Tytuł: Byś zawsze o mnie pamiętała...
Miejsce: Crashdown. Obecni: Michael, Max, Isabel i Max. Obecny Stan: Nuda.
Max niedbale krąży palcem po blacie stolika. Max z zainteresowaniem jej się przygląda. Michael leniwie krąży wzrokiem po suficie, a Isabel po raz kolejny miesza słomką napój.
— To może...- Przerywa ciszę Max(ona).- Poznamy jakiś przystojniaków??- Michael i Max obrzucili ja zdziwionym spojrzeniem pełnym wyrzutów, z cyklu MASZ NAS!- No, a wy jakieś dziewczyny... Nie? No to może nowych ludzi? Albo nieludzi... To jak??
— Ale kogo?- Spytała wcale tym nie zainteresowana Isabel.
— No choćby ich.- Do Crashdown weszła wysoka blondynka, która ich niedawno obsługiwała wraz z pewnym chłopakiem.
— Chyba możemy...- Powiedziała Isabel patrząc na chłopaka, który wszedł zaraz za blondynką. GITRA. Tylko to słowo chodziło jej po głowie.
— No to do dzieła.- Powiedziała Max ochoczo wstając z krzesła ruszyła w stronę dwójki szukającej wolnego stolika.
Miejsce: Dziwna uliczka, której jedyną ozdobą jest wysoki murek i chodnik. Obecni: Max i Max.
— Gdzie Isabel?- Spytał Max lekko zaniepokojony.- Miała być już 30 minut temu.
— Jest zbyt zajęta Alexem.
— Przez ciebie ona kradnie mi siostrę.
— Fajny jest.
— Fajniejszy niż ja?- Max w jednej chwili pożałował pytania. W końcu odpowiedź była, aż zbyt oczywista. Tymczasem Max stanęła i przez chwilę mu się przypatrywała.
— W sumie to nie.- Max spojrzał na nią zaskoczony.- Tylko, że on być może kiedyś zaprosi Isabel na randkę, być może dzisiaj. A ty mnie nawet na imprezę nie zapraszasz. Najwidoczniej ci 'fajniejsi' tak mają.- Max ruszyła dalej, zostawiając 'zamurowanego' Maxa samego.
W Crashdown. Obecni: Maria i Michael.
— I masz...- Zaczęła Maria.
— Na imię Michael. Powtarzam ci to dwudziesty raz! Czy to, aż tak trudno zapamiętać?
— Szczerze?- Michael spojrzał na nią zrezygnowany.
— Wychodzę.- Wstał od stolika.
— Zaczekaj.
— Tak, mam na imię Michael.
— Ładnie, ale... Co robisz jutro?
— Co?
— Jakie masz na jutro plany?
— Nie wiem.
— Czyli nie masz?
— No nie. I co z tego?
— A mówią, że to blondynki są tępe.
— ??
— Umów się ze mną.
Miejsce: bliżej nieokreślone. Obecni: Alex i Isabel.
— Masz zespół?- Spytała z zainteresowaniem Isabel, słuchająca do tej pory z uwaga Alexa.
— Oczywiście.
— A na czym grasz?
— Na gitarze.- GITARA. GITARA. GITARA...- Coś nie tak?- Spytał Alex.
— Nie, wszystko w porządku.
— Jak chcesz to w piątek gramy koncert, właściwie to jesteśmy jego częścią, ale przyjść możesz. Oczywiście jeśli chcesz, bo jeśli nie...
— Chcę. Przyjdę.
— To wspaniale.- Uśmiechnęli się do siebie, nie świadomi, że są obserwowani...
Następnego dnia Isabel wstała wcześniej. Poszła na samotny spacer.
Alex, Alex...- Jego imię krążyło jej bez przerwy po głowie. Kim on jest? A właściwie kim był? Zero wspomnień. Czuła się bezradna, ale i szczęśliwa... Jedyny ślad to ta gitara, a może to nie on? Wszystko jest możliwe, może to zwykły ziemianin?
