Gaudicia, tłum. Amara

Zwodnicza wiara (3)

Poprzednia część Wersja do czytania Następna część

Z tego co wyliczyła Liz, minął już tydzień a Kavar się jeszcze nie pojawił. Liz usiadła przy stole, daleko od Michaela. Nie podobało jej się co czuła będąc przy nim, był zdrajcą. Nie chciała się przyznać ale bardzo bolało ją to, że ją unika.
"Nicholas, gdzie są moi przyjaciele? Kiedy ich zobaczę? Pozwól mi przynajmniej zobaczyć Alexa?" Liz wiedziała, że to w porządku, ale Alex był bardziej opanowany.
Michael ścisnął mocniej szklankę kiedy usłyszał to imię, przez cały zeszły tydzień słyszał to imię, Alex to, Alex tamto. Nie znał faceta ale miał ochotę go zabić. 'Czy to jego widziała nagiego?' to pytanie nie dawało mu spokoju.
"Kiedy przyjedzie Kavar?" zapytał Liz.
Nicholas miał już jej dosyć. "Zobaczysz przyjaciół kiedy ja ci pozwolę."
"Wygląda na czternastolatka i tak też się zachowuje." Liz wiedziała, że igra z ogniem.
Nicholas uderzył pięścią w stół; była bardzo pewna siebie i tak też wyglądała. Michael patrzył to na Liz, to na Nicholasa. Podziwiał jej upór i sposób w jaki unosi brodę, bał się jednak, że doprowadzi ją to do śmierci.
"Jak już powiedziałem, zobaczysz przyjaciół kiedy ja na to pozwolę," powtórzył Nicholas.
Liz zaakceptowała jego odpowiedź, na razie, i skończyła posiłek.

—--
Liz nie chciała się przyznać do tego, że się zgubiła. Już miała się odwrócić, gdy usłyszała głos Michaela.
"Max, Kavara jeszcze tu nie ma, mamy problem... człowiek jest w to wplątany. Nicholas jest kłębkiem nerwów odkąd przyleciała ..."
Liz była zdumiona. Michael jest szpiegiem. Liz pogubiła się w swoich myślach i kiedy chciała odejść, poczuła ostry przedmiot na swojej szyi i rękę obejmującą ją w pasie.

