Część siódma
„Głowa do góry nogami”
— Isabel – słyszę czyjś szept i czuję ciepłą rękę na swoim policzku, z trudem otwieram oczy. Max uśmiecha się do mnie. Do mojej pamięci powoli docierają wszystkie wspomnienia. Michael pomaga mi wstać. Rozglądam się dokoła. Alex, on jest nieprzytomny, wygląda jakby spał.
— O Boże, co ja zrobiłam!!!!
— Isabel nic mu nie będzie. O matko ja walnęłam Alexa dawką swojej mocy, jemu naprawdę mogło się coś stać. I jeszcze ta postać, spoglądam na Maxa i Michaela, są nieco poruszeni, więc to nie był głupi dowcip. Gładzę Alexa po policzku.
— Ekm Isabel daj spokój, on jest tylko nieprzytomny, najważniejsze, że niczego nie widział – odzywa się Michael.
— TYLKO NIEPRZYTOMNY!!!!- wrzeszcze. Od razu mu mina zrzedła- On mógł zginąć!
— Musiałaś to zrobić Isabel, teraz trzeba tylko wszystko posklejać do kupy – dodał Max. Jestem zła na nich wszystkich jak nigdy dotąd, jeszcze jak przyleci Valenti z erotomanem i zaczną się pytania? „ Co się stało Isabel?” „ Dlaczego on jest nieprzytomny?”.
— Max, kim był ten w kapturze i co wyście do cholery tu robili?- pytam kładąc ręce na biodrach. Max marszczy brwi, zawsze to robi, kiedy nie wie, co powiedzieć.
— Szukaliśmy cię- wtrąca Pampoń i jeszcze ten uśmieszek, jak zwykle.
— Po cholerę?- pytam najzimniej jak potrafię. Ten jego uśmieszek, chyba zaraz mu przyłożę, do białej gorączki mnie doprowadza. Ktoś przedziera się przez krzaki, na kilometr słychać paplaninę Marii i Liz.
— Isabel! Co się stało?- pyta Liz.
— Isabel walnęła Alexa- wyjaśnia Michael, ale zaraz się zamyka, bo rzucam mu mordercze spojrzenie.
— Valenti już idzie- informuje Maria. Dalej próbuje ocucić Alexa, otwiera oczy i patrzy na mnie. Uśmiecham, się.
— Alex jak się czujesz?- pytam. Przewraca błędnym wzrokiem, trzyma się za głowę.
— Co się stało? Kim był ten
—Kto?– pomaga mu Michael.
— Nic kochanie, uderzyłeś się w głowę, tutaj nikogo nie było – próbuję wybrnąć z tej całej sytuacji, Alex najwyraźniej mi nie wierzy. Przylatuje Valenti, mój tatuś, erotoman i ojciec Alexa.
— Isabel?- -wszyscy trzej. Pomagam wstać Alexowi, jego ojciec rzuca mi posępne spojrzenie. Valenti nie spuszcza ze mnie wzroku. Zaczynam wymyślać jakąś historyjkę.
— Za bardzo się oddaliliśmy i potem zgubiliśmy drogę do obozy, zerwał się wiatr, potem Alex uderzył się w głowę – kłamie jak najęta, ale powieka mi nawet nie drgnie. Valenti rzuca mi spojrzenie „ Nie ładnie Isabel”. Erotoman krzywo się uśmiecha. Mój tatuś uwierzył, ojciec Alexa chyba także. Widzę ulgę na twarzy Maxa, Michael i dziewczyn. Chyba tylko Alex nie jest przekonany o tym całym kłamstwie, to będę musiała załatwić później.
***
Jesteśmy razem, czyli ja i Alex i świetnie nam się układa, nie ma śladu po zajściu na campingu. Po szkole chodzą plotki, że Alex pokonał niedźwiedzia, żeby mnie uratować. Spotykamy się na korytarzu, nikt na razie nie wie, że jesteśmy ze sobą, są tylko domysły. Najbardziej jednak bawi mnie fakt Tess, blondynka jest zazdrosna, rzuca mi zagadkowe spojrzenia, a ja nic.
Kroczę dumnie po szkole ubrana w wiosenną sukienkę. Jestem szczęśliwa, wydaje mi się, że w moim sercu zaczynają się pojawiać prawdziwe uczucia do tego niesamowitego ziemianina. Z składzika wychodzi Michael i Maria po lekcji biologii. Wypieki na twarzy, wiesza się na nim, a on lekko się uśmiecha. Układa im się, chyba, że zaraz Maria coś wymyśli. Dołącza do nich Liz i Max zatrzymując się na środku korytarza.
— Cześć kochanie – słyszę znajomy glos, na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Teraz albo nigdy, trzeba pokazać całej szkole, o co tak naprawdę tutaj chodzi. Już czuję na sobie te spojrzenia, poza tym na wprost nas dwójka kosmitów, którzy muszę wszystko dokładnie widzieć.
Dotykam ręki Alexa i oboje odchodzimy, bardzo z siebie zadowoleni, szczeny im opadły, szczególnie Tess i o to chodzi. Mijam kosmitów, Max marszczy brwi, Michael uśmiecha się jak zwykle ironicznie. Ale mnie to już wcale nie obchodzi, ja jestem szczęśliwa.
***
— Isabel musimy porozmawiać. Max wchodzi do mojego pokoju, jest bardzo poważny, a to oznacza kłopoty.
—Siadaj Max!
C.D.N