— Cześć, nie spodziewałem się ciebie tutaj.
— Alec?
— A kogo się spodziewałaś?
— Wszystkich, ale nie ciebie, co ty tu robisz?
— Mógłbym ci zadać to samo pytanie.
— Przyjechałam do brata.
— Ciąg dalszy wakacji. – Cisza- Cieszę się, ze się spotkaliśmy, wiesz jestem tu pierwszy raz, oprowadzisz mnie??
— Z przyjemnością.- Alec delikatnie dotknął jej ręki.
Krew, łzy- Nigdy cię nie zapomnę. Tysiące gwiazd, dwie osoby. On i ona... Razem.
— Będziemy na zawsze razem. Słyszysz Lonni?- Dziewczyna płakała.
— Ale...
— Zapomnij o nim, dla naszego dobra, dla pokoju. Kocham cię...
W jej głowie wciąż mówił głos, cichy, spokojny, a zarazem stanowczy.
Naiwny, zawsze taki był... Nie ufaj... On odejdzie. Jak odchodzą wszyscy. Nie płacz nie warto... Nie możesz być niepewna swoich uczuć, zatrać się w nim, lub go opuść... Musisz dokonać wyboru. Zanurz się lub wypłyń...
Isabel spojrzała na Aleca, miała w oczach łzy. Łzy od bólu jaki sprawiła jej ta wizja.
— Wybacz, inaczej nie potrafiłem...
— Kim ty jesteś?
— Nie pamiętasz mnie?
— Nie wiem. Mam tylko urywki wspomnień... Kim tam byłeś?
— Nie mogę ci powiedzieć.
— Alec...
— Kivar.
Isabel zamarła. Stałą twarzą w twarz z Kivarem. Z nim. Z tym, który...
Nie mogła myśleć dalej, Alec zaczął ją namiętnie całować. Po chwili, kiedy już odzyskała świadomość odepchnęła go.
— Lonni...
— Isabel!!
— Co?
— Masz do mnie mówić Isabel! Albo nie! Najlepiej będzie jak nigdy więcej nie staniesz na mojej drodze!!
— Lo... Isabel, przecież...
— Nie mogłam!! Słyszysz?? To nie było tak...
Michael i Max siedzą w Crashdown.
— Z nią?- Spytała Max obserwując blondynkę obsługującą jakiegoś klienta.
— Z Marią.
— Wow, jeszcze jej bronisz. Czyli to coś poważnego.- Na jej twarzy pojawił się uśmiech.
— Nie!
— I jaszcze jak się bronisz...
— Max przestań!
— Michael i Maria, Michael i Maria...
— Zachowujesz się jak dziecko.
— Najważniejsze, że cię wkurzam. Michael i Maria...
Max siedzi na ławce i czyta jakąś książkę.
— Cześć. Co czytasz?- Spytała Max dosiadając się do niego.
— Książkę.
— Szybko się uczysz.
Cisza.
— Max?
Cisza.
— Max?
— No mów.- Powiedziała Max.
— Co robisz dzisiaj wieczorem?- Na twarzy Max pojawił się uśmiech, po chwili znikł, postanowiła ze nie będzie mu niczego ułatwiać.
— W sumie nic szczególnego. Mogę zadzwonić do NASA, ze kosmici chcę zaatakować Ziemie.
— Czyli masz plany?
— Jako takie. A czemu?
— Moglibyśmy gdzieś razem wyjść...
— Umówić się?
— Właśnie.
— Wiesz... Chyba opanowanie Ziemi mogę przełożyć na weekend.
Płakała, a jej łzy wpadały do kałuży krwi. Nie zapomniała o NIM, bo ON nie pozwalał jej o sobie zapomnieć.
Zabijał, zdradzał... A wszystko po to by o NIM pamiętała.
Miłość nie jest kwestią wyboru.
— Powtarzał wiele razy, sam w to nigdy nie uwierzył.
— Płakała i czuła, że kres się zbliża. Wracały wspomnienia dawnych chwil, ale przecież był ON...
Koniec części czwartej.