważała ją za najgorsze piekło na Ziemi? Jak miał jej to powiedzieć?
Sam w głębi duszy był przerażony; wspomnienia jego ojca – generała Domina2, Hanka Guerina – były wciąż jeszcze zbyt okrutne, zbyt świeże. Całe życie próbował uciec od tej organizacji i jej metod działania, próbował pomóc w tym także Elisabeth.... I przez chwilę miał jednak nadzieję, że dadzą mu kiedyś spokój.
Niestety, zawartość koperty pokazywała, jakie płonne to były złudzenia. Domino 2 nie daje nigdy za wygraną. Nie przebacza.
Liz otarła rękawem krew, zalewającą jej oczy. Z całych sił oparła się narastającemu uczuciu irytacji. Plany tego budynku, umieszczone w bazach danych Domino były zdecydowanie przestarzałe.
Rebeka powoli zaczynała jej ciążyć. Zwichnięte przedramię również sprawy nie polepszało.
Musiały się stad wydostać. I to szybko, zanim upływ krwi osłabi ja do końca.
Ostrożnie przyłożyła dłoń do ściany kanału wentylacyjnego.
No jasne!
Przewody elektryczne.
Meta-Chem miało własną elektrownię i sieć potężnych koncentratorów plus kilka ogromnych, specjalnie izolowanych głównych linii łączących elektrownię z głównym zakładem i miastem.
Z drugiej strony nie da się po nich przejść, ale z pewnością wydostaną się z głównego budynku.
Gdyby jakiś kwadrans później jeden z wartowników podniósł głowę wystarczająco wysoko, zobaczyłby postać balansującą na krawędzi wysokiej siatki. Brązowe włosy powiewały na wietrze, sugerując, że to kobieta. A to było nie do pomyślenia w kraju rządzonym islamską tradycją.
Liz pochyliła się nad umywalką, by po chwili zanurzyć całą głowę w zimnej wodzie. Z ulgą zamknęła oczy i pozwoliła, by H2O o niemal zerowej temperaturze odegnało ból.
Pięć minut później odetchnęła znowu powietrzem. Owinęła głowę ręcznikiem, wzięła suszarkę i powędrowała do sypialni. Usiadła na łóżku i owinęła się ukochanym kocem.
Wstrząsy przychodziły zawsze niespodziewanie. Zaczynało się niewinnie, od zwykłego bólu głowy. Potem ból z każdą minutą zwiększał się, często nawet odbierając jej przytomność. Jej ciałem zaczęły wówczas rządzić nieopanowane drgawki, podobne do ataku epilepsji.
Czasami jednak kończyło się tylko na bólu głowy. Tak było zawsze, kiedy miała ten dziwny sen z Rebeką. W jakiś sposób wiązało się to z jej pochodzeniem i służbą w sekcji. Kiedy usiłowała przypomnieć sobie tamte lata, kiedy jako malutkie dziecko została zwerbowana, napotykała barierę nie do przejścia. Kiedy usiłowała ją sforsować, pojawiał się zawsze wstrząs, niczym nieme ostrzeżenie. Niekiedy jednak wstrząs pojawiał się samoistnie, kiedy napotykała coś, co wydawało się jej znajome.
To była bardzo przykra sobota. Fakt, iż Alex dokopał się do jej danych oznaczało, że musiała wyjechać. I najlepiej nigdy nie wracać.
Rozczesała mokre włosy. Włączyła suszarkę. Cichy szum małego silniczka był jednak zbyt ostry dla jej głowy, więc ją wyłączyła.
Skuliła się pod kocem tak, że z zewnątrz widać było tylko skrawek jej noska. Po kilku minutach zasnęła.
Tess Harding wpatrywała się w czarny druk na szarym papierze. Według Michael zwiastował nieszczęście i całkowicie się z nim zgadzała. Domino 2 było piekłem na Ziemi, nie marzeniem. Elitą, z której ten, kto raz tam wpadł, na zawsze zechce się od niej uwolnić.
Przeżyła ostatnie lata, usiłując otrząsnąć się z koszmaru, jakim było życie z głównym dowódcą Domino. Długie lata nieudanego małżeństwa nie przygotowały jej na to, co zdarzyło się zaledwie pięć lat temu. Nic, nawet brutalność Hanka, nie zapowiadała tragedii.
