VIII
Wpatruję się w nią, czekając na jakikolwiek znak, na jakiekolwiek słowo. Nic. Siedzi ściskając kubek w dłoni i zastanawia się nad czymś. Przełyka płyn.
"Nie byłam zawsze grzeczną dziewczynką" mówi ponuro, jakby była to najbardziej przerażająca informacja na świecie. Ale dla mnie to jak chleb powszedni. W moim otoczeniu nie pojawiały się dobrze ułożone dziewczyny, ani kulturalni chłopacy. Nie licząc wyidealizowanego bóstwa mojego najlepszego przyjaciela.
"Szukałam jakiegoś odbicia od tego, co działo się w domu" mówi i ściska mocniej kubek. Przed oczami pojawia mi się obraz piętnastolatki w spranych dżinsach i rozciągniętym swetrze, z przerażeniem w oczach. "Wyszłam na dwór i szłam gdzie mnie nogi poniosły"
Teraz widzę dziewczynę skuloną, przechadzającą się ciemnymi uliczkami. "Trafiałam w różne miejsca, do różnych grup" zaciska powieki "Nigdzie na stałe"
"Raz trafiłam na jakiś młodociany gang" mówi z goryczą, jakby brzydziła się tych wspomnień. Gang – to słowo pobudza komórki mojego mózgu do szybszego myślenia. Mrużę oczy i wpatruję się w nią. Nieuchwytne, zdradliwe przeczucie znów powraca. Może ona jednak ma jakiś związek...
Nie.
Czekam co powie dalej. "Nie wstąpiłam do nich" wyjaśnia szybko "Ale chodziłam z nimi. Krok za krokiem, kieliszek za kieliszkiem, noc za nocą" odstawia kubek "Raz poszłam z nimi na imprezę do jakiegoś klubu. Pamiętam tylko jakiegoś bruneta, który mi się przyglądał. A potem bójkę" wzdycha "Potem film mi się urwał"
To było powiedziane niezwykle gorzko, jakby chciała samą siebie ukarać w ten sposób. Potrząsa głową i dodaje z kpiną "O przepraszam! Pamiętam jeszcze, że jakiś chłopak z gangu usiłował... no wiesz" rumieni się "A tamten brunet go powstrzymał"
Serce mi staje w miejscu. Brunet, gang, imprezy, bójki... to zbyt przypomina moje życie. Przeszłe życie, które z każdym jej słowem odbija się echem wewnątrz mnie. Krótkie wspomnienia, niczym klatki filmu zatrzymują się w moim umyśle.
"Potem znalazłam inne towarzystwo" mówi i nagle zamiera "Chyba odeszłam od tamtych w porę. Zaledwie kilka tygodni później..." urywa i potrząsa głową "Nie ważne."
Noc – gniew – strach – błyski – asfalt – krew – śmierć. Zamykam oczy i zaciskam dłonie w pięści, żeby nie zapaść się ani nie stracić równowagi.
"Nienawidzę tej części życia" wzdycha i znów sięga po kubek z zimną już herbatą "Ale nie umiem się od tego uwolnić. Boję się, że wtedy straciłabym jakąś część siebie. Wszystko by wyblakło"
A potem nie ma odwrotu. Albo się pozbędziesz wspomnień albo będziesz żyć z tym piętnem. Sam nie wiem co gorsze. Bez wspomnień jest się pustym, wypalonym, jak ja. Z nimi zadręcza się co dnia i cierpi, jak ona.
"Wiesz czego najbardziej żałuję?" pyta cicho i od razu udziela odpowiedzi "Tego, że nie miałam przyjaciół" śmieje się gorzko "Wiem, ze to brzmi pretensjonalnie i jak z jakiegoś serialu młodzieżowego. Ale taka jest prawda. Nie miałam nikogo, kto cierpiałby ze mną"
Znów widzę tę krwawą noc. Jakiegoś podrzędnego funkcjonariusza, który zakłada zimne kajdanki na nadgarstki siedemnastoletniego chłopaka.
Powracam wzrokiem na nią. Mam wrażenie, że po jej policzku spływa łza. Jedna jedyna jaką kiedykolwiek uroniła. I płacze nad samą sobą. W zasadzie ja też powinienem nad sobą płakać, nad swoimi debilizmami wtedy i teraz. Ona ma rację. A ja nie doceniałam tych, którzy byli ze mną wtedy. Nie doceniam też tych obecnych.
* * *
Nie powinno mnie tu być o tej porze. To zbyt przypomina tę diabelną noc. Teraz jest we mnie mniej strachu. Pukam. Czekam. Szmer.
