Kategoria: Dreamers
Notka od mnie: Nie jest to klasyczny, dreamers, akcja zamyka się w drugim sezonie. Wszystko toczy się tak jak powinno do wizyty Maxa z Przyszłości i do sceny z Kylem. Potem wszystko się już komplikuje zupełnie się poplącze.
Kiedy zamykała szafkę czuła na sobie wścibskie spojrzenia wielu osób, odwróciła się , byli zajęci własnymi sprawami, ale ona dobrze wiedziała , że wszyscy obserwują każdy jej ruch. Szemrali, szła korytarzem wbijając wzrok w podłogę, kiedy go unosiła ukradkowe spojrzenia mówiły same o sobie, to ona Liz Parker splamiła honor Maxa Evansa, zdradziła go. Wszyscy znali przyczynę, wszyscy wiedzieli dokładnie, że przespała się z Kylem. Ścisnęła mocniej książki, jak najszybciej chciała znaleźć się w klasie lub zamknąć się w domu w czterech ścianach i nikogo więcej nie oglądać. Na środku korytarza dostrzegła Isabel i Michaela. Zauważyli ją , nie patrzyli tak jak dawniej. Isabel zmroziła ją spojrzeniem i lekko pokręciła głową, to bardziej zabolało niż rozmowa o tym, co się wydarzyło. Michael jak zwykle zmierzył ją zimny wzrokiem, na jego twarzy pojawił się kpiący uśmiech, mówiący „Zobaczy, co zrobiłaś”. Serce się w niej ścisnęło, radość ulatywała gdzieś w górę, daleko. Spuściła wzrok i skręciła w korytarz.
— Liz
— Cześć Kyle – powiedziała, kilka osób szeptało między sobą. Kyle przyjrzał się jej, dostrzegł w ciemnych oczach ból i nic poza tym.
— Jak się trzymasz?
— Nie za wesoło – stwierdziła.
— Słuchaj gdybyś chciała
— Wiem pogadać – przerwała mu, spojrzała na korytarz, zauważyła Maxa. Oddałaby wszystko, żeby nie widzieć jak na nią patrzy. Twarz skurczyła mu się i zaczęła drgać, stał kilka metrów od nich, ale wydawało jej się, że dostrzegła w jego oczach łzy. Były to głębokie smutne oczy, puste. Kyle stał zmieszany, nie mógł nic zrobić, nie rozumiał postępowania Liz. Max spuścił wzrok i odszedł w innym kierunku. Liz poczuła jak jej serce rozpada się na
milion kawałków , każdy z nich wbija się w ciało powodując ból. Tak bardzo chciała podejść do niego , wyjawić mu prawdę, powiedzieć wszystko czego od niej oczekuje.
— Liz dobrze się czuje ? – zapytał cicho Kyle.
— Nie Kyle, czuje się źle, a teraz proszę zostaw mnie w spokoju – poprosiła, musiała wyjść na zewnątrz, wziąć głęboki oddech, zaczerpnąć świeżego powietrza. Dzień był upalny, odeszła z daleka od wszystkich, nie chciała, żeby każdy widział jak rozpacza. Usiadła pod drzewem , otworzyła dziennik .
Chciałabym się nigdy nie urodzić,
chciałabym nigdy nie spotkać Maxa Evansa,
chciałabym by wydarzenia z przeszłości nigdy nie miały miejsca.
Patrzę na siebie ze wstrętem , jest mi źle i czuję , że już nigdy nie będę miała twoich ust na sobie, nie poczuje dotyku , który pali mnie od środka.
Przyszedłeś w nocy, mówiłeś, że uwolnisz mnie od cierpienia.
Ono powróciło na nowo, ze zdwojoną siłą.
Jedna zła kapnęła na zapisane kartki, druga, trzecia, czwarta, polały się łzy. Zasłaniał ją cień drzewa, by nikt nie widział jej cierpienia. Niebo było nieskazitelnie czyste, błękitne. Otarła łzy, spojrzała na ludzi przed budynkiem.
— Miałaś nie cierpieć – usłyszała czyjś głos. Zadrżała , a serce ponownie zabiło, schowała włosy za ucho, odważyła się odwrócić.
— Ty nie istniejesz – powiedziała spokojnie, patrząc na Maxa z przyszłości. Uśmiechnął się, usiadł obok niej i objął delikatnie , nie broniła się, otarł jej zły.
— Przyszedłem ci pomóc, masz rację, jestem tylko marą, mnie tu nie ma . ..
Ciąg Dalszy Nastąpi