Cześć czwarta
„Dzień pełen wrażeń”.
Jestem kosmitką, ale czy to nie znaczy, że nie mogę mieć gorszego dnia?. Nie poszłam dzisiaj do szkoły, nie wiem, co się właściwie ze mną dzieje, podobno mu nie możemy chorować. Wpadłam w melancholie, chyba cierpię na to samo, co Werter, ale nie mogę skończyć tak jak on. Mój świat to iluzja, wszyscy wokół mnie są szczęśliwi, tryskają tym uczuciem na wszystkie strony. Max ma Liz, idealna para, nie licząc małych zgrzytów.
Maria ma Michaela , kłócą się , ale na tym polega właśnie ich związek , taka pikanteria w ich życiu.
A ja jak ta samotna dusza, pośrodku pustkowia. Wszyscy spoglądają na Isabel Evans, jako na zimną wyrafinowaną blondynkę. Poszukuję tej drugiej połówki, ale na razie nikogo nie widzę na horyzoncie, ktoś kiedyś powiedziałby rozglądać się dookoła.
Alex Whitman, którego prawie nie znam, właściwie to wcale go nie znam. Ciekawe jakby to było, gdyby ktoś obdarzył cię taką bezgraniczną miłością, wstajesz każdego dnia gotowa na spotkanie z ukochanym, widzisz go w kwitnącej róży, jego uśmiech jest w ludziach, których mijasz.
Śnisz na jawie, obliczach sekundy, minuty, godziny do następnego spotkania. Analizujesz każde słów, każdy gest, każdy pocałunek. Ja jako królowa lodówek nie pasuję do tego świata, przyznaję się do tego, uciekam myślami wspomnieniami do Vilandry, tam, chociaż miałam szczęśliwe życie, zawsze miałam wszystko, czego chciałam.
Skronie pulsują bólem, nie mogę już tego znieść, każdy musi wiedzieć, co robię, gdzie jestem, z kim się umawiam, nie ma tutaj prywatności, jestem zamknięta w kole, w moim własnym świecie.
— Isabel dobrze się czujesz? Mama, kochana kobieta, martwi się o mnie to zrozumiałe, chciałabym, żeby mnie nareszcie wysłuchała, chciałabym powiedzieć jej cała prawdę i już niczego przed nią nie ukrywać.
— Troszkę boli mnie głowa- odpowiadam niemrawo.
— Zaraz zrobię ci gorącej herbatki. I znika już jej nie ma.
Fajny dzień, robisz swoje , czujesz się świetnie , ale po prostu zwyczajnie świetnie, lub zwyczajnie dobrze , nic wielkiego się nie dzieje
i nagle , bez powodu silniki staje w ogniu i rozbijasz się o ziemie. Zadajesz sobie pytanie, „Po co to wszystko?”
Chciałabym na zawsze zostać w tym łóżku, zapomnieć o wszystkim i o wszystkich, zaciągnąć kołdrę na głowę i ulecieć
no, ale jak można zapomnieć, jak wpada ci do pokoju taka zwariowana blondynka Maria.
— Isabel – zaczyna, łożesz ty ona płacze Maria Deluca płacze, coś naprawdę musiało się stać..
— Maria, co jest?
— Michael. No jasne, można się było tego spodziewać, ten Pampoń coś jej musiał zrobić- Mów, co ci zrobił? Patrzy na mnie tymi swoimi zielonymi pięknymi oczami i zaczyna nawijać.
— Poszłam do niego, bo wiesz, jaki ma syf w tym swoim domu, zaczęłam trochę sprzątać. Wkurzył się, ale on zawsze się wkurza
— Dlatego, że zaczęłaś mu sprzątać?- pytam, musiało tam o coś więcej chodzić, ale wiadomo jaki jest Michael, jego sanktuarium , mieszkanie, nie wolno tknąć jego własności.
— Wiesz, co ten no powiedział mi porównał mnie
— No- pomagam jej.
— Jedzie facet autostradą, w pewnej chwili poczuł, że musi skorzystać z toalety. Zajeżdża, więc na najbliższą stacje benzynową, uszczęśliwiony siada wygodnie na kabelku. Nagle z sąsiedniej kabiny pada pytanie „Cześć, co słychać?” Facet trochę się zdziwił, ale, że był kulturalny, postanowił odpowiedzieć. „Dziki jakoś leci” Głos w sąsiedniej kabinie ponownie pyta: „Co robisz?” Facet znów grzecznie odpowiada. „Cóż pewnie to samo ty”. Nieznajomy w kabinie obok wychodzi i mówi „”Wiesz, co zadzwonię później, bo jakiś palant wtrąca mi się do rozmowy”. O mało nie spadłam z tego łóżka, musiałam się powstrzymać, żeby nie wybuchnąć, ale było to bardzo trudne.
— On porównał mnie do tego faceta z kawału. Fakt trochę przeholował, chociaż czasami muszę się z nim zgodzić, kawał mu się udał. Muszę nabrać trochę powagi, bo Maria może się obrazić.
— No tak masz rację przesadził – przyznaję jej rację – Ale nie warto ryczeć, teraz musisz dać mu nauczkę.
— Nie zamierzam się do niego odzywać, jak on mógł mi coś takiego powiedzieć? – pytała, Michael naprawdę przesadził, może czasami Maria za dużo mówi, ale żeby od razu tak ostro. Ktoś puka, Maria patrzy na mnie z przestrachem.
— Jak to ty Michael, to możesz od razu wyjść!- krzyczę, jednak to nie Michael , to Alex.
— Witam piękne panie – zaczyna, o kurcze dostałam prezent, Marii od razu się humor poprawił, próbuję otworzyć tę maleńką paczuszkę.
— Isabel otwieraj- pogania mnie Maria, no już otwieram, przecież nigdzie się nie pali. Lodówka dostałam małą lodówkę. Maria wybucha śmiechem, Alex się czerwieni.
— Bardzo oryginalne panie Whitman – stwierdzam, podoba mi się, mogę wstać, mam na sobie spodenki, pochylam się i całuję Alexa w policzek, podziękowanie za prezencik.
— Isabel dziękuje – mamrocze.
— Nie ma za co Alex, nie ma za co
C.D.N