***

Liz czuła jego silne ramię, trzymające ją w pasie.
"Co ty wyprawiasz?"
Liz była przerażona, prawie sparaliżowana, ale kiedy usłyszała jego głos przerażenie przemieniło się w złość. Była tak wściekła, że nie mogła nic powiedzieć.
Michael wyczuł tą zmianę. "Nie wiedziałaś, że to nieładnie szpiegować?" Michael przysunął ją bardziej do siebie, teraz tego żałował, to była dla niego tortura.
Teraz kiedy przerażenie i szok minęły, Liz poczuła bliskość Michaela, zaczęło jej się kręcić w głowie, a serce biło jak opętane, prawie zapomniała o złości.
"Nie wiesz, że to nie ładnie zakradać się na ludzi? Wiedziałam, że jesteś barbarzyńcą, Michael."
"Liz, czyżbyś zapomniała o swoim położeniu?." Michael warknął.
"Puścisz mnie wreszcie?" zapytała Liz ignorując pytanie.
"Niedoczekanie. Wiesz rzeczy, o których nie powinnaś wiedzieć," Michael powtórzył.
"Więc, powinieneś bardziej uważać," Liz odparowała, ale później spoważniała. "Michael, i tak nie powiem co widziałam i słyszałam."
"Przepraszam, Liz, naprawdę, ale nie mogę ci zaufać."
Liz odwróciła się, zapomniała o nożu. Jej oczy znalazły się na wysokości jego klatki piersiowej. Przypomniała sobie poranny wypadek. "Nie możesz mi zaufać?! Daruj sobie!"
"Liz, Michael, Nicholas was szuka," odezwał się chłodny głos, odskoczyli od siebie.
"Jesteśmy zajęci," powiedział Michael do strażnika.
Strażnik spojrzał na nich. "Nicholas chce z wami rozmawiać natychmiast."
Liz wystąpiła do przodu. "Więc na co czekasz? Prowadź." Liz pierwszy raz się cieszyła, że idą do Nicholasa.
Strażnik zaprowadził ich do Nicholasa.
"Nareszcie! Michael, skoro wracasz na Antar zabierz ze sobą Liz."
Liz odezwała się od razu. "Co?!?! Nie lecę. Nie ruszę się stąd dopóki nie zobaczę Kavara."
"Zrobisz to co powiem. Pamiętaj, mam twoich przyjaciół." Dodał Nicholas.
Liz oczekiwała, że Michael ją poprze, ale on się nie odezwał.
"Więc mogę wyruszyć dzisiaj?" Michael zapytał po chwili.
Nicholas był zaskoczony. "Tak, ty i Liz." Nicholas dodał.
Michael kiwnął głową, na znak zgody.
Liz wiedziała, że nie wygra. "Świetnie, pójdę się spakować." Liz wyszła szybko z pokoju.
Liz myślała, że uciekła od Michaela, ale kiedy chciała skręcić, ktoś złapał ją za ramię i przyciągnął ją do siebie.
"Liz, czy wydaje ci się, że możesz się mnie pozbyć?"
Liz miała już tego dosyć, bliskość jego ciała taż jej nie pomagała. "Czego chcesz, Michael?" Liz poddała się.
"Nie skończyliśmy naszej pogawędki." Nagle usłyszał czyjeś kroki, nie chciał by ktoś im znów przeszkodził. Wiedział, że nie mu się nie uda, ale musiał spróbować.
Liz chciała zobaczyć kto się zbliża. Zrobiła krok do przodu, Michael pociągnął ją tak, że na niego wpadła. Michaela zrobił krok w tył, niestety potknął się i obydwoje upadli. Michael wylądował na Liz, nie miał nic przeciwko temu.
"Zejdź ze mnie! To wszystko twoja wina."
Rozczarowany, podniósł się. "Moja wina?! To nie ja uciekałem, znowu!" Michael
Otrzepywał się z kurzu.
Liz nie odpowiedziała, odwrócił się i zobaczył Liz wpatrującą się w szklane pudła. Michael podszedł do Liz, i razem patrzyli na pudła. Znajdowała się tam klony wszystkich skórów, żyjących na planecie. Michaela po prostu zatkało, nigdy nie widział czegoś takiego.
Liz szła dalej, szukając czegoś, nie wiedząc nawet co to może być.
"Liz, chodź tutaj, spójrz, tu jest tylko jeden klon," krzyknął Michael.
Michael chciał przesunąć pudło. "Liz, możesz teraz udowodnić, że mogę ci zaufać. Pomóż mi, zabierzemy je na Antar."
Liz nie słyszała tego co mówi Michael, powoli podeszła do kryształowego pudła i otworzyła je. Patrzyła na twarz z niedowierzaniem. Nie mogła uwierzyć, że znalazła matkę.