"Michael?" jest bardziej zdziwiona niż podejrzewałem, że będzie. Wbijam dłonie mocniej w kieszenie. "Hej Isabel" mówię z zakłopotaniem
Jej błękitne oczy z niepokojem się we mnie wpatrują. Mam wrażenie, że w niej też odzywają wspomnienia. Zerwałem kontakt ze wszystkimi, od czterech lat ich unikam. Tylko z nią się widuję od tamtej poty. Ale ani razu nie rozmawialiśmy o przeszłości. Chyba nadszedł czas to zmienić.
Wpuszcza mnie bez słowa do środka. Nic się tutaj nie zmieniło. Gdyby jeszcze zebrać tu grupę rozwrzeszczanych nastolatków w barwach gangu, byłoby jak dawniej, Teraz jest cicho i pusto.
Siadamy na kanapie. Dawno tu nie siedziałem... Isabel machinalnie podaje mi colę, a ja machinalnie ją biorę.
Cisza.
"Więc..." zaczyna i spogląda na mnie. Nie patrzę na nią, tylko piję zimny napój, mając nadzieję, że on ostudzi wrzące wspomnienia. "Masz z nimi kontakt?" pytam nie zmieniając ani tonu ani wyrazu twarzy
"Tak" mówi "Ale nie spotykam się z nimi. No, czasem przypadkiem gdzieś na ulicy..." chyba usiłuje się przede mną tłumaczyć, jakby to było jakimś przestępstwem albo zdradą. "I co u nich?" pytam, zupełnie jak gdyby było to naturalne i powszednie pytanie
Łyka colę i przesuwa wzrok na przeciwległą ścianę "Dobrze" mówi. "Jesse ma warsztat samochodowy" pamiętam go, zawsze uwielbiał samochody, niekoniecznie naprawiać, ale nie szło go od nich odciągnąć.
"Danny pracuje w antykwariacie" nasz inteligent wylądował z książkami. Dlaczego mnie to nie dziwi? Nie... dziwi. Podejrzewałem, że on jako jedyny pójdzie na studia. Nie poszedł.
"Nick jest ekspedientem w Woolmarcie". Nie wyobrażam sobie tego małego, niepozornego chłopaczka za olbrzymią ladą. W dodatku musiałby być miły dla klientów, a zawsze był największym pyskaczem.
"Tim i Tammy założyli kwiaciarnię" mówi dalej i nagle milknie. Patrzę na nią, czekając na dalsze wymienianie. Jesse, Danny, Nick, Tim, Tammy... brakuje na liście mnie, jej samej, jej brata, Kyla i Seana. O mnie i o sobie nie musi mówić. O Kylu niestety też. A... "Co u Seana?" pytam
Zerka na mnie z wdzięcznością. Nie chciała mówić o tej trzeciej osobie, a ja nie chciałem słuchać. A Sean był dobrym tematem. "O nim w sumie dużo nie wiem" mówi spokojnie i przeszukuje zasoby swojej pamięci "Był zamieszany w jakąś aferę z włamaniami. Przesiedział trzy miesiące" urywa, bo to zbyt blisko zakazanego tematu "Teraz chyba pracuje u Jessego"
Przytakuję. Sporo o nich wie. Ja nic. I nigdy wcześniej nie chciałem tego wiedzieć. Całkowite odcięcie się od tego wszystkiego było jedynym sposobem, żebym nie zwariował albo nie wpakował się w jakieś kłopoty. "To było egoistyczne" mówi chłodno. Nie pytam co ma na myśli, bo doskonale to wiem.
Może i to było samolubne i miało na celu wyłącznie chronienie mojego tyłka. Ale chcąc nie chcąc ocaliło też innych. Wiem, że gdybym po nich wrócił, powiedział co się stało, tej samej nocy dokonalibyśmy odwetu. Znów polałaby się krew, ktoś by zginął, kogoś by zamknęli.
Na Boga, byliśmy wtedy tylko dzieciakami!
Danny dopiero co skończył osiemnaście, my po siedemnaście, szesnaście, a Nick miał zaledwie piętnaście lat. Miałem pozwolić im umrzeć albo spieprzyć sobie życie?
Jasna dłoń Isabel dotyka mojego ramienia "Ale dobrze postąpiłeś" mówi i lekko się uśmiecha. Nigdy nie kwestionowała moich decyzji. Jedyny żal dotyczy jej brata. Tego nie umie zrozumieć, a ja nie potrafię tego wyjaśnić. Wstaję i idę w stronę drzwi.
"Spotykają się co jakiś czas" mówi. Przytakuję, ale nie zatrzymuję się. Zastygam z dłonią na klamce, kiedy z jej ust padają kolejne słowa "On niedługo wychodzi"
c.d.n.