Część piąta
Następna część, jestem dzisiaj zadowolona z powodu mojego święta.
Oczy – ciemne i pełne gwiaździstego nieba, zamglone i puste. Przymknęła je i cofnęła się do celi. Serce jeszcze biło, ale nie wiedziała jak długo. Odliczała dni, kiedy zakończy swoje życie i będzie nareszcie szczęśliwa.
Pomyślała o Michaelu, ten mężczyzna był intrygantem, ale robiło jej się cieplutko na serduszku, kiedy na niego patrzyła, próbowała sobie wyobrazić jego delikatny dotyk, zadrżała.
***
Ten zapach go omamił i sprawił, że stracił kontrole nad swoim ciałem. Blond włosa piękność zamarła, kiedy zauważyła ciemnowłosą dziewczynę. Cofną się do ściany, słodka woń unosiła się w powietrzu, źrenice rozszerzyły się bardziej. Poczuł, że wraca mu czucie w nogach. Poczuł się bezpiecznie dopiero w głównych korytarzu i dalej od dwóch ostatnich cel. Ostatnie kilka godzin spędził w łóżku, próbując zasnąć, jednak bezskutecznie.
***
Liz i Isabel jadły w milczeniu, były jak gdyby nieobecne, nawet nie próbując zapoczątkować małej konwersacji. Brunetka spojrzała na mizerną zupę, w której pływały miniaturowe kartofelki. Isabel unosiła łyżkę z płynem i wlewała go z powrotem do talerza, chciała zawrócić uwagę Liz, która była niewzruszona.
W końcu się poddała, podparła dłońmi brodę i wpatrywała się w nią intensywnie. Parker udawała, że tego nie zauważa.
— Elizabeth przestań – powiedziała w końcu blondynka – To było silniejsze ode mnie. Liz uniosła ciemne oczy przez jej twarz przemknął uśmiech.
— Wiem, ale doskonale wiedziałaś, że on sprawia, że się jestem radosna – wyjaśniła spokojnie kończąc zupę- Użyłaś tej swojej magii. Blondynka westchnęła, uniosła rękę i wyrecytowała.
— Obiecuję zostawić go dla ciebie – dodała.
— Dziękuje.
— Jak ty możesz jeść takie świństwo? –zapytała patrząc z obrzydzeniem na zupę Liz.
— A masz coś lepszego ?
— Może
Naczelnik wszedł do stołówki, mają z prawej strony, Michaela.
— Spokojnie? – zapytał patrząc na bruneta , który pilnował porządku .
— Tak – odparł. Michael jęknął w duchu, dostrzegł dwie znajome kobiety przy stoliku. Naczelnik błądził wzrokiem po całej sali, jego wzrok zatrzymał się na blondynce i brunetce.
Michael nabrał powietrza do płuc, zauważył spojrzenie i błyszczące oczy swojego przełożonego.
— Kim jest ta kobieta?- zapytał, chłopak spojrzał na brunetkę, , właśnie odwróciła głowę i ich spojrzenia się spotkały.
— Michael ? – zniecierpliwiony głos naczelnika wyrwał go z zamyślenia.
— Isabel Evans, za dwa tygodnie krzesło – wymamrotał. Na twarzy dyrektora więzienia znikł uśmiech.. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, rzucił ostatnie spojrzenie na blondynkę i opuścił stołówkę.
***
Jej oczy błądziły równomiernie po tekście książki. Była całkowicie skupiona i nic nie było wstanie zakłócić tego spokoju. Nie zauważyła otwarcia celi i tego, że ktoś usiał obok niej.
— Nigdy jeszcze nie widziałem, by ktoś był tak idealnie skupiony – powiedział niski głos. Dopiero te słowa oderwały ją od lektury. Nie dała po sobie poznać, że się przestraszyła, przyjrzała się uważniej nowemu znajomemu. Przypomniała sobie, był to naczelnik więźnia.
— Nie często pan chyba składa wizyty w celach kobiet, wydaje mi się, że to sprzeczne z regulaminem- powiedziała, ale uśmiechnęła się szeroko, miał jakiś cel, by się tutaj pojawić.
— Mogę sprawić, że te ostatnie dwa tygodnie będę dla ciebie bardzo dobre – dodał.
— Niech pan mówi dalej – poprosiła przesuwając się nieco bliżej. Naczelnik poczuł słodką woń kwiatów, nie zwrócił jednak na to uwagi.
— Dostaniesz małą celę blisko mojej osoby – dodał szeptem, znowu poczuł ten dziwny zapach, nie spotkał jeszcze takiej kobiety, był żonaty, ale to w tym momencie się nie liczyło. Była w samym podkoszulku, patrzył na jej atłasową skórę, powstrzymując się by jej nie dotknąć.
Nie rozmawiała na ten temat z Liz, była to jedyna okazja, którą warto było wykorzystać, za niewielką cenę. W duchu była rozżalona, z powody Michaela, zostawiła go dla Liz.
„ Zobaczymy, co się stanie za kilka dni, możliwe, że ciemnowłosa kocica złapie go w swoje pazury.
C.D.N