Srebrzyste Kajdany
Kategoria: Polar
Notka od mnie: Wahałam się, czy zrobić z tego polar czy dreamers, po namyśle wyszedł polar. Fabuła jest nakreślona w więzieniu w smutnej rzeczywistości. Michael występuje w roli strażnika więziennego, natomiast Liz jest skazana
CZĘŚĆ 1
Wszedł do gabinetu naczelnika, od razu w oczy rzucał się kalendarz z pięknymi kobietami, naczelnik był dziwnym człowiekiem. Dość tęgi i łysy z małymi szarymi oczkami. Wysoki blondyn o zimnym spojrzeniu stanął przed nim wpatrując się w świat za oknem.
— Za chwilę powinien przyjechać nowy transport więźniarek – odezwał się naczelnik sięgając po cygaro, nie spuszczał oka z blondyna. Zapalił.
— Zaraz tam zejdę – odparł leniwie blondyn. Odwrócił się i wyszedł z gabinetu.
— Panie Guerin – zatrzymał go chrapliwy głos szefa, Michael spojrzał na niego- Po wszystkim oczekuje raportu.
— Oczywiście – dodał i wyszedł. Kilka minut później uderzyło go świeże powietrze, zmrużył oczy chroniąc je przez mocnym słońcem. Przeszedł przez bramę zatrzymując się. Było tam już kilku strażników, zajętych rozmową przy papierosach. Dostrzegli Michaela Guerina i dali mu znak ręką, tym samym witając się. Kącik jego ust uniósł się w górę, spojrzał na przestrzeń w oddali. Nienawidził tej pracy, był w tym więzieniu od zawsze i nie potrafił się od niego uwolnić. Spojrzał w górę, niebo było idealnie czyste, ani jednej chmurki, rozkoszował się tym przepięknym widokiem, zanim usłyszał pomrukiwania kolegów.
— Jadą. Michael dostrzegł w oddali tumany kurzu, po chwili pojawił się stary autobus. Przyjmowanie nowych więźniów czy więźniarek było dość ciekawym doświadczeniem, lubił patrzeć na nowe twarze, widzieć jak zachowują się w nowym miejscu i jak reagują. Kiedy autobus wjechał do środka strażnicy zamknęli szczelnie bramę, Michael wyjął pałkę, zawsze tak robił, taka była procedura. Otworzyły się drzwi i pojawił się w nich tęgi strażnik, był spocony, twarz pokrywał czerwony rumieniec. Michael podszedł do niego witając się.
— Mieliście spokojną podróż? – zapytał.
— Taa dość – odparł strażnik drapiąc się po głowie, do nozdrzy Michael doszedł zapach alkoholu. Wziął od strażnika listę i przeleciał wzrokiem po nazwiskach.
— Niektóre są niezłe, szczególnie jedna blondyna – dodał strażnik mrugając do Michaela- No panie wychodzimy jedna po drugiej!!.
Pojawiła się pierwsza kobieta, miała około czterdziestki, grymas na jej twarzy świadczył o dużym niezadowoleniu, zmierzyła Michaela spojrzeniem i splunęła. Wszystkie kobiety miały skute ręce.
— Brigit Enstin- powiedziała, Michael odznaczył fajką jej nazwisko. Pojawiła się następna kobieta, blondynka, bardzo młoda, na skroni miała wytatuowane serce.
— Kathy Jeys – przestawiła się rozglądając dookoła, żuła gumę. Michael był trochę zaskoczony, większość z kobiet była w młodym wieku, to rzadko się zdarzało. Po chwili w szeregu stało już dziesięć kobiet gotowych do przejścia do swoich cel.
— Phil Bronson – usłyszał, odhaczył na liście. Jeszcze trzy, spojrzał, kto pojawi się następny. Kolejna była niska i drobna, gładkie ciemne włosy spływały miękko po plecach, połyskując w słońcu jak węgiel świeżo wyłupany ze ściany. Michael wpatrywał się w dziewczynę, która wyglądała na oszołomioną i zlęknioną. Ostrożnie podeszła do niego. Dostrzegł ciemnobrązowe oczy, pełne złocistych refleksów
— Nazwisko? – wymamrotał. Poczuł się dziwnie, był trochę zmieszany.
— Parker Liz Parker – powiedziała miękko patrząc na niego. Lekko rozchyliła wargi.
—Co tam? Ruszać się!! – warknął strażnik na dziewczynę. Michael opanował się, odchrząknął. Rzucił jeszcze raz spojrzenie na Liz Parker, jej oczy pociemniały lekko, dostrzegł w nich głębię żalu. Stanęła w szeregu patrząc przed siebie. Pojawiły się następne dwie kobiety, Michael zapomniał o dziewczynie, odkreślił na liście dwa nazwiska.
„Jeszcze tylko jedna i będziemy mieli to z głowy”. Wyszła młoda, dość wysoka blondynka, uśmiechając się promiennie do każdego strażnika. Michaelowi wydawało się, że jest to najpiękniejsza kobieta, jaką kiedykolwiek widział. Oczy strażników zabłysły, poruszała się z wielką gracją, pomimo szarego stroju więziennego wyglądała przepięknie. Kajdanki nie stanowiła dla niej żadnego problemu. Długie blond włosy związała w ciasny warkocz. Podeszła do Michaela, ciągnąc za sobą spojrzenia kilku mężczyzn.
— Isabel Evans – powiedziała miękko, przeciągając nazwisko, w zamierzonym celu lub całkowicie przypadkowo. Michael poczuł jak przenika go dreszcz wysyłany spojrzeniem. Jej oczy rozjarzyły się wesołymi iskierkami.
— Tak – powiedział, odznaczając parafką jej nazwisko. Spojrzała na niego jeszcze raz i minęła wstępując do szeregu, obok brunetki. Kilka kobiet obrzuciło ją zawistnym spojrzeniem.
— PRZECHODZIMY DO CEL MOJE PANIE!!
Tę pierwszą część umieściłam na próbę. Jeżeli się będzie podobać napisze ciąg dalszy.