— Na twoim miejscu wstrzymałabym się z samobójczymi myślami... – zaczęła wolno. Michael skrzywił się. Rzeczywiście, przez moment przemknęła mu przez głowę podobna myśl, ale dawno już ją odrzucił jako całkowite tchórzostwo i nieodpowiedzialność. Samobójstwo wcale nie uwalnia od kłopotów, wręcz przeciwnie. Sprawia tylko, że narastają, a ci, którzy żyją nadal, przez samobójstwo grzęzną nieraz w niezłym bagnie. Miał tego doskonały przykład pod nosem: Elisabeth i samobójstwo Andreasa. I co z tego, że później ostatecznie wyjaśniono, że to było zabójstwo, skoro krzywda i tak została już wyrządzona? Nic tego nie mogło tego naprawić. I dlatego sam nie zamierzał przyczyniać się do cierpienia matki. – Jest jedna jedyna dobra strona tej sytuacji.
— Niby jaka? – jęknął. W tej chwili jego zmęczony umysł nie miał ochoty widzieć żadnej, ale to żadnej pozytywnej strony powrotu do Domino 2. Być może fakt, iż nie spał od ponad 44 godzin był tutaj decydującą kwestią, ale w tej sytuacji nie był w stanie myśleć jasno. Był wściekły i załamany jednocześnie. Miał ochotę wyrzucić z siebie całą swoją agresję, a zarazem był bardzo świadom faktu, iż nie może sobie na to pozwolić. Mogło się to okazać zbyt przykre w skutkach.
— Elisabeth.
Spojrzał zdumiony na matkę.
— Żartujesz sobie ze mnie?
Pokręciła przecząco głową.
— Ależ skąd. Masz jedyna, niepowtarzalną szansę odnalezienia jej.
— Niby jak? Pójdę do dowództwa i zażądam informacji o aktualnym miejscu pobytu emerytowanej pułkownik Domino 2, która w dodatku została wysłana na przymusową emeryturę przeze mnie? Dziękuję bardzo.
— Właśnie o tym mówię. Elisabeth jest formalnie na emeryturze, chociaż nie wypłacają jej tej emerytury. Ale przepisy prawa pracy są dość restrykcyjne, muszą odprowadzać środki finansowe na jej konto. Zbliża się koniec roku i Elisabeth jak zwykle na początku stycznia złoży zeznanie podatkowe. Będzie musiała mieć dokładny wyciąg z konta.
— Chcesz powiedzieć... – zrozumiał w końcu, o co chodziło. Banki przesyłały wyciągi na życzenie klienta drogą elektroniczną. Potem wystarczyło sprawdzić, kiedy sprawdzała swoją skrzynkę pocztową i z jakich numerów IP korzystała. Do poczty Domino 2 nie można było dostać się ze zmiennych adresów. Wszystko musiało być autoryzowane ze względu na ogrom i ważność ich archiwów. Zewnętrznych wejść do systemu spełniających ostre rygory było najwyżej po kilka na stan. Gdyby zdobył listę numerów bram, z których będzie korzystać całkiem niedługo, będzie znacznie bliższy jej odnalezienia niż kiedykolwiek. Tak, perspektywa była kusząca. Tylko musiał z powrotem dostać się do terminali Domino 2. W ciągu niepełna miesiąca musiał na powrót stać się wyższym oficerem i uzyskać dostęp do archiwum. Ciężka sprawa, biorąc pod uwagę okoliczności jego odejścia. – Jesteś genialna, mamo!
Tess uśmiechnęła się tylko.
— Za najwspanialszą sobotę w tym roku! – wzniosła toast filiżanką kawy. Michael uśmiechnął się i odwzajemnił gest puszką snappu. Przypomniało mu się bowiem, co myślał w noc poznania Elisabeth....
Retrospekcja
To była najgorsza sobota w jego młodym, trzynastoletnim życiu. Rodzice co prawda znowu wyjechali, zostawiając mu wolna rękę i wolną chatę... ale ta chata była w środku kapitalnego remontu.
Ocalał salon, kuchnia i dwie sypialnie. Reszta pomieszczeń przypominała jednak rumowisko, bowiem jego ojciec ? generał Hank Guerin mocno nalegał, aby założyć zupełnie nowoczesny system alarmowy, oparty na technice Domina.
Tak więc siedział samotnie w sobotnią noc, pilnując domu i części wyposażenia. Złościł się niezmiernie. Miał bowiem zamiar iść tego wieczoru na imprezę w starej mydlarni, nielegalną, rzecz jasna... Zamierzał poderwać Isabel Evans.
Isabel była obiektem westchnień połowy szkoły. Miała jasne włosy, niebieskie oczy, pełne usta i nie tylko... Za jej kształtną figurą wodziło oczami bardzo wielu.
Westchnął i z furią wykonał kolejny zakręt. Dobijał Playstation w nadziei, ze ojciec zafunduje mu nowszy model.
