Gaudicia, tłum. Amara

Zwodnicza wiara (7)

Poprzednia czę¶ć Wersja do druku

„Liz, obudĽ się! Liz!” Nie wiedział co robić, Liz nadal krzyczała. Poł±czył się z ni±.

* * * *

Otaczała j± ciemno¶ć. Stała w rogu, ze wzrokiem utkwionym w martwym ciele, leż±cym zaledwie kilka metrów od niej. Michael podszedł do niej, położył rękę na ramieniu i łagodnie powiedział „Liz, to tylko koszmar. ObudĽ się.”

Chwilę póĽniej był już w pokoju, a Liz przestała krzyczeć. „Hej.”

Liz przytuliła się do niego mocno, I zaczęła cicho płakać.

Michael obj±ł j±. “Shh.. Wszystko będzie dobrze.”

Nie rozumiał co się stało, ale teraz nie było to ważne, chciał j± po prostu pocieszyć. Wygl±dała na zagubion± i przestraszon±. Nigdy jej takiej nie widział. “Oddychaj. Spokojnie.”

Liz uspokoiła się, cały czas czuła dotyk Michaela, jego ręce obejmuj±ce j±. “Dzięki,” wyszeptała.

Michael pocałował j± w czoło. “Powiesz mi co się stało?”

Liz potrz±snęła głowę. “Nie teraz, muszę najpierw z kim¶ porozmawiać. Z osob±, która mnie zna i była przy mnie w najcięższych chwilach.”

Michael był zazdrosny, dopóki nie zrozumiał o kim mówi Liz. “Z twoj± matk±?”

Liz potwierdziła. “Nie mogę ci nic powiedzieć dopóki nie porozmawiam z ni±.”

Chłopak nie był z tego zadowolony, ale rozumiał. “A teraz się prze¶pij.”

“Nie usnę. Najpierw muszę porozmawiać z matk±,” skłamała; tak naprawdę bała się tego, co mogłaby jeszcze zobaczyć w swoich snach.

Michael wiedział jednak, że dziewczyna kłamie. “Wiesz, nie trzeba się wstydzić swoich lęków. Nie musisz kłamać.”

Liz chciała zaprzeczyć, ale to było niepotrzebne. “Znasz mnie tak dobrze. Jak to możliwe?“

“Czuję, że czekałem na ciebie przez całe życie.”

Liz pchnęła Michaela na łóżko, objęła go rękami za szyję. “Wiem co czujesz.” Powiedział i pocałowała go. Chłopak odwzajemnił pocałunek, zacz±ł całować jej szyję zatrzymuj±c się w miejscu gdzie wyczuwał puls.

Michael jękn±ł, wrócił do jej ust. Po chwili przerwali pocałunek. “Wow.”

Liz zachichotała i przytuliła się Michaela, “Lepiej, całujesz lepiej niż Kyle.”

Michael mrukn±ł. “Naprawdę?”
Zanim zd±żyła zareagować, jego ręce były już na jej żebrach. A on zacz±ł j± łaskotać. „Nie, przestań. Proszę!”.

Michael przyci±gn±ł j± na ostatni pocałunek. “Muszę się przebrać. Niedługo się zobaczymy.”

Liz przygryzła wargę, nadal oszołomiona powiedziała. “Dobrze.”

Po wyj¶ciu Michaela położyła się na łóżku, nadal była niespokojna. Zeskoczyła z łóżka, szybko się ubrała i zaczęła kr±żyć po pokoju. Nagle zatrzymała się i skierowała w stronę drzwi.

Szybko zauważyła Maxa. “Hej, Max!”

Max zatrzymał się I odwrócił. “Więc, Michael postanowił oddać cię na chwilę ¶wiatu?”

Liz zarumieniła się, “Co tu robisz o tak wczesnej porze?”

“Wraca ojciec, muszę się wszystkim zaj±ć, ”odpowiedział.

“Więc dzisiaj będzie przyjęcie? Zauważałam, że gdy kto¶ wraca organizowane jest przyjęcie powitalne. Czy to znaczy, że odwołuj± przyjęcie dla Kavara?” zapytała.

“Nie. Ojciec zdecydował, że to będzie raczej podwójne przyjęcie. My¶lę jednak, że chodziło głównie o to by Isabel bardziej się przyłożyła. Jakby motywacja była jej w ogóle potrzeba, zawsze j± ponosi przy organizowaniu imprez.”

Liz za¶miała się, “Narzekasz, bo musiałe¶ robić zakupy.”

“Hej! Nie powinienem spędzać z tob± tyle czasu. Niedługo poznasz wszystkie moje sekrety,” zażartował.

“Niekoniecznie. To jest po prostu naukowo udowodniona teoria.”

“To znaczy?”

“Wszyscy mężczyĽni s± tacy sami, w tym przypadku kosmici” Liz pokazała zaskoczonemu chłopakowi język i zostawiła go samego.

Liz zatrzymała się przed pokojem swojej matki. Wahała się. W końcu zdecydowała się zawrócić.

“Liz, czemu nie wchodzisz?” zawołała Nancy.

Liz otworzyła drzwi i zobaczyła matkę siedz±c± przed lustrem, odrywaj±c± płaty skóry z ciała.

Liz nie była przyzwyczajona do takiego widoku. “Nadal nie wiem jak to robisz. Potrafisz powiedzieć dokładnie gdzie jestem.”

Nancy zachichotała. “ Kiedy będziesz matk± zrozumiesz” Zauważyła również, że Liz czuje się niezręcznie. “Nie powinnam cię wołać dopóki nie skończę.”

Liz podskoczyła I przesunęła wzrok na podłogę. “I tak muszę się do tego przyzwyczaić? Dopóki tego nie odwróc±.”

Pani. Parker zdjęła ostatni płat i zapytała, „Co się stało?”

“Ostatniej nocy. Miałam sen – koszmar ” Liz zwilżyła językiem wargi. “To był takie prawdziwe, jak wspomnienie. Ale one przychodz± kiedy nie ¶pię.” powiedziała. “Zobaczyłam Kavara – spotkali¶my się, miałam chyba 10 lat, po chwili złapał mnie. Babcia Claudia przeciwstawiła się, chwilę potem zobaczyłam jak upada na ziemię. Ona umarła przeze mnie.”

“Oh, Liz, powinnam wiedzieć, że sobie przypomnisz. Twoja reakcja, kiedy powiedzieli, że Kavar wraca.” Nancy podała córce chusteczkę. “Przepraszam”
“Więc to prawda? Kavar zabił babcię. To dlatego tato tak ich nienawidzi.”

“Tak,” pani Parker potwierdziala. “Kavar zabił Klaudię ”


Poprzednia czę¶ć Wersja do druku