Dzisiaj byłam na zawodach i napisałam w autokarze kolejną cześć.
Kilka dni później
Michael dostał kilka dni wolnego, chyłkiem opuścił więzienie, spędził ponad dwadziesia cztery godziny na świeżym powietrzu uwalniając się od codziennych stresów. Wracał rozluźniony i całkowicie opanowany, udało mu się nawet przespać całą noc, bez koszmarnych snów.
Rankiem był już innym człowiekiem, przebrał się w nowy mundur, wyszedł z pokoju natykając się na grupę strażników
— Czołem wszystkim!
— Cześć Michael !
— Hej
— Pamiętasz tę piękną blondynę ? – zapytał Jack . Zgasł uśmiech z twarz Michaela, spojrzał na kolegę mrużąc oczy.
— Taa, a co z nią ?
— Spodobała się naczelnikowi i została przeniesiona – wyjaśnił inny uśmiechając się złośliwie. Michael poczuł jak żołądek skręca mu się we wszystkie strony, zbladł trochę. Cofnął się z powrotem do pokoju, jednak dni nieobecności zrobiły swoje.
Wieczorem ochłoną i postanowił zrobić, krótki spacer po ciemnych korytarzach, zaglądając ciekawie do każdej celi. Plotki okazały się prawdziwe, cela Isabel Evans była pusta, łóżko idealnie posłane, wszystko było tak jak być powinno. Na podłodze leżała otwarta książka.
„Więc naczelnik naprawdę wpadł w sidła blondynki „
Odwrócił głowę zastanawiając się czy nie spojrzeć do celi obok, minęło kilka minut, ale on się nie ruszył, jakby czekał na specjalne zaproszenie.
— Zastanawiasz się czy nie podejść do mojej celi? – usłyszał cichy głos brunetki, odkryła go , wypuścił powietrze z płuc i zrobił kilka kroków.
Stała przy kratach obserwując go uważnie, w jej ciemnych oczach pojawiły się złociste refleksy.
— Jesteś wyjątkową kobietą – powiedział. Przez moment się zawahał, ale zrobił jeszcze kilka kroków, była piękną kobietą, wydawało mu się , że dopiero teraz dostrzegł jej wyraźne rysy i ciemne gładkie włosy spływające na ramiona. Wyjął z kieszeni klucz, kącik ust uniósł się w górę.
Przekręcił klucz i otworzył celę , wszedł do środka.
— Boisz się ?. Nie odpowiedział, zamknął za sobą kratę, była już na łóżku, zalotnie się uśmiechała.
— Będziesz tak stał? – dodała, jego serce wybiło się z naturalnego rytmu i swobodnie tańczyło coraz szybciej i szybciej w piersi. Usiadł kilka metrów dalej, na plecach poczuł nieprzyjemny dreszcz- Jesteś pięty. Poczuł jej nierówny oddech na plecach, dotknęła jego ramion i zaczęła delikatnie masować je masować, przez chwile trwali w tej pozycji, potem położyła ręce na karku.
Jej dotyk był delikatny i sprawiał mu przyjemność, czuł jak napięte mięśnie powoli się rozluźniają.
— Chciałbym cię o coś zapytać ?
— Hm – zamruczała. Ponownie przeszył go drzesz, najwidoczniej robiła to świadomie. Przypadkowo muskała jego ucho.
— Popełniłaś te zbrodnie? – zapytał czując podchodzącą falę gorąca, tętno było przyśpieszone.
— Wierzysz w to?- -szepnęła
— Nie wiem, może mi coś wyjaśnisz- zaproponował, pochyliła się nad nim ukazując głębokie smutne oczy. Tera żona zadrżała, to spojrzenie było pełne pożądliwych uczuć.
— Nie popełniłam tych morderstw, ale nic więcej ci na razie nie powiem- wyjaśniła
Patrzyli na siebie przez chwile w milczeniu, potem on położył jej rękę na ramieniu i przesunął dłonią po atłasowej skórze. Przymknęła oczy
***
Wracał do gabinetu naczelnika, wszedł , ale natychmiast cofnął się w progu.
— Wejdź Michael. W pokoju unosił się słodki zapach kwiatów, nie musiał zgadywać, do kogo należał.
Isabel siedziała przy stoliku z uniesionym i nogami, naprzeciwko dyrektora więzienia. Uśmiechała się szeroko.
— Jak tam kocica? – zasyczała. Naczelnik uniósł brwi
—O czym ty mówisz słodziutka?. Michael rzucił jej mordercze spojrzenie i poczuł jak zaschło mu w gardle. Odchrząknął
— Więc mam dzisiaj otworzyć cele? – zapytał chcąc szybko zmienić temat, naczelnik był nieobecny, wpatrywał się rozmarzonym wzrokiem w blondynkę.
— Więc !- naciskał Michael wyrywając go z tej apatii.
— Tak tak rób, co chcesz – dodał od niechcenia.
— Pozdrów ode mnie kocice – krzyknęła za nim chichocząc. Michael zamknął drzwi starając się zachować spokój. „ Zobaczymy jak długo będzie go trzymać „
***
Wysoki przystojny brunet chodził nerwowo po sali tam i z powrotem. Ciemne włosy w nieładzie, bursztynowe oczy, co jakiś czas spoglądały na drzwi. Czarny garnitur był dopasowany idealnie, postawił teczkę na krześle. Michael stanął w drzwiach przyglądając mu się ciekawie.
— Tak? – zapytał, brunet przystanął mierząc go złowrogim spojrzeniem.
— Chce się natychmiast widzieć z Liz Parker – wyrecytował.
— Z Liz Parker? – zapytał Michael
— Tak jestem jej prawnikiem – dodał szybko.
— Zaraz ją przyprowadzę.
Dziewczyna siedziała na łóżku patrząc w sufit, po chwili pochyliła się nad białą kartką i przekreśliła napisany przez siebie kawałek teksty. Ponownie spojrzała w sufit, na jej twarzy pojawił się błogi uśmiech.
— Liz – usłyszała znajomy głos.
— Michael
— Masz gościa. Zmarszczyła brwi.
— Gościa?
— Twój prawnik, jest chyba zdenerwowany – wyjaśnił.
Kiedy weszła, złość natychmiast ustąpiła, z jego twarzy można było wyczytać ulgę, ale i nutkę szczęścia.
— Liz !
— Max! Co ty tu robisz?
C.D.N