Część 3
Blondyn nie zamierzał dać się okładać spokojnie, powalił Maxa na ziemię i uderzył go z całej siły w twarz. Poczuł zimną stal na skroni.
— Dotknij go, a wpakuj ci kulkę w tą twoją śliczną główkę- szepnęła Maria zachowując zimną krew. Ręka mężczyzny zatrzymała się w górze, na twarzy malował się wyraz trwożnego wyczekiwania. Z brwi sączyła się krew, warga była opuchnięta. Maria z całej siły pochwaliła blondyna na ziemie i wyjęła kajdanki.
— Jesteś aresztowany, możesz odmówić składania zeznań, wszystko, co powiesz, może zostać użyte przeciwko tobie- mówiła, on milczał. Max podniósł się z ziemi, syknął z bólu.
— Zabierz go na komisariat – powiedział Max.
— A ty?
— Muszę ją zawieźć do szpitala, nie wiadomo, co ten sukinsyn mógł jej jeszcze zrobić – wyjaśnił.
— Idziemy – warknęła. Max spojrzał na brunetkę skuloną na ziemi. Podszedł do niej i usiadł naprzeciwko. Nagle wybuchła szlochem, gwałtownie, spazmy wstrząsnęły całym jej ciałem. Objął ja delikatnie, wtuliła się w jego ramiona, próbując pohamować łzy. Przez chwilę trwali w bezruchu, chcąc zachować tę chwilę. Potem spojrzała na niego, złocisto -brązowa toń otworzyła się przez nim, wśród tej toni unosiły się czarne krążki źrenic. Zamarł przez chwilę wpatrując się w głębię jej oczu.
— Musimy iść – zdołał wyszeptać. Brunetka pokiwała lekko głową, ale nie puściła go, nadal jej ręce usilnie obejmowały go w pasie.
— Pomogę ci , już nie będziesz cierpieć – dodał szeptem, zwolniła uścisk.
Został siłą wepchnięty do samochodu Marii, był pełen podziwu – dla tej pięknej blondynki, obdarzoną niesamowitą siłą. Biła od niej tajemniczość i pewność siebie. Wtargnęli na posterunek.
— Może pomóc- zapytał Jessi Ramirez.
— Jeszcze się pytasz! Zabieraj go do celi.
W drzwiach pojawił szeryf Velnti unosząc brwi do – góry. Maria podparła się lekko i łapała łapczywie powietrze.
— Aresztowałaś kogoś?
— Tak, ale wyjedźmy do ciebie szeryfie, opowiem wszystko po kolei – powiedziała. Opadła na krzesło, na jej czole pojawiły się kropelki potu.
— Max pobił się z jednym gościem – zaczęła.
— Co???
— Potem ten gość pobił Maxa, zaaresztowałam go, wygląda na to, że ten gość pobił także młodą dziewczynę – wyjaśniła.
— Gdzie jest Max?
— Pojechał z nią do szpitala.
— Wiesz, że on może nas zaskarżyć, Max nie powinien go atakować – stwierdził Kyle.
— Rzucił się na niego, kiedy no zobaczył tę dziewczynę – dodała- Muszę przesłuchać tego drania.
— Tak idź, ten Max znowu wpadł w tarapaty przez kobietę.
Wzięła mocny łyk gorącej kawy, już poczuła trochę więcej energii przy sobie. Wzięła kilka wdechów i weszła do Sali przesłuchań. Chłopak siedział na krześle, zmroził ją spojrzeniem. Ręce spoczywały z tyłu, były przypięte kajdankami.
Wzięła krzesło i usiadła na wprost niego.
— Nazwisko – zapytała ogarniając z spoconego czoła blond kosmyki. Na jego twarzy pojawił się sarkastyczny uśmiech.
— Michael Parker – powiedział. Poczuła dziwny dreszcz na plecach, nie spuszczał z niej wzroku.
— Wiek?
— 24 lata, a pani?. Zielone oczy zamigotały, poczuła, że się czerwieni.
— Nie twój zakichany interes- fuknęła.
— Nie ładnie ja byłem miły
— Zawód? – zignorowała go.
— Architekt. Mogłabyś mi zdjąć te kajdanki strasznie uwierają. Miała już krzyknąć , żeby się zamknął, ale zrobiło się jej go żal, wstała i zaczęła się bawić kluczykiem.
C.D.N