Dzinks

Mysteriousness (4)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część




Część czwarta

— Dlaczego pobiłeś swoją siostrę?.

— Nie pobiłem jej – odrzekł wbijając wzrok w podłogę. Nie uwierzyła mu.

— Więc kto to zrobił?

— Niech sama wszystko opowie!

Pojawił się Kyle, rzucił Marii pytające spojrzenie i spojrzał na Michaela Guerina.

— Co wiesz o swoim ojcu? – zaczął nie owijając w bawełnę, wyraz twarzy chłopaka nie zmienił się.

— Nie widziałem go od bardzo dawna- powiedział w końcu, spojrzał na blondynkę – Chce gadać z moim prawnikiem. Kyle włożył ręce do kieszeni.

— Masz jeden telefon, zaprowadź go Deluca – dodał bez entuzjazmu. Zostali sami, wstał uśmiechając się drwiąco.

— Powiedz mi, co byś zrobiła na moim miejscu?

— Nie rozumiem.

— Masz piękne zielone oczy – zmienił temat, uśmiechnęła się wbrew sobie, coraz bardziej zaczynała lubić tego zimnego drania, jej policzki przybrały czerwoną barwę.

Max obejmował brunetkę, kiedy wychodzili ze szpitala, kilka siniaków i zadrapań – stwierdził lekarz.

— Chcesz wracać do domu ?- zapytał , pokręciła głową i wtuliła się w jego ramie- Więc zawiozę cię do siebie.

***

Chodź rozmawiała z nim tylko chwile jej pamięci pozostał niezatarty ślad. Siedziała przy swoim biurku całkowicie pochłonięta światem marzeń.

Max miał bardzo skromnie urządzone mieszkanie, przygotował jej swoje łóżko.

— Dziękuje – powiedziała, położyła się. Uśmiechnął się, pochylił się nad nią i pocałował ja w czoło.

—Kolorowych snów – dodał.

Michael wiele myślał te nocy, nad ranem zdecydował się, że nie wniesie oskarżenia, prawnik przekonał go , że zostanie zwolniony nad ranem. „Nie mają dowodów, a bez tego nie będą cię tutaj trzymać”
***
Minęło wiele dni o tego wydarzenia, Maria próbowała wracać do sprawy skradzionych obrazów, ale jej samotne śledztwo nie przynosiło wyraźnych rezultatów. Obserwowała Maxa zmienił się, złagodniał. Wszystko to sprawiła tajemnicza ciemnowłosa Liz Parker. Blondynka rozwiała swoje wątpliwości, kiedy zobaczyła ich razem, przytulonych. Biła od nich wewnętrzna radość, ludzi szczęśliwych.

Przemawiał do niej z wielką czułością, a ona uśmiechała się cały czas przytakując. Maria nie odważyła zapytać Maxa o tę całą sytuację.

Dzisiaj wzięła wolny dzień , ubrana w letnia sukienkę przechadzała się ulicami Roswell. Zatrzymała się przy jednej z wystaw, jej uwagę przykuła błękitna kurteczka, to był jej styl. Zrobiła kilka kroków do przodu by móc się lepiej przyjrzeć.
Poczuła przeszywający ból w prawym ramieniu. Przed oczami pojawiły się wesołe gwiazdki.

— Nic ci nie jest ?. Piękne piwne oczu unosiły się nad nią , ręka pulsowała okrutnym bólem. Chłopak pomógł jej wstać, zdołała dojść do siebie po kilku minutach. Spojrzała na swojego wybawiciela, Michael Guerin uśmiechał się promiennie.

— Przeżyje – odparła, ale ruch ręką sprawiał ogromny ból, ramię na pewno było zwichnięte.

— Na pewno?

— Zabierz mnie na kawę, a poczuje się lepiej – stwierdziła, w jego pięknych oczach pojawiło się zaskoczenie. To nie było te same ziemne oczy.

— Gdzie proponujesz?

— Crashdown cafe.

Do tej pory nie zdradziła mu, kto ją pobił, nie mówiła od domu, w ogóle nie chciała tam wracać, mieszkała u Maxa. Michael nic nie wiedział i najwyraźniej wcale nie był tym zainteresowany. Widział tylko swoja pracę, a to było jej na rękę.

C.D.N


Poprzednia część Wersja do druku Następna część