Cz. 9
Nie jestem w stanie pisać regularnie, ponieważ jestem w złej sytuacji emocjonalnej, materialnej i w ogóle wszystko mi się wali. Naprawdę przepraszam, ale to, co jestem w stanie teraz napisać oddaje wam.
Nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć, tak mój syn. Myślałem, że najpiękniejsze chwile w życiu są ulotne, nieprawda, one są nadal, istnieją w moim sercu i duszy, ta chwila na pewno nie była ulotna. Patrzyłem na mojego syna, mojego potomka i byłem po prostu szczęśliwy.
Nigdy nie podejrzewałem siebie o coś takiego, kiedy trzymałem ją w ramionach zapominałem o Liz, już teraz nie istniała. Ważna była tylko złotowłosa piękność, ten cudowny zapach jej skóry, rozpłakałem się jak dziecko, serce waliło mi jak oszalałe, ale nie mogłem przestać, patrzyłem na nich i płakałem. A potem wziąłem Aleksis na ręce i wyszedłem i to był błąd.
Czas na chwilę ulatywał, dla niej nie istniał, kiedy trzymał ją w ramionach przypomniała sobie wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. A potem spojrzał i uciekł z tym dzieckiem, które na pewno było jego.
— Mamo
— Muszę pomyśleć dziecko, muszę pomyśleć – powiedziała nadal wpatrując się w drzwi, tam był on , zniknął Michael.
Chłopak doskonale wiedział, że sprawi matce ból ,dlatego nie chciał już nic mówić, wziął ją za rękę i oboje wyszli z Crashdown, dla niej serce zakryte było szczelnie ciemnymi chmurami, a dla niego wszystko się otworzyło. Właśnie tak sobie go wyobrażał.
***
— Michael co się stało ?- zapytała Liz patrząc na niego z troską.
— Nic – odparł.
— Jak to nic ?
— Po prostu jestem zmęczony – zbył ją.
***
Rzęsiste krople deszczu uderzały o ziemie, Roswell było uśpione, jakby na coś czekało. Maria leżała w łóżku myśląc o nim. Nawet w myślach nie była w stanie wypowiedzieć jego imienia. Sprawił, że na nowo odżyła, wszystko na nowo wróciło, nawet te kłótnie nie miały najmniejszego sensu. Wszyscy już spali, Harry bez słowa poszedł do siebie, Maria dobrze wiedziała, że prędzej czy później wszystko mu wyjaśni.
Wstała podchodząc do okna, ulice były ciche i puste, wydawało jej się, że ktoś do niej mówi. Ubrała bluzę na nagie ramiona i zeszła z bijącym sercem do kuchni. Kiedy wraca pamięcią do tamtych chwil nie jest w stanie sobie przypomnieć jak znalazła się na ulicy, nie zwracając uwagi na krople deszczu.
Patrzyła przed siebie, patrzyła na sylwetkę oddaloną od niej o kilkanaście metrów. Wydawać się mogło, że jemu tez nie przeszkadzał deszcz. Nie pamiętała także jak znalazła się w jego ramionach, nie pamiętała jego gorących pocałunków. Nie pamiętała, że nie mogła złapać tchu, kiedy dotykał jej mokrych od kropel warg. To podniecenie, jakie zawładnęło jej ciałem, to wszystko istniało, ale kilka lat później nie była w stanie odnaleźć tego w pamięci.
Całował ją łapczywie, namiętnie, tak jakby miała zaraz zniknąć, nie potrafił się opanować, to było silniejsze.
Ale zdołała go od siebie odepchnąć, patrząc mu prosto w oczy.
— Nie mogę Michael- zaczęła. On patrzył na nią jak szalony.
— Po co wróciłaś?
— Ja Harry , chciałam
— Łączyło nas coś wyjątkowego- nie przestawał mówić, deszcz się wzmógł, ale oni nie zwracali na to najmniejszej uwagi.
— Michael masz córkę, masz własne życie , nie możemy
— Ty nic nie rozumiesz- przerwał jej- Alexis to, co innego.
— Miałam wypadek, była w śpiączce, dopiero teraz wszystko jestem w stanie sobie przypomnieć, moje dziecko przez wiele lat wychowywało się w domu dziecka, bez ojca , bez matki. Wiem , co sobie teraz myślisz, że to wszystko moja wina, zawsze byłeś egoistą, zawsze liczyłeś się tylko ty i ta twoja przeszłość. A teraz jestem ja i jest Harry, ale ciebie to w cale nie obchodzi, tylko uciekasz. To był błąd, źle zrobiłam, że wróciłam, Harry i ja możemy ułożyć sobie życie od nowa, gdzie indziej i z dala od ciebie. Sporo ją to kosztowała, ale nareszcie wygarnęła mu wszystko prosto w twarz. Odwróciła się i odeszła.
C.d.n