***

W końcu udało im się umieścić szklane pudło w statku. Byli zadowoleni, że nikt nie kręcił się w pobliżu. Wyruszyli na Antar.
Michael nie zostawiał Liz samej nawet na chwilę. Jeśli wychodził z pokoju zabierał ją ze sobą, jeśli ona wychodziła, szedł za nią. Kiedy poszedł za nią do łazienki, Liz odwróciła się, skrzyżowała ręce i patrzyła na niego.
Michael zauważył gdzie stoi, zarumienił się i wyszedł. Kiedy Liz wychodziła znów natknęła się na Michaela. Chłopak zachwiał się. Liz miała już tego dosyć. "Koniec z tym, Michael! Jeśli chcesz coś zrobić, rób to beze mnie! Ja tu zostaję!!!"
"Nie ma mowy, Liz. Nie pozwolę abyś wypaplała wszystko Nicholasowi."
"Więc zostaniesz na noc w mojej sypialni? Bo ja nie mam zamiaru stąd wyjść." Liz usiadła na podłodze i oparła się o swój bagaż.
Michael gapił się na nią, zauważył zmęczenie na jej, usiadł na najbliższym krześle. "Dobrze. Ale nie spuszczę cię z oczu."
Liz nawet na niego nie spojrzała. Wyjęła z torby zdjęcie i patrzyła na nie. "Proszę," Liz powiedziała, podając mu zdjęcie.
Michael spojrzał na zdjęcie, i uśmiechnął się. Dokładnie obejrzał zdjęcie,
"Alex pewnie miał problemy z kręgosłupem, po tym jak cię podniósł?"
Liz wyrwała mu zdjęcie. "Alex jest silniejszy niż ci się wydaje, zarówno fizycznie jak i psychicznie."
"Kto powiedział, że wątpię w jego siłę?"
"Jestem leciutka jak piórko," Liz oparła.
"Wątpię, sama głowa waży więcej niż słoń."
"Nic dziwnego, że nie masz dziewczyny,"
Michael wstał. "Mogę mieć każdą dziewczynę."
Liz zignorowała uczucie zazdrości, które nagle się pojawiło.
"Naprawdę? Udaje ci się to, bez użycia swojej mocy? To dopiero byłoby osiągnięcie!"
"Nikogo nie zmuszam, kochanie. Nie tak jak ty. Chcesz może doświadczyć mojego uroku?"
"Nie, dziękuję. Poza tym mam już chłopaka."
"Tak, jak ma imię?" Michael podjął wyzwanie.
"Kyle." Liz wiedział, że to nie fair wobec Kyle, ale nie mogła się powstrzymać.
Michael był zbity z tropu. "Jest z Ziemi?"
Liz przytaknęła i pomyślała, 'Co z tego, że między mną i Kylem, nie ma nic?' Kyle latał za nią przez jakiś czas, ale ona traktowała go jak przyjaciela.
"A co z Alexem?" Michael zapytał niespodziewanie.
"Co z nim?" Liz była zdezorientowana.
"Nie jesteś jego dziewczyną?"
"NIE! Mój Boże! Alex jest dla mnie jak brat. Znamy się od zawsze. Zawsze byliśmy tylko ja, Alex i Maria." Liz skończyła ze smutkiem, "Czemu pytasz?"
"Dotarliśmy na Antar." Był to ratunek dla Michaela.
Zaraz po wyjściu, spotkali księcia Maxa i Isabel. Michael uścisnął Isabel.
"Zabieramy szklane pudło do laboratorium," Max poinformował Michaela.
"Kim ona jest?" Isabel zapytała, gdy zauważyła Liz.
Michael przyciągnął Liz. "Iz, Max, to jest Liz. Nicholas wysłał ją ze mną." Michael powiedział, jednocześnie chciał coś zasygnalizować Maxowi.
Max spojrzał na Liz i zapytał, "Ufasz jej?"
Michael bez wahania odpowiedział, "Nie."
"Chodźmy do mojego gabinetu, Liz idziesz z nami."
"Co ona tu robi?" spytał Max.
"Myślę, że Nicholas wysłał ją aby nas szpiegowała," Michael odpowiedział bez przekonania w głosie.
"Gdzie ją znalazł? Dlaczego ufa jej na tyle, że ją tu przysłał?"
Michael miał już odpowiadać, ale Liz mu przeszkodziła.
"Gdybyście zapomnieli, ja tu jestem. Jeśli chcesz czegoś się dowiedzieć spytaj się mnie! Jestem żywą osobą. Jak na księcia, nie jesteś dobrze wychowany," Liz powiedział.
Odwróciła się do okna. Cała złość minęła gdy zobaczyła co się dzieje na zewnątrz. "Co oni robią?" spytała, gdy zobaczyła szklane pudło, w którym uwięziona była jej matka.
Michael podszedł do Liz i wyjrzał przez okno, "Chcą ją stamtąd wyciągnąć. Wydaję im się, że można stłuc szkło."
Liz patrzyła z przerażeniem, jak jeden z naukowców podchodzi do pudła, które po chwili spadło na podłogę. "NIEEE!" Liz krzyczała i biła w szybę. "Nie macie pojęcia co zrobiliście!".
Roztrzaskane odłamki mieniły się na podłodze.


Poprzednia część Wersja do czytania Następna część