W ogóle nie rozumiał swojego ojca. Od wielu lat, właściwie to od 17-go roku życia służył w wojsku, w siłach szybkiego reagowania. Kiedy żenił się z jego matką ? Tess ? dosłużył się już stopnia majora i dowodził jedną z eskadr sławnego Domino. No i był bogaty, więc mógł sobie pozwolić na założenie rodziny.
Niestety, Tess poroniła kilkakrotnie. Lekarze w końcu zabronili jej zachodzić w ciążę. Ale wówczas wydarzył się cud i po równo 10 latach i 9 miesiącach od ślubu na świat przyszedł zupełnie zdrowy, silny chłopiec. Nazwali go Michael.
Michael bardzo szybko odkrył, że cokolwiek zrobił ? zrobił źle. Dla jego ojca nigdy nie był dość zdolny, dość pracowity, oceny ciągle były zbyt marne dla ?jego potomka?. Nie spełniał jego oczekiwań. Każdy jego sukces to było zbyt mało, by zaspokoić ambicje Hanka. W końcu, kiedy Michael miał dziewięć lat, sięgnął po pas.
Michael był odporny i twardy. Znosił wszystko bez szemrania. I tylko jednego nie mógł znieść.
Kiedy bił Tess.
Michael nasłuchał się w szkole różnych rzeczy. Rzeczy, których bogaci chłopcy z dobrych rodzin nie powinni byli znać... ale on znał. I w jakiś sposób znalazł w sobie konieczną siłę i pewnego krytycznego wieczoru zadzwonił na policje i pogotowie.
Hank był w szoku, kiedy do jego domu zastukali funkcjonariusze z interwencyjnego. Ten genialny w pracy człowiek, teraz dosłownie osłupiał. I to zadziałało na korzyść Michaela. Karetka zabrała Tess do szpitala, Michaela oddano tymczasowo do domu opieki.
Reakcja Domina był natychmiastowa. Generał został zawieszony w obowiązkach ?do czasu wyjaśnienia sytuacji?, co w praktyce w tej instytucji oznaczało ?nawet nie śnij o powrocie do nas i pisz rezygnację?. Jakoś jednak udało się wszystko załagodzić, kiedy po kilku miesiącach Tess wróciła do męża. Od tamtej pory między Michaelem a ojcem trwała cicha wojna podjazdowa.
Przenieśli się do Roswell. Michaelowi podobało się to miasteczko. Było kompletnie zwariowane, z całą plejadą turystów wierzących w obcych. No i miało tylko jedną szkołę średnią, co mu bardzo odpowiadało. Przynajmniej przestał się czuć jak bogaty, rozpieszczony chłopiec. Zaczął prowadzić zwyczajne życie.
Rzucił pad przed telewizor i wziął pilota do ręki. Zaczął przerzucać bezmyślnie kanały. Lokalna kablówka nie oferowała zbyt wielu ciekawych programów, przełączył wiec na satelitę.
O wiele lepiej.
CNN nadawało relacje z jakiejś katastrofy lotniczej. Nadstawił uszu. To było zaledwie 30 mil od Roswell!
Nie zauważył nawet, kiedy jego oczy się zamknęły.
Obudził się nagle i usiadł na kanapie, zupełnie rozbudzony. Ktoś dzwonił do drzwi.
Wygrzebał się z spod koca i szybko wciągnął bluzę przez głowę.
Ekran telewizora śnieżył. Wyłączył sprzęt i podreptał na parter.
Otworzył drzwi i zdębiał.
Na progu stało dziecko.
Płci żeńskiej.
Ogromnymi, brązowymi oczami wpatrywała się w niego. Zdawało się, że wypełniają całą jej twarz.
Całkowicie zaskoczony wpatrywał się w dziecko, niezbyt pewny, co ono tu robiło.
Bo raczej nie przyszło do niego!
— Co jest? – spytał nieprzyjaźnie. I, o dziwo, dziewczynka uśmiechnęła się!
I dopiero teraz zauważył, jak była ubrana.
To przypominało nieco kombinezon motocyklisty. Nie było skórzane, ale z jakiegoś nowoczesnego materiału, przypominającego matowy plastik.
Kombinezon był biały i doskonale dopasowany do dziewczynki. Szyty na miarę.
Zauważył jeszcze coś.
Na ramieniu kombinezonu wyhaftowano srebrne skrzydła motyla.
Symbol Strefy 7, elity wśród elit, elity samego Domina.
— Przyszłaś do generała?
Dziewczynka skinęła głową.
Zrezygnowany wpuścił ją do środka.
Koniec retrospekcji