DWIE SIOSTRY
Część 4: Spotkanie i tajna rozmowa.
Pustynia koło Roswell:
—Czy wszystko idzie według planu? – grubym, przerażającym głosem zapytał się swojego "kolegi" facet, który z pozoru wyglądał na federalnego.
—Tak. To znaczy wszystko idzie świetnie. – odpowiedział wahając się co ma powiedzieć.
—Wiesz że Kavar chce mieć ich żywych. Tutaj ma im nawet włos z głowy nie spaść. Kavar chce osobiście się nimi zająć po ich powrocie na Antar. Jeżeli ich dostarczycie to obietnica zostanie spełniona. Tobie ani jej nic się nie stanie, będziecie należeć do nowej rodziny królewskiej. Jeżeli jednak coś pójdzie nie tak to już jesteście trupami. Pamiętaj że każdy twój krok jest uważnie śledzony przez Kavara.
—Jak to? Jesteśmy obserwowani?
—I to już od dawna. Właściwie wy dopiero od przyjazdu do Roswell, ale pozostała trójka już od lat jest przez nas kontrolowana.
—Kto to jest?
—Nie żartuj. Mam zakaz ujawniania tej osoby.
—Są inne problemy, Maria – siostra Vilandry, a właściwie to jej niby siostra. Ona pokrzyżowała nasze plany. Ale już pracujemy nad tym, aby ją zlikwidować.
—Ani się waż. Kavar zabronił. Zapowiedział, że jeżeli któremuś z ich ziemskich przyjaciół coś się stanie to już po tobie. Śmierć któregoś z nich mogłaby tylko przysporzyć niepotrzebnych problemów. Nie możemy ryzykować.
—Ta Maria może coś popsuć. Księżniczka Vilandra jest z nią tutaj bardzo związana. Nikomu tak nie ufa jak jej. Masz racje, jej śmierć wzbudziłaby podejrzenia Vilandry i wszystko by szlak trafił. Ale mam inny pomysł. Każe Tess aby nagięła jej umysł. Będzie pod naszą kontrolą, będzie nieszkodliwa.
—Nie. Masz w szczególności ją zostawić w spokoju. Księżniczka zorientuje się że coś jest nie tak. W żadnym razie nie można jej tknąć. Kavar stwierdził że może się jeszcze bardzo przydać i nie życzy sobie aby ktoś nią manipulował. Zagroził, że jeżeli Tess spróbuje na niej tych swoich mocy to on osobiście zrobi jaj pranie mózgu, a następnie wtrąci do lochu.
—Czy mi się wydaje czy w szczególności zależy wam na tej dziewczynie?
—To już nie wasza sprawa jakie mamy wobec niej plany. Rozmawiamy zbyt długo, a to nie jest wskazane. Jeszcze się z tobą skontaktuję. Macie wolną rękę, ale uważajcie aby pozostałej siódemce nic się nie stało.
Po tych słowach Nasedo i nieznajomy rozstali się. Każdy poszedł w przeciwnym kierunku. Przyjaciele nie przeczuwali zbliżającej się burzy, może z wyjątkiem Tess. Ona jednak też nie przypuszczała że życie ich wszystkich się skomplikuje, także jej.
W szkole:
Maria siedziała i jadła drugie śniadanie, wyjątkowo sama. Zawsze była z Isabell, a także czasami z innymi. W tym momencie podeszła do niej Tess:
—Cześć, mogę się przysiąść.
—Jasne, po co pytasz. A gdzie Izzy?
—Poszła załatwić coś. Ostatnio nie rozmawiamy często, ogólnie rzadko się widujemy.
—Każdy jest zajęty, a poza tym jak sama wiesz nikt nie przepada za mną. Uważacie mnie za nawiedzoną. Tą która burzy wasze spokojne dotąd życie. Wszyscy mnie nienawidzicie, a ja chcę wam, a raczej im przypomnieć kim tak naprawdę jesteśmy. Niby jestem do niczego, ale gdyby nie ja nie wiedzieli by nawet gdzie jest komora inkubacyjna, że nie wspomną o księdze przeznaczenia.
—To nie tak Tess. Nikt nie chce ciebie krzywdzić. Ale na Antarze byliście kimś innym. To że jesteście ich następnymi wcieleniami to nie znaczy że jesteście nimi, bo tak nie jest. A ty nie umiesz lub nie chcesz tego zrozumieć. Pragniesz zdobyć Maxa, ale on nie należał do ciebie i nie będzie nigdy twój. Musisz to zrozumieć i pogodzić się z tym. Nie masz prawa ranić Maxa ani Liz i innych w tym mnie.
—Myślisz że to takie proste zapomnieć. Oni nie pamiętają więc nie wiedzą.
—A ty pamiętasz? Tylko tak dokładnie czy pamiętasz?
—Tak, nie. To znaczy nie .......
—Sama nie pamiętasz więc skąd możesz mówić takie rzeczy. Ty sama nie wiesz kim jesteś.
—Cześć wam, o czym rozmawiacie. – nagle podszedł do nich Michael.
—O niczym Michael. Dokończymy naszą rozmowę innym razem Tess.
—No to do zobaczenia w CrashDown. – Tess.
—Jaka rozmowa o czym gadałaś z nią?
—Nie twoja sprawa. Zresztą mam teraz angielski i jestem bardzo zajęta. Muszę iść. Pa.
—Maria! – krzyknął Michael, ale ona już go nie słyszała. Znikneła wśród innych uczniów.
Michael był wściekły na Marie. Potraktowała go według niego jak idiotę, kretyna, ale najbardziej wkurzało go że coś przed nim ukrywała. Nie znosił tajemnic przed nim samym, zawsze musiał być jedną z pierwszych osób które znały nowości ( chodzi głównie o te kosmiczne nowości). Wiedział że nie da spokoju ani Marii ani Tess dopóki nie dowie się o czym, bądź o kim rozmawiały. Nie ufał Tess i w pewien sposób bał się że może zrobić komuś krzywdę. Nie chodziło mu jednak o siebie tylko o innych. Nie mógł dopuścić aby według niego ta wredna suka zrobiła komukolwiek krzywdę. Wiedział że Max to zignoruje i powie że jak zwykle przesadza i wtyka nos w nie swoje sprawy. Chociaż i może nowe potencjalne ciekawostki o niej by go zainteresowały. Wolał jednak nie ryzykować. Mogło to być przecież coś ważnego a Max mógłby to spieprzyć, nieświadomie, ale jednak. Zdecydował ( jak zawsze) że najlepiej będzie działać samemu. Dziwiła go tylko Maria, była dziwna. Myślał że może Tess coś jej zrobiła, ale wolał nie wyciągać pochopnych wniosków. Wiedział że nie spocznie dopóki nie wyciągnie albo od jednej, albo od drugiej o czym gadały.
Ciąg dalszy nastąpi.