Część trzecia
Cry nie martw się Michael się pojawi, przeczytaj, co napisałam na końcu :-).
„To, co kryje się w mojej duszy
. Pragnienie”
Obudził się w środku nocy, odwrócił głowę i spojrzał na zegarek, wskazówki powoli przesuwały się w stronę godziny zero. Harry leżał przez chwile w ciemności, wsłuchując się w ciszę. Zastanawiał się czy ta ucieczka ma jakikolwiek sens, doskonale zdawał sobie sprawę gdzie ma iść i wiedział, że to była bardzo słuszna decyzja. Wstał z łóżka bezszelestnie, słyszał równomierny oddech swojego sąsiada, wyjął starą zniszczoną torbę i zaczął pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Ulubioną bluzę, spodnie, stary niedziałający zegarek, na piersi czuł ciepło serduszka.
W kieszeni miał niedużą latarkę, prezent od Hariet, z którą pożegnał się wcześniej, było mu bardzo przykro, ponieważ musiał się z nią rozstać. Ze swoją jedyną, prawdziwą przyjaciółką. Oczy przyzwyczaiły się już do ciemności, zarzucił torbę na plecy i z bijącym sercem opuścił salę. Odwrócił się ostatni raz i pożegnał wszystkich wzrokiem. Przed nim pozostała jeszcze najtrudniejsza część zadania.
Pani Smith nie spała kamiennym snem, nawet najmniejszy szelest mógł ją obudzić. Harry musiał przejść obok jej pokoju. Nie mógł jeszcze zapalić latarki, wziął kilka głębokich wdechów, serce waliło mu jak oszalałe, w ciemności widać było jego wielkie niebieskie oczy.
Chciał to zrobić bardzo szybko, potem jego droga będzie wolna i nic już nie stanie na przeszkodzie, zrobił kilka kroków, zamarł na moment słysząc ruch w pokoju pani Smith. Już było po wszystkim, kobieta zapaliła światło, Harry zaczął rozglądać się dookoła, nie miał żadnej drogi ucieczki, wyczulony do granic możliwości słucha pani Smith nie przeoczył niczego.
W ostatniej chwili przywarł do ściany, otworzyły się drzwi, które zatrzymały się dokładnie milimetr przed nosem Harrego. Wstrzymał oddech. Pani Smith stała rozglądając się dookoła, lustrowała spojrzeniem cały korytarz, kiedy zamknęła Harry nabrał łapczywie powietrza. Udało się nie zauważyła go a tak niewiele brakowało.
Najciszej jak potrafił opuścił zakazane miejsce, szczęście rozlewało się po całej jego duszy, pozostało jeszcze wydostać się z budynku, tam był tylko stary portier, który na pewno spał. Kiedy Harry dostał się na korytarz odetchnął z ulgą. Chrapanie portiera był bardzo donośne.
— Jeszcze trochę – szepnął.
***
Blondynka była zdenerwowana, przypomniała sobie każdy szczególik swojego dawnego życia.
— Gdzie jest mój syn?- zapytała. Lekarz spojrzał ze zdziwieniem na pielęgniarki, które wzruszyły ramionami.
— Pamiętam, że przywieziono tutaj panią osiem lat temu, policjant mówił, że nie ma pani rodziny.
— Ja mam syna! – krzyknęła , próbowała wstać z łóżka, ale zakręciło jej się w głowie i opadła na poduszkę.
— Spokojnie, jest jeszcze pani bardzo słaba – próbował ją uspokoić lekarz.
— Jak ma pani na imię ?- zapytała Margaret. Dziewczyna spojrzała na nią, próbowała się blado uśmiechnąć.
— Nazywam się Maria Deluca.
— Margert zadzwoń na policję, może oni coś przeoczyli, jak to możliwe, że nie znaliśmy nazwiska tej pani?. Ramirez wstał, Margaret wybiegła z sali.
— Czy to znaczy, ze nie wiecie gdzie jest mój syn?- zapytała Maria , jej wargi nerwowo drgały. Nie mogła w to uwierzyć, przez osiem lat, nikt nie zainteresował się tym, że miała syna.
— Zajmiemy się wszystkim, jeżeli dobrze pójdzie, juto może pani wyjść – ciągnął Ramirez- Teraz pojedzie pani na masaż, mięśnie długo nie były w ruchu.
— A co z -
— Proszę się uspokoić, Margaret na pewno już zaczęła poszukiwania- mówił Ramirez.
— Jak to się mogło stać, przecież on miał tylko cztery latka- szlochała Maria.
— A jego ojciec ?. Ramirez był niedelikatny, ale musiał o to zapytać. Blondynka obróciła głowę w drugą stronę, z jej twarzy nie można było nic wyczytać.
— Proszę zapomnieć o ojcu – szepnęła. Ramirez zostawił ją w spokoju, przywołał masażystę i łóżko Marii zostało przewieziona na inną salę. Fizycznie czuła się nienajgorzej, ale psychicznie było źle, przez ten cały okres snu miała przebłyski, teraz dopiero zdawała sobie sprawę, że ta pielęgniarka do niej mówiła. Masażysta był bardzo miły, powoli regenerowała wszystkie siły.
***
— I co Margaret? – zapytała młoda pielęgniarka.
— Maria Deluca ma syna, nazywa się Harry, ale oni nie wiedzą gdzie jest – wyjaśniła zmartwiona.
— Jak to się stało, że gliny zawaliły sprawę?- zapytał podchodząc Ramirez.
— Oni mówią, ze zajmował się tym jakiś niedoświadczony gówniarz, ale szukają już tego chłopca – dodała Margaret.
— Musisz porozmawiać z Marią, ty znasz ją najlepiej – zdecydował lekarz. Margaret westchnęła.
— Dobrze, postaram się ją pocieszyć- stwierdziła- Ile ta kobieta musiała przeżyć.
***
Był już dzień,. Harry doskonale wiedział, dokąd ma iść, problem miał się dopiero narodzić. Musiał postępować bardzo ostrożnie, może już zaczynali go szukać. Miał kilka dolarów, Nowy York jest duży, a on ma tylko dwanaście lat.
